W przypadku trzeciej linii metra, które będzie prowadziło na Gocław, dużo zależy od funduszy unijnych.
- Jeśli nie będzie wsparcia ze strony Unii, ani z budżetu krajowego, nie zbudujemy kolejnej linii - mówił podczas spotkania z dziennikarzami Rafał Trzaskowski, prezydent stolicy. - Nasz wkład własny to ok. 1 mld zł. Wystarczy nam na jedynie trzy stacje.
Problem w tym, że - jak podaje Trzaskowski - rząd ograniczył w KPO finansowanie miejskich inwestycji kolejowych - do kolei zalicza się w Polsce także metro. Poza tym same instytucje unijne zmieniły swoje podejście w kwestii metra - zaliczają je do puli komunikacji zbiorowej. W rezultacie nie można skorzystać m.in. ze środków w ramach CEF-u.
- Zabiegamy o to, by metro było traktowane jako kolej - powiedział wiceprezydent Warszawy Michał Olszewski. - Decyzji spodziewamy się jeszcze w tym roku.
Trwają też dyskusje nad dalszymi pracami nad ostatnim odcinkiem zachodniej części II linii metra, które ma kończyć się na Karolinie. Umowa na projekt i budowę ostatniego odcinka metra na Karolin została zawarta jeszcze w listopadzie 2018 roku. Choć cały kontrakt, według pierwotnych założeń, miał zakończyć się jesienią bieżącego roku, nadal nie ruszyły żadne prace w terenie. Jest jednak szansa, że to się wkrótce zmieni.
- Miałem rozmowę z dyrektorem Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska i mamy zapewnienie, że większość uzgodnień środowiskowych ma trafić do nas pod koniec przyszłego miesiąca - dodaje Michał Olszewski.
To daje niejako nadzieję na jakiś postęp w pracach nad tym odcinkiem, ale w trakcie tych ponad 3 lat od momentu zawarcia umowy pojawiły się inne problemy - przez pandemię, wojnę na Ukrainie podrożały m.in. materiały. W rezultacie trzeba spodziewać się, że wstępne koszta zawarte w umowach przejdą waloryzację.
- Rozmawiamy z wykonawcą, jaką widzi różnicę względem oferty z 2018 r. Wartość ta nie jest jeszcze znana - mówi Olszewski. - Mieliśmy spotkania na najwyższym szczeblu. Pytaliśmy właściciela firmy Gulermak – jest zdeterminowany, by inwestycję realizować - dodał.
Na razie jednak nie wiadomo, jakiego rzędu byłaby to waloryzacja. Wiceprezydent nie poinformował też, skąd Warszawa weźmie pieniądze na pokrycie tej różnicy - nie mówi się w tym przypadku o kwotach rzędu kilkudziesięciu, lecz kilkuset milionów złotych.