Popularność zdobyta na ekranie czy na scenie to dla gwiazd ogromny kapitał. Dzięki sympatii fanów z całego świata celebryci bez problemu rozkręcają swoje biznesy i sprzedają swoje produkty - znane nazwisko na pudełku to działa jak magnez. Część gwiazd ma jeszcze większe ambicje i marzy o karierze politycznej. Najlepszym przykładem tego jest Arnold Schwarzenegger, który przez osiem lat sprawował funkcję gubernatora Kalifornii.
Polecany artykuł:
Nie wszyscy trzeźwo oceniają jednak swoje polityczne szanse. W ubiegłym roku Amerykanie śledzili poczynania Kanye Westa, który wymarzył sobie fotel prezydenta USA. Raper wydał na kampanię prezydencką miliony i przypłacił to kryzysem małżeństwa z Kim Kardashian. Ostatecznie uzyskał tak niski wynik, że nie wspominały o nim nawet serwisy informacyjne.
Dwayne Johnson na prezydenta?
O swoich ambicjach prezydenckich już w 2017 roku mówił głośno Dwayne Johnson. Nie ma wątpliwości, że aktor cieszy się ogromną popularnością - gwiazdor od lat trafia do czołówek najbardziej lubianych gwiazd Ameryki, a jego konto na Instagramie śledzi aż 228 milionów osób. Czy to jednak wystarczy, by zasiąść na fotelu prezydenta po Joe Bidenie?
Niewykluczone, że... tak. The Rock z dumą pochwalił się teraz na swoim profilu wynikami najnowszego sondażu Newsweeka, z którego wynika, że aż 46 procent Amerykanów mogłoby poprzeć jego kandydaturę.
Uniżony???Nie sądzę, żeby nasi Ojcowie Założyciele KIEDYKOLWIEK wyobrażali sobie łysego, wytatuowanego, pół-czarnego, pół-Samoa, pijącego tequilę, jeżdżącego ciężarówką, faceta z saszetką dołączającego do ich klubu - ale jeśli to się kiedykolwiek zdarzy, to się stanie. Będę miał zaszczyt służyć wam, ludzie ????
- napisał aktor.
Wygląda na to, że The Rock naprawdę uwierzył w swoje możliwości. Myślicie, że wystartuje w kolejnych wyborach?