Sonia

i

Autor: nadesłane/pixabay

Lekarz z Bydgoszczy znęcał się nad swoim psem? Prokuratura sprawdza mężczyznę

2023-01-11 13:16

Prokuratura przesłuchała bydgoszczanina, który według relacji świadków miał znęcać się nad swoim psem. Mężczyzna tłumaczył, że pejcz z rozciętym rzemieniem, którym miał uderzać zwierzę, to tylko ulubiona zabawka psa. Jak zdradziła nowa właścicielka charta– mężczyzna ma być rzekomo lekarzem. Prokurator i policja sprawdza, czy doszło do złamania prawa. Sprawę poruszyła Gazeta Wyborcza.

O tej sytuacji zrobiło się głośno jesienią zeszłego roku w mediach społecznościowych. Jak tłumaczyła dwójka bydgoszczan – Roksana i Maciej, pewnego wieczoru do pizzerii w Fordonie miał wbiec pies rasy chart rosyjski. Pies był bez obroży. Kobieta i mężczyzna wyszli z lokalu by poszukać właściciela.

Jak relacjonowali – gdy właściciel psa się pojawił, zwierzę miało wykazywać objawy panicznego strachu, na co mężczyzna odpowiedział, że „ona już dobrze wie, że czeka ją kara”.

Według Roksany i Macieja pies próbować zwyczajnie uciec przed właścicielem, stąd pojawił się w pizzerii. Nie bez powodu. Mężczyzna miał wyciągnąć na oczach dwójki bydgoszczan pejcz z rozciętym rzemieniem, a następnie uderzać nim przestraszone zwierzę.

Roksana i Maciej zgłosili tę sytuację na policję. Okazało się, że wcześniej jeden z bydgoszczan również zgłosił zaginięcie charta rosyjskiego. Był to oczywiście właściciel katowanego zwierzęcia o imieniu Sonia. W kolejnych dniach interweniować w sprawie próbował też OTOZ Animals. Właściciel nie wpuścił jednak pracowników do mieszkania.

Widmo Brockenu uchwycone w obiektywie kamery. Spektakularne widowisko!

Po opisaniu sytuacji na Facebooku, sprawą zainteresowała się pani Lidia, która znała psa i właściciela z widzenia – na spacerach w parku. Sama ma w domu dwa charty szkockie.

– Sonia biegała z nimi kilka razy na myślęcińskiej polanie. Postanowiłam więc pomóc. Skontaktowałam się z jej ówczesnym właścicielem i zaproponowałam, by przekazał mi Sonię. Po kilku dniach pan przystał na moją propozycję. Przywiózł mi Sonię, spisał ze mną stosowną umowę i w ten sposób stałam się pełnoprawnym właścicielem borzojki – cytowali panią Lidię dziennikarze Metropolii Bydgoskiej.

Pies potrzebował opieki weterynaryjnej. Nie miał również przeprowadzonych obowiązkowych szczepień. Pani Lidia utworzyła zbiórkę na pomoc w pokryciu kosztów opieki nad zwierzęciem. Jak zdradziła w rozmowie z Gazetą Wyborczą – właściciel Soni jest lekarzem.

Jak ustalili dziennikarze wyborczej – sprawą zajmuje się policja i Prokuratura Bydgoszcz-Północ. Należy ustalić, czy właściciel psa łamał ustawę o ochronie zwierząt. Jak zaznaczył Adam Lis z bydgoskiej prokuratury - mężczyzna tłumaczył, że bicz, który widzieli świadkowie jest tylko ulubioną zabawką charta.

Obecnie prokuratura czeka na opinię weterynarzy, którzy rozwieją wszelkie wątpliwości co do stanu zdrowia zwierzęcia, oraz – czy rzeczywiście nad psem znęcano się przeszłości.