Stacja-widmo w Murckach w Katowicach

i

Autor: A. Olejarczyk

Katowice

Przystanek kolejowy, z którego nie odjechał żaden pociąg. Takie cudy tylko w Katowicach

Przystanek kolejowy w środku lasu, z którego nie odjechał żaden pociąg. Może i brzmi to jak historyjka dobra na prima aprilis, ale to nie żart. Mowa o stacji-widmo, która kilka miesięcy powstała w katowickiej dzielnicy Murcki.

Stacja-widmo w Katowicach. Tam nie przyjeżdżają żadne pociągi

Na katowicką stację-widmo zwrócił ostatnio uwagę Polsat News. I nie ma się co dziwić, bowiem nowiusieńki i całkiem pusty przystanek w środku gęstego lasu na pierwszy rzut oka sprawia absurdalne wrażenie. Ale od początku.

Stacja mieści się w dzielnicy Murcki przy ul. Tartacznej, ponad 700 metrów od najbliższych zabudowań. Gołym okiem widać, że teren nie został jeszcze do końca uprzątnięty. Część piaskowych skarp usypano kamieniami, a pozostała po kilku dniach deszczu zamieniła się w błoto. Przed wejściem na peron zobaczymy miejsca parkingowe dla niepełnosprawnych bądź strefę kiss&ride. Granicę między nimi można sobie wyobrazić, sugerując się znakami, bowiem na ziemi znajduje się tylko czarny żwir. Kawałek dalej przygotowano kilka stojaków na rowery.

Na przystanku znajdziemy ławeczki, niebieską tabliczkę z nazwą "Katowice Murcki" i przeszklone miejsce na rozkład jazdy. Tyle, że żadnego rozkładu jazdy tam nie ma, bowiem od grudnia - czyli od momentu oddania przystanku do użytku - na stację nie przyjechał żaden pociąg osobowy. Ale to najwyraźniej nie ma większego znaczenia dla mieszkańców Katowic, którzy chętnie odwiedzają przystanek. Skąd to wiemy? Wystarczy spojrzeć na kosz na śmieci, notabene transparentny. Wśród odpadów największą część stanowią butelki po małpkach i zgniecione puszki po piwie.

Jeśli chodzi o chodniki, to ich po prostu nie ma. Do przystanku od strony Murcek prowadzi ścieżka, a właściwie to leśna droga, wzdłuż której stoją miejskie latarnie. Jak tłumaczył Dawid Kwiecień z Katowickiej Agencji Wydawniczej w rozmowie z Polsat News, to mieszkańcy zgłaszali potrzebę oświetlenia, żeby "czuć się bezpiecznie, czuć się bardziej komfortowo". Trudno mówić o komforcie, stojąc prawie po kostki w błocie. Ale i tak fajnie, że jakaś ścieżka jest. Od strony Ochojca na horyzoncie nie było widać żadnej. Choć przecież w dzielnicy istnieje podobna stacja-widmo, więc w sumie wystarczy przyjść tam, żeby nigdzie nie dojechać.

Nowe przystanki na południu Katowic 

Jak już wspomnieliśmy, takich stacji kolejowych jest w Katowicach więcej. PKP Polskie Linie Kolejowe ramach rządowego programu budowy lub modernizacji przystanków kolejowych na lata 2021-2025 wybudowały na południu miasta cztery nowe przystanki. Inwestycja kosztowała ponad 10 mln zł.

Poza Murckami (Tartaczna) stacje powstały w Ochojcu (Waltera-Jankego) , Kostuchnie (Boya-Żeleńskiego) i Podlesiu (Saska). Zostały one rozmieszczone wzdłuż linii 142, która dotychczas była wykorzystywana dla ruchu towarowego. Biuro prasowe PKP PLK reklamowało inwestycję stwierdzeniami, że "nowe przystanki na południu Katowic zwiększą dostęp do kolei". 

Dlaczego pociągi nie kursują linią 142? 

Prace przy budowie nowych przