Gołoledź to gwałtowne zamarzanie spadających kropli deszczu lub mżawki przy zetknięciu z bardzo wyziębionym podłożem. Wówczas powstaje gładka pokrywa lodowa. Dla pieszych i kierowców oznacza to olbrzymie utrudnienia w poruszaniu się.
Ratownik z Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Bydgoszczy podpowiada, jak radzić sobie w czasie gołoledzi.
Przede wszystkim trzeba chodzić powoli - ważny jest tzw. chód pingwina.
Ludzie na co dzień chodzą wyprostowani, przez co masa ciała jest podzielona równo na dwie nogi. Zdaniem niemieckich chirurgów zwiększa to ryzyko upadku na śliskiej nawierzchni. Radzą by poruszać się jak pingwiny – czyli pochylić się do przodu, aby środek ciężkości znajdował się na nodze, która jest z przodu i chodzić małymi, krótkimi krokami - mówi Krzysztof Wiśniewski z bydgoskiego pogotowia.
Warto włożyć buty na płaskiej powierzchni. Ważne jest też, by nie trzymać niczego w rękach - w przeciwnym razie nie będzie możliwości odzyskania równowagi i ochrony przy upadku.
Ratownik podpowiada, by przyjmować upadek całym ciałem, a nie tylko jedną częścią ciała. Upadek na dłoń lub łokieć obciążą kości i stawy, a to powoduje złamania. Lepiej chronić się przedramieniem, a nie dłonią. Upadając do tyłu, chroń bezwzględnie głowę – zegnij się w pół, amortyzuj upadek najpierw pośladkami, a dopiero później grzbietem – zrób tzw. „kołyskę” z przygięciem głowy do klatki piersiowej. Zakładaj grubą czapkę – to też ochrona głowy.
W przypadku upadku i obrażeń kończyn górnych pamiętaj o szybkim zdjęciu wszystkich pierścionków, czy obrączek. W przypadku obrażeń bardzo szybko pojawia się obrzęk palców i za chwilę zdjęcie biżuterii będzie niemożliwe. Wymagane będzie wtedy ich szybkie przecięcie, aby nie doszło do niedokrwienia palców - dodaje Wiśniewski.
Najczęstsze obrażenia podczas upadków to złamania nadgarstka, stawu skokowego, obrażenia głowy, u osób starszych często złamania kości udowej i miednicy.
