morderstwo

i

Autor: Dawid Olszewski

Morderstwo w Bydgoszczy! Nowe fakty. Dwie osoby nie żyją, dwie kobiety ciężko ranne. Rozmawiamy ze świadkami

2023-02-11 20:38

Podwójne zabójstwo przy ulicy Pestalozziego w Bydgoszczy! We wtorek, 7 lutego policja znalazła zwłoki dwóch mężczyzn. Tuż obok znajdowały się dzieci. Dwie kobiety zostały natomiast ciężko ranne i trafiły do szpitala z poważnymi obrażeniami ciała. W sprawie trwa śledztwo. Z mieszkańcami bloku, w którym doszło do zdarzenia rozmawiał nasz reporter. Natomiast o tym, co zaszło na miejscu opowiedziała jedna z poszkodowanych kobiet.

We wtorek, 7 lutego w godzinach wieczornych policja otrzymała zgłoszenie o awanturze domowej w jednym z budynków przy ulicy Pestalozziego. Po przyjeździe na miejsce, funkcjonariusze zastali makabrę.

- Po siłowym wejściu do mieszkania, z pomocą straży pożarnej, policjanci zastali w mieszkaniu dwóch nieżyjących mężczyzn (25 l. i 22 l.) oraz dwie dziewczynki w wieku 5 i 3 lata, a także 71-latkę z obrażeniami. Obie kobiety: 25 i 71-letnia trafiły do bydgoskich szpitali. Dzieci, które nie doznały obrażeń fizycznych, przebywają w placówce opiekuńczej na terenie Bydgoszczy, gdzie objęte są specjalistyczną pomocą - informuje mł. insp. Monika Chlebicz, rzecznik prasowy KWP Bydgoszcz.

Według nieoficjalnych informacji – młodsza z kobiet trafiła do szpitala w stanie krytycznym!

Mieszkańcy lokalu przy ul. Pestalozziego to obywatele Ukrainy. Jak udało się ustalić - 25-letni Ukrainiec przyszedł do mieszkania swojej żony, również 25-latki. Para miała razem dwójkę małych dzieci. Kobieta od jakiegoś czasu związana była z innym mężczyzną, również pochodzącym z Ukrainy 22-letnim mężczyzną.

Babcia 25-latki zdradziła, że mąż kobiety nie miał problemu z tym, że ta spotyka się z kimś innym. Głównym powodem awantury miały być dzieci. Według relacji poszkodowanej, 25-letni mąż miał w pewnym momencie zacząć dźgać wszystkich. 25-latka i jej babcia zostały poważnie ranne. Jak dodaje policja - po całym zajściu sprawca prawdopodobnie popełnił samobójstwo.

- To było około ósmej wieczorem. Przyjechały cztery karetki, trzy radiowozy policyjne, ale o tym, co się stało nie mieliśmy pojęcia. Nikt nie chciał udzielić nam żadnych informacji. Ja tylko widziałam, jak dzieci wynosili do karetki. Nie szły o własnych nogach. Ratownicy je nieśli. Tragedia, nie mogliśmy zasnąć – mówi jedna z mieszkanek bloku.

Z mieszkańcami budynku, w którym doszło do makabrycznych wydarzeń rozmawiał nasz reporter - Dawid Olszewski.

Dlaczego kot przymila się do podstawki na kubek

- Mąż wracał z pracy i mówił, że nie da rady przejechać. Wszędzie tyle policji. Czy coś się pali? Nie wiedzieliśmy. Dopiero po godzinie czy dwóch wszystkiego się dowiedzieliśmy - poinformowała nas sąsiadka.

- Przyszła pani z panem do pana z panią, pokłócili się. Były tam też dzieci. Być może żona broniła swojego męża przed tym drugim mężczyzną. Na początku przestraszyliśmy się i pomyśleliśmy, że był to przypadkowy napad, że strach mieszkać tutaj. Potem wyszło, że prawdopodobnie coś w domu się stało. Jakaś awantura rodzinna – dodaje kolejny z mieszkańców.

Mundurowi cały czas pracują na miejscu. Sprawa została objęta śledztwem pod nadzorem prokuratora. Niebawem podamy więcej informacji.

Grupa ZPR Media sprzeciwia się głoszeniu opinii noszących znamiona mowy nienawiści przepełnionych pogardą czy agresją. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, powiadom nas o tym, klikając zgłoś. Więcej w REGULAMINIE