Weekend z J-Five

2007-07-26 11:29

W miniony weekend na antenie Radia Eska poznaliśmy bliżej artystę znanego z takich hitów, jak Modern Times czy Find A Way. Mowa oczywiście o Jonathanie Kovacs'ie, ukrywającym się pod pseudonimem J-Five, który zupełnie niedawno poczęstował nas krążkiem Sweet Little Nothing. Nie brakowało prywatnych zwierzeń oraz opowieści na temat pracy nad płytą.

J.Five znany z hitów „Modern Times” i „Find A Way”, to nowy artysta rodem z Ameryki, który podarował nam swoją pierwszą popową płytę pt. „Sweet Little Nothing”. J.Five, to w rzeczywistości Jonathan Kovacs. Zapytaliśmy wokalistę, skąd wziął się jego artystyczny pseudonim…
Początkowo mój pseudonim brzmiał Johny Five. W latach osiemdziesiątych w Stanach bardzo popularny był film pt.”Short Curcuit”, który opowiadał o przygodach pewnego bardzo inteligentnego robocika. Byłem wielkim fanem tego filmu i postanowiłem przybrać imię głównego bohatera. Dobrze się złożyło, bo moim prawdziwym imieniem jest Jonathan. Ludzie zwykle wołają na mnie w skrócie - Johnny. Swoją muzyczną karierę zaczynałem od rapu, a każdy szanujący się raper musi mieć jakąś ksywę – zacząłem więc nazywać się Johny Five. Kiedy pojechałem do Francji, znajomi skrócili to jeszcze bardziej i tak zostałem – J. W rezultacie skończyłem jako J.Five.
J.Five to doskonały wokalista, ale także producent i autor tekstów. Jego debiut w świecie pop – krążek pt. „Sweet Little Nothing” nie pozostawia wątpliwości, że znany z hitu „Find A Way” J. Five, pozostanie z nami na długo.

J.Five, którego eskowi słuchacze znają przede wszystkim z hitu „Find A Way”, zaczynał swoją karierę jako hip hopowiec. Mieszkając w Stanach wydał nawet dwie hip hopowe płyty „Johnny Five Summer” i „Johny Five Classics”…
Wszystko zaczęło się kiedy byłem bardzo młody, miałem jakieś 12, 13 lat. Słuchałem wtedy głównie gangsta rapu. Moi rodzice nienawidzili takiej muzyki. Wiecie, to była bardzo buntownicza, negatywna muzyka, była na przekór dorosłym, więc od razu spodobała się młodym ludziom. Kiedy byłem trochę starszy, sam zacząłem rapować. Na zachodnim wybrzeżu powstał ruch młodych artystów gangsta. Szybko rozprzestrzenił się na całe Stany. Postanowiłem więc do nich dołączyć. Podróżowałem z plecakiem, chodziłem na wszystkie koncerty, brałem udział w bitwach na rymy. Wszystko to było bardzo ekscytujące, zupełnie nowe i dorośli nie mieli nad tym kontroli. Czułem się wolny.
Z czasem hobby przerodziło się w pracę…
Później sam zacząłem pisać własną muzykę. Nie był to już tylko freestyle z przyjaciółmi, ale poważna produkcja. Moje zainteresowania szybko wykroczyły poza hip hop- zacząłem wykorzystywać także elementy funku, rocka i wszelkich innych gatunków, które wpadały mi w ucho.
Właśnie taką niesamowitą mieszankę brzmień i klimatów możecie odnaleźć na pierwszej popowej płycie J. Five „Sweet Littre Nothing”, z której pochodzą znakomite kawałki „Find A Way” i „Modern Times”.

„Sweet Little Nothing” to najnowszy krążek artysty znanego jako J.Five. Najnowszy kawałek Jeja „Find A Way” od wielu tygodni doskonale radzi sobie również na polskich listach hitów. Zapytaliśmy wokalistę, czy podobnych klimatów możemy spodziewać się po całym krążku…
To zdecydowanie popowa płyta. Kawałki, które się na niej znalazły spełniają podstawowe założenie utworów popowych – mają zwrotki i chwytliwe refreny. Jeśli chodzi o brzmienia, którymi się inspirowałem, to tak naprawdę na płycie można znaleźć wiele różnych gatunków – od rocka, przez funk, reggae, aż do folku! Pokazałem też co nieco swoich hip hopowych korzeni. Ogólnie powiedziałbym, że jest to płyta popowa, na której odnaleźć można wrażliwość i wnikliwą obserwację świata, charakterystyczna dla hip hopu.
J.Five zaczynał swoją muzyczną karierę jako hip hopowiec. Wydał nawet dwie raperskie płyty. Zapytaliśmy artystę, czy nie żałuje, że teraz przeszedł na stronę muzyki popularnej...
Dla mnie najważniejsze jest to, że nagrywam w zgodzie z samym sobą. Nigdy nie czułem się hard corowym raperem. Lubię podśpiewywać sobie pod prysznicem, lubię śpiewać o prostych i miłych sprawach. Nie chcę tworzyć gniewnej, buntowniczej muzyki. Chciałbym śpiewać dla młodych ludzi. I wydaje mi się, że to właśnie teraz robię.
Nie ma wątpliwości, że pierwszy popowy krążek J. Five „Sweet Little Nothing” spełni oczekiwania zarówno młodszej, jak i dojrzałej części słuchaczy. Po prostu, znakomite kawałki takie jak „Find A Way” wpadają w ucho wszystkim fanom dobrej muzyki.

