Agnieszka Woźniak-Starak od lat związana jest z polskim show-biznesem. Na jej Instagramie można nie tylko podziwiać fotki z jej życia zawodowego, ale także z prywatnego.
Nie od dzisiaj wiadomo, że prezenterka to wielka miłośniczka zwierząt, a w szczególności psów. Często zachęca internautów do adopcji czworonogów, a sama ma ich aż siedem.
Niestety najgorsze w posiadaniu zwierzaka są pożegnania. Śmierć ukochanego pupila to zawsze cios dla jego właścicieli. Teraz z tak smutnym momentem musi mierzyć się Agnieszka, która kilka godzin temu w social mediach poinformowała o śmierci jamnika Judy, tym samym przytaczając jego niezwykle ciekawą historię.
Polecany artykuł:
- pisała.
Przesyłamy dużo siły!
Zobacz też: Uroczego psiaka Dua Lipy i Anwara Hadida
Kto z Was oglądał film „Sztuka Kochania. Historia Michaliny Wisłockiej”, ten z pewnością pamięta uroczego psiaka, który kręcił się przy głównej bohaterce. To właśnie Judy!
Szczegóły zdradziła na Instagramie prezenterka.
Żegnaj maleńka, byłaś bardzo dzielną jamniczką. Judy trafiła do nas z planu filmu „Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej”. Michalina Wisłocka kochała jamniki i chociaż na początku Piotrek nie chciał słyszeć o psie na planie, dał się jednak przekonać, a duża w tym zasługa Magdy Boczarskiej i Marysi Sadowskiej, że Wisłocka bez jamnika to nie Wisłocka. Przyjechały jamniki, casting wygrała Judy. Z niedowładem nogi, kulawa, nie pachniała najlepiej, jednak grała brawurowo. W zasadzie to Magdzie zawdzięczam to, że Judy trafiła do nas, bo to ona odkryła, że nasza mała aktorka nie ma domu. To znaczy ma, ale tymczasowy, jest bowiem pod opieką fundacji @sosdlajamnikow, która na co dzień pomaga psom tej rasy. Do fundacji trafiła zaś aż z ukraińskiego schroniska, gdzie prawie straciła życie.
Decyzja była prosta, jamnik zostaje u nas. Co na to Judy? Judy od wejścia do domu poczuła się jak u siebie, nie musiała się specjalnie adaptować, ona po prostu przyszła tu rządzić. Uparta, wesoła, zawsze w gotowości do zabawy i do głaskania. Patrzyła w oczy z taką miłością, że nie było opcji, trzeba było ją kochać. Chociaż ona najbardziej kochała Pikusia, wręcz obsesyjnie. Czekała na niego, kiedy szła jeść, nie poszła bez niego na spacer, razem spali, byli nierozłączni. A dziś rano było tak cicho… nawet nie zdawałam sobie sprawy, ile życia wnosiła do naszego stada. Miała tylko trzy sprawne łapy, chore serduszko, a wszędzie było jej pełno. I codziennie udowadniała, że jamnik to nie rasa, to stan umysłu. Do zobaczenia kochana, byłaś królową życia, będziemy za Tobą bardzo tęsknić ?