ludzie z pasją

Na 18 metrach kwadratowych ma dwie choinki, a na nich setki bombek z czasów PRL. Odwzorował drapak z domu babci [ZDJĘCIA]

2024-01-03 14:57

- Ludzie pytają, ile właściwie mam tych bombek. Kiedyś liczyłem, ale po tysięcznej przestałem. Większą choinkę ubierałem przez cztery dni. Udała się! Postoi na pewno do lutego. Ale mniejsza też jest dla mnie niezwykle ważna. Drapak. Moja babcia miała dokładnie taką, a na niej bombki bardzo podobne do moich - mówi Maciej Falowski, bydgoszczanin, który od lat kolekcjonuje bombki z czasów PRL i starsze.

Bydgoszczanin kolekcjonuje bombki z PRL. Są teraz sporo warte

Po przekroczeniu progu malutkiego, przytulnego mieszkania, czuję zapach Bożego Narodzenia. Cytrusy, pierniki, wanilia? Nieważne. Błyskawicznie zapominam o tym, co czuć, bo zajmuję się tym, co widać. Na 18 metrach kwadratowych stoją aż dwie choinki. Najpierw przyglądam się niepozornemu drzewku. Kilkadziesiąt lat temu podobne można było zobaczyć w niemal każdym domu. Drapak - tak się na nie mówiło, bo urodą nie grzeszy. Ale do dziś przywołuje ducha minionych świąt.

W latach 50., 60 i 70. na choinkach wieszało się muchomorki, matrioszki, marynarze, sople

 - W latach 70. taką samą choinkę podarowała nam moja babcia. Kiedy byłem dzieckiem, przyglądałem się jej w każde Boże Narodzenie. Wieszaliśmy na niej dokładnie takie lampki i bardzo podobne bombki, jak dziś wieszam ja. Kształtki i okrągłe, koniecznie szklane, ręcznie malowane. Wtedy najwięcej było pajacyków, muchomorków, sopli, szpiców, bałwanków, matrioszek, marynarzy, psów, kotów... Mam takich sporo - opowiada Maciej Falowski, bydgoszczanin, który od lat kolekcjonuje bombki z czasów PRL i starsze. - Niektóre z mojej kolekcji wisiały na choinkach tuż po wojnie. Mam też sporo nowych, ale robionych dokładnie tak, jak w PRL-u, także na indywidualne zamówienie. Dzięki temu, że są firmy, przyjmujące takie zlecenia, poza bombkami w kształcie postaci z dawnych bajek, jak gąska Balbinka, Jacek i Agatka czy Bolek i Lolek, teraz na mojej choince są też np. postaci przypominające te z bajki o Myszce Miki czy Kaczorze Donaldzie. Jest i czubek, którego jeszcze nie powiesiłem. Wymyśliłem go, wzorując się na obrazkach i zdjęciach dawnych ozdób - dodaje.

Wiosenny motyw na choinkowym czubku z reflektorkami

Pan Maciej szybko wyjmuje go gdzieś z szafy, a potem jego ruchy się zmieniają. Działa jakby w zwolnionym tempie, z precyzją, jest maksymalnie skupiony. Wolno wydobywa z kartonika różowo-czarny czubek ze srebrnym szpicem, dekorowany na szczycie czterema maleńkimi bombkami z przetłoczeniami (takie bombki z dziurką są zwane reflektorami), zdobiony konwaliami. Majstersztyk.

W centralnym punkcie tego mieszkania stoi jednak inna choinka. Wysoka do sufitu, rozłożysta. Jej gałęzie uginają się od przeróżnych bombek, poza nimi są światełka, anielskie włosy i kilka papierowych ozdób, zrobionych przez przyjaciół pana Maciej. Ubieranie jej zajęło mu na początku grudnia cztery dni. Postoi do początku lutego, może trochę dłużej. Na jednej z gałęzi przysiadł drewniany ptak - to także ozdoba, jaką pamiętają nasze babcie. Nie wisi, trzyma się dzięki klipsowi, jak jeszcze kilka innych ozdób. Pozostałe są przymocowane haczykami, nie wiszą na wstążce czy żyłce.

- Dzięki temu się nie przekręcają, a to ważne np. w przypadku reflektorów, bombek w kształcie głów Mikołaja, z wymalowanym twarzami, ale też innych, które zdobienia mają z przodu - tłumaczy pan Maciej.

Dziś bombki powstają tak jak w PRL-u

Kolekcjoner uwielbia święta od zawsze, a zbiera bombki od 2016 roku, kiedy zamarzyło mu się odwzorowanie choinki z rodzinnego domu. Pan Maciej odwiedza fabryki bombek, a w jego kolekcji są też tłoki, czyli wzorniki, narzędzia do robienia wgłębień jak w bombkach - reflektorach. Kupił je w niedziałającej już fabryce bombek. Wokół swojej pasji stworzył społeczność. Ludzie poznają się w sieci, żeby wymieniać się informacjami o bombkach z czasów PRL, dzielić wiedzą o tym, jak powstają, wymieniać się nim, podrzucać sobie ogłoszenia o sprzedaży. Co jakiś czas organizują zloty w Warszawie.

Okrągłe, jednokolorowe vs. ręcznie malowane, wolno dmuchane kształtki

- Najbardziej lubię kształtki, ręcznie robione, wolno dmuchane, nie z formy. Powstają dokładnie tak, jak lata temu, są malowane ręcznie, dlatego nie ma dwóch identycznych,  nawet jeśli powstały według tego samego wzoru - mówi Maciej Falowski. - Mam też okrągłe bombki, na których są ręcznie malowane wzory, np. narciarze. To zupełnie inna estetyka od tej, którą znamy dziś, inna kolorystyka, na tym polega cały urok. Dziś najczęściej stawiamy na jednokolorowe bombki kuliste. Kiedyś triumfy święciły te z wzorkami czy te w kształcie grzybków, szyszek, mikołajów lub sopli. Wiele z nich wciąż gości co roku na naszych drzewkach. Może są to bombki z zakładów w Chorzowie, a może te importowane z Czechosłowacji - dodaje.

Świąteczne dekoracje jednak zdobią Stary Fordon w Bydgoszczy