Krążek „Sweet Little Nothing”, to już trzecia płyta w karierze J. Five. Dwa pierwsze albumy powstały w USA i zawierały typowo hip hopową muzykę. Tymczasem najnowsze dzieło J. Five, z którego pochodzą hity „Modern Times” i „Find A Way”, jest zdecydowanie popowe i nosi niezobowiązujący tytuł „Sweet Little Nothing” – czyli „Takie małe słodkie nic”.
Rzeczywiście, przed wydaniem „Sweet Little Nothing” nagrałem dwie płyty niezależne. Miały zdecydowanie poważniejszy charakter niż mój najnowszy krążek. Tym razem zależało mi na zdobyciu nowych słuchaczy. Nie mogłem, po prostu ogłosić wszem i wobec – „Hej jestem najlepszy, słuchajcie mojej muzy!”. Postanowiłem osiągnąć ten cel proponując ludziom lekki i przyjemny materiał. Wiecie, to tak jak kiedy chcesz zdobyć względy nowopoznanej dziewczyny. Nie podejdziesz przecież do niej i nie zaczniesz znajomości od oznajmienia, że jesteś alkoholikiem, kłębkiem nerwów i generalnie masz tendencję do zdradzania swoich dziewczyn. Zaczniesz delikatnie, od komplementów, miłych uśmiechów itd. Będziesz chciał ją rozweselić. Taki cel ma właśnie także mój nowy album. Mam nadzieję, że ludzie, którzy go posłuchają, uśmiechną się do siebie i pomyślą, że to bardzo miła, fajna muzyka.
Patrząc na popularność znakomitych hitów J. Five „Find A Way” i „Modern Times”, nie ma wątpliwości, że cel został osiągnięty. Krążek „Sweet Littre Nothing”, to z pewnością nie ostatnie słowo J.Five na muzycznej scenie pop.

Pierwszym wielkim hitem z najnowszej płyty J.Five pt. „Sweet Little Nothing” jest oczywiście dobrze już znany eskowym słuchaczom hit „Find A Way”.
To chyba najpoważniej brzmiąca piosenka na całej płycie. Znalazłyby się może jeszcze co najwyżej dwie piosenki o podobnie melancholijnym brzmieniu. Mimo nieco smutniejszej melodii, wymowa tego kawałka jest jak najbardziej pozytywna. Śpiewam w niej młodym ludziom, że mimo przeciwności losu, wszystko jest tak naprawdę możliwe. Trzeba tylko konsekwentnie dążyć do celu.
A o czym opowiadają pozostałe utwory na płycie.
Niektóre z nich nie mówią o niczym konkretnym, inne opowiadają o dziewczynach, jeszcze inne o rodzinie, czy też szalonych życiowych pomysłach. Z założenia jednak chciałem, by ludzie podchodzili do tych tekstów na luzie, nie traktują bowiem o niczym bardzo poważnym.
Wszystkich miłośników oryginalnych mieszanek styli muzycznych, wpadających w ucho melodii i lekkodusznych tekstów, zapraszamy do przesłuchania albumu J.Five „Sweet Little Nothing”. Trzeba przyznać, że obok rewelacyjnego hitu „Find A Way”, krążek ten kryje jeszcze wiele ciekawych muzycznych propozycji.

J.Five jest z pochodzenia Amerykaninem, ale ostatnie kilka lat spędził w Paryżu. Tam też powstała jego najnowsza płyta pt. „Sweet Little Nothing”. Życie pomiędzy dwoma kontynentami zmusza J.Five do częstego podróżowania…
Taki tryb życia sprawia, że jestem wciąż zajęty, nie pozostawia mi czasu na beztroskie wariactwa. Wiecie, kiedy siedzę za długo w jednym miejscu, zaczyna mi normalnie odbijać. Obecnie jestem tak zajęty pracą, że nie przychodzą mi do głowy żadne głupie pomysły, więc jest to zdecydowanie duży plus. Myślę tez, że dzięki tym podróżom poznałem wielu bardzo interesujących ludzi i wiele bardzo odmiennych kultur. Odwiedziłem już mnóstwo krajów i spotkałem na swojej drodze przeróżne ciekawe osoby. Sądzę, ze dzięki tym doświadczeniom bardzo wydoroślałem.
Zapytaliśmy J.Five gdzie czuje się lepiej – w europejskiej Francji, czy też rodzimych Stanach...
Bardzo lubię oba te miejsca. Kiedy przebywam w Europie, nie mogę się doczekać, żeby wrócić do Stanów, a kiedy jestem w Stanach marzę o Europie. Obecnie moim domem jest Paryż. Tutaj właśnie nagrałem moją ostatnią płytę. Zajęło mi to trzy miesiące. Przez cały ten czas nieustannie kursowałem pomiędzy Stanami, a Europą. Byłem pod niesamowitą presją, by jak najszybciej skończyć pracę nad krążkiem. W Paryżu współpracowałem z dwoma producentami. Dzień i noc siedzieliśmy zamknięci w małym studiu pracując nad płytą. W końcu przygotowaliśmy 30 premierowych piosenek, z których trzynaście znalazło się ostatecznie na krążku. Nigdy wcześniej nie nagrałem płyty w tak ekspresowym tempie. Kosztowało mnie to tyle stresu, że chyba nie chcę już pracować pod presją czasu.
Wysiłek włożony w nagrywanie albumu zdecydowanie się jednak opłacił. Słuchając doskonałego kawałka „Find A Way” czekamy z niecierpliwością na kolejne znakomite hity J.Five.