Lex deweloper burowiec

i

Autor: A. Olejarczyk

Spotkanie w sprawie "lex deweloper" na Burowcu. "Nie da się mieć ciastka i zjeść ciastka"

Za tydzień katowiccy radni zadecydują, co dalej z "lex deweloper" na Burowcu. Grupa Pietrzak planuje wybudować osiedle domów jednorodzinnych w śladzie po dawnej linii kolejowej. Okoliczni mieszkańcy od kilku miesięcy sprzeciwiają się inwestycji. W tej sprawie zorganizowano spotkanie, na które zaproszono radnych, urzędników, mieszkańców i samego inwestora.

Trwa spór o "lex deweloper" w katowickim Burowcu. Inwestor Pietrzak od kilku miesięcy stara się o zgodę radnych na budowę osiedla w pasie po dawnej linii kolejowej. Najpierw w tym miejscu chciał postawić pięć bloków do sześciu pięter, ale po sprzeciwie mieszkańców wycofał wniosek. Wrócił z nowym: tym razem jego plan zakładał budowę osiedla domów jednorodzinnych.

Tymczasem mieszkańcy nadal są przeciwni pomysłowi dewelopera. Za oknami chcą widzieć zieleń i trasę rowerową, zamiast długiego rzędu budynków. Bowiem to właśnie tą drogą przebiega optymalna trasa velostrady Katowice-Sosnowiec. To jedna z kluczowych inwestycji Metropolii, na którą już ogłoszono przetarg.

Spotkanie zorganizowano w Miejskim Domu Kultury przy ul. Hallera 28. Sala była pełna ludzi, wręcz brakowało krzeseł. Obecnych było około 150 osób. Spotkanie rozpoczęło się od prezentacji inwestora.

- Ten projekt, który tutaj jest przedstawiony, jest jednym z nam najbliższych, a zarazem najbardziej kontrowersyjnych. Przez 30 lat naszej pracy nie mamy takiej inwestycji, której moglibyśmy się wstydzić. My wysłuchaliśmy opinii mieszkańców, zmieniliśmy koncepcję, zmniejszyliśmy liczbę kondygnacji. A teraz to my jesteśmy w patowej sytuacji, bo kupiliśmy działkę i nie możemy tam budować. Ja też nie mogę sobie pozwolić, żeby te działki zostawić i zasiać tam trawę. Jeśli nie otrzymamy zgody, to będziemy musieli wybudować tam to, na co miejscowy plan zagospodarowania zezwala, może jakieś magazyny - mówił Bogdan Pietrzak z Grupy Pietrzak.

Odpowiedział również na wątpliwości związane z bliskością inwestycji z pobliskim osiedlem Zimowym.

- Gdy rozmawiam z architektami, to choćby na południu Katowic są takie miejsca, gdzie zabudowa jest jeszcze bliższa - powiedział Pietrzak.

Przedstawiciele inwestora skomentowali również kwestię velostrady.

- Velostrada może przebiegać albo częściowo po gruncie inwestora, albo po stronie wschodniej. Trzeba pamiętać, że tamten wschodni teren jest przeznaczony pod komunikację. Aby ścieżkę poprowadzić na działce, która należy do inwestora, to trzeba by było po pierwsze wygładzić drogę, a po drugie zmienić miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego - mówił architekt z biura projektowego.

Padło pytanie z sali, czy byłaby możliwość użytkowania tej działki równocześnie dla inwestycji i dla velostrady. Na co inwestor odpowiedział, że działka będzie nieogrodzona, więc będzie można podjąć dyskusję z miastem.

Nie można mieć ciastka i zjeść ciastka

W drugiej kolejności mówił Adrian Sklorz ze stowarzyszenia "Prawo Ekologia Zdrowie". Zaprzeczył słowom inwestora o tym, że obie inwestycje mogą powstać w tym samym miejscu. Na tablicy wyświetlił rzut z góry na projekt inwestora.

- Niespecjalnie się wysilając widać, jakie są dysproporcje na mapie. Studium przewiduje w tym rejonie zabudowę mieszkaniową. Tutaj jest Mieszkanie Plus I, za trzy lata obok powstanie Mieszkanie Plus II. Pozostaje tylko pas zieleni, gdzie ma powstać inwestycja. Warto przypomnieć, że będą to domy trzykondygnacyjne, będzie trzeba zapewnić 143 miejsca parkingowe. Miejsca parkingowe będą przed domami, do tego pięciometrowa droga. Z pełną odpowiedzialnością taką zabudowę można nazwać gęstą - mówił Sklorz.

Na kolejnym slajdzie wyświetlił projekt osiedla, a na nim zarysowany optymalny przebieg velostrady. Przypomniał, jakie są wytyczne Metropolii dla trasy rowerowej: minimalny promień łuku wewnętrznego wynosi 35 m.

- Gołym okiem widać, że tutaj nie da się zachować tych warunków postawionych w przetargu. Równocześnie nie da się na działce po linii kolejowej połączyć obu inwestycji. Miasto będzie musiało podjąć decyzję, co wybrać. Nie da się zjeść ciastka i mieć ciastka - powiedział Sklorz.

W odpowiedzi inwestor przypomniał, że velostrada dopiero będzie projektowana, a on i tak nie odpowiada za jej projekt.

Przeciwko inwestycji są mieszkańcy, rowerzyści i rady dzielnicy 

Przytoczono również wyniki konsultacji dotyczących inwestycji "lex deweloper". 734 osób było przeciwko, a tylko jedna osoba zagłosowało za. Plany dewelopera zaopiniowały również dwie rady dzielnicy z Szopienic i Dąbrówki Małej.

- Radni Katowic już wkrótce będą musieli zadecydować, co jest potrzebne mieszkańcom. Dlatego tutaj pokazujemy, jakie są argumenty przeciw tej inwestycji. Z perspektywy nie tylko dzielnicy, ale i miasta, a nawet rejonu, istotne jest pozostawienie tego korytarza - mówił Sklorz.

Krzysztof Popławski ze stowarzyszenia Rowerowe Katowice: - W Kopenhadze 62 procent osób dojeżdża do pracy na rowerze. W Polsce jest to tylko 16 procent. Dlatego ta velostrada jest zasadna, by więcej osób przesiadło się na rower, zamiast wybierać samochód. Większość osób przerzuca się na rower ze względu na czas. Jeśli wybudujemy velostradę w optymalnym przebiegu, powstanie alternatywa dla drogi S86, która jest drugą, najbardziej zatłoczoną drogą w Polsce i już dawno przekroczyła swoje limity.

Inwestor: "to miasto powinno się rozwijać" 

Na koniec udzielono głosu inwestorowi. 

Bogdan Pietrzyk: - Mam wrażenie, że próbujecie państwo dyskretydować inwestycję planami velostrady. Ale nikt lata temu tymi działkami się nie interesował. Te działki są już wyprzedane różnych inwestorom i bardzo wątpliwe jest, by velostrada tutaj powstała. Zresztą ja sobie tak myślę, że gdyby pan Adrian tutaj rządził, to w mieście wszystkie inwestycje by stanęły.

Na jego słowa na sali rozgorzała dyskusja. Ludzie z sali przekrzykiwali się wzajemnie, dopiero po chwili sytuacja wróciła do normy. Wówczas głos zabrał radny.

- Tutaj jest jasno powiedziane, że nie da się osiedla budować. Miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego nie zezwala na taką budowę i kupił pan tą działkę z pełną świadomością, Gdyby nie "lex deweloper", który jest panu na rękę, nie miałby pan żadnej opcji na realizację swojej inwestycji - mówił jeden z radnych. 

Jedna z mieszkanek: - Ja mam ogromny żal do miasta, bo te działki PKP sprzedawało za psie pieniądze. My jako mieszkańcy nie zgadzamy się na tą inwestycję i chcemy, by miasto te działki wykupiło. Szkoda tylko, że to będzie teraz kosztować miliony zamiast grosze.

Beata Bala: - Na Komisji Rozwoju będziemy się pochylać nad tą kwestią, będą zaproszeni przedstawiciele GZM. Poznamy wtedy wszystkie szczegóły i zastanowimy się wspólnie, czy jest zasadne budowanie takiej inwestycji na tym terenie. My musimy się odnieść do faktów: do planu miejscowego, do realnej sytuacji, do potrzeb mieszkańców.