Osobliwości Pomorza i Kujaw

Zapora we Włocławku. skutki jej powstania

2023-10-23 9:11

Pomysły na regulację Wisły kolejną tamą wracają z regularnością godną wiosennych przyborów wody na tej rzece. Od ponad 50 lat – niemal od początku powstania koncepcji Kaskady dolnej Wisły. dyskutuje się kolejnych zaporach, gdy tymczasem ta jedyna ledwie stoi.

Zapora we Włocławku

i

Autor: Facebook

W ostatnich latach medialna kampania zwolenników jak i przeciwników budowy kolejnej tamy przybrała jeszcze na sile. Czasu na dyskusję jest jednak coraz mniej, bo stan istniejącej Tamy we Włocławku grozi katastrofą budowlaną.

Powstanie zapory

W 1957 roku Komitet Gospodarki Wodnej Polskiej Akademii Nauk przygotował projekt regulacji dolnej Wisły. Według założeń na Wiśle miało powstać dziewięć stopni wodnych. Umożliwiłoby to nie tylko gromadzenie wody, produkcję czystej energii ale także regularny transport wodny na rzece. Zgodnie z projektem Kaskady dolnej Wisły kolejne stopnie wodne miały powstać w Wyszogrodzie, Płocku, Włocławku, Nieszawie (lub Ciechocinku), Solcu Kujawskim, Chełmnie, Opalenicy oraz w Tczewie. Z różnych przyczyn budowę pierwszej zapory rozpoczęto we Włocławku, już w 1963 roku. W efekcie 17 października 1970 roku oficjalnie oddano do użytku pierwszy stopień wodny wraz z elektrownią wodną o mocy 160,2 MW. Przeciętny przepływ wody na tamie to 930 m3 na sekundę, a maksymalna różnica poziomów przed i za zaporą to 10,5 metra. Przy okazji powstał oczywiście zbiornik zaporowy o powierzchni 7040ha (długość 59 km, szerokość do 2,5 km) mający pojemność całkowitą 408 000 000 m3 wody. Jak mówi inżynier Jacek Dejryng - Zgodnie z założeniami projektowymi  tama we Włocławku miała samodzielnie funkcjonować do 10 lat, potem częściowo odciążyłby ją kolejny stopień wodny. Przygotowania do jego budowy ruszyły wkrótce, jednak równie nagle się zakończyły z powodu problemów gospodarczych. Wkrótce o całej koncepcji zapomniano, w efekcie wraz ze zmianą ustroju odziedziczyliśmy budowlę, której przydatność jest dziś kwestionowana, a która wciąż jest źródłem problemów.

Czasy współczesne

Pierwsze informacje o pogarszającym się stanie zapory we Włocławku pojawiły się w latach 90-tych, po cyklicznej kontroli stanu technicznego przeprowadzonej przez specjalistów z IMGW. Okazało się, że tama wymaga pilnych prac remontowych, ale nawet one nie rozwiążą problemu. zapora od początku była projektowana jako element całego systemu stopni wodnych – a to oznacza że miała spełniać inne założenia niż gdyby była projektowana jako samodzielny obiekt - wyjaśnia Dejryng - W efekcie tak zaprojektowana tama, nawet po generalnym remoncie odsunęłaby jedynie widmo możliwej katastrofy w czasie. Już teraz maksymalna różnica poziomów lustra wody przed i za tamą sięga 14 metrów. W 1999 roku wybudowano tymczasowy próg podpiętrzający, mający choć częściowo zminimalizować skutki naporu wody. Wkrótce też do sejmu trafia projekt uchwały wzywającej Rząd do podjęcia działań zabezpieczających stopień wodny.

Tak rozpoczyna się kilkuletnia droga prawna, której finał związany z postanowieniem realizacji konkretnych działań minister środowiska przedstawił niedawno. Pod uwagę brano siedem wariantów zapobieżenia możliwej katastrofie budowlanej, wśród nich zarówno te proponujące budowę kolejnej tamy jak i te zmierzające do stopniowego wygaszania funkcji tamy we Włocławku aż do jej całkowitego rozebrania po kilku latach. Wstępne analizy ministerstwa, potwierdzone przez zespół niezależnych ekspertów za optymalne uznały realizację projektu opracowanego przez Hydroprojekt Warszawa. Projekt ten zakładał budowę nowego stopnia wodnego w Nieszawie, przy założeniu że będzie to ostatni stopnień wodny na Wiśle, trwale zabezpieczający zarówno zaporę we Włocławku jak i dolinę rzeki poniżej.

Widmo katastrofy

Biorąc pod uwagę pogarszający się od lat stan konstrukcji. Można z pewnością zakładać wizję katastrofy budowlanej. Woda zgromadzona w zbiorniku zaporowym zalałaby wtedy cześć Włocławka, Nieszawę, Ciechocinek oraz sporą część Torunia (m .in. zabytkową starówkę). Na obszarze tym mieszka obecnie ponad 300 000 ludzi, trudno oszacować potencjalną liczbę ofiar czy skale zniszczeń, ale z pewnością były by to wartości znaczne. Wystarczy przypomnieć powódź z 1997 roku – a w odróżnieniu od tamtej tragedii czasu na reakcję w przypadku runięcia tamy byłoby znacznie mniej. Równie groźne jak sama woda byłyby osady zalęgające obecnie na dnie zbiornika we Włocławku. Według ostrożnych szacunków znajduje się tam około 40 000 000 m3  różnego rodzaju toksycznych osadów, zawierających wiele zanieczyszczeń przemysłowych. Zniszczenie zapory oznaczałoby skażenie tym toksycznym szlamem setek tysięcy hektarów, a w dalszej kolejności katastrofę ekologiczna na dolnej Wiśle oraz w Zatoce Gdańskiej.

cdn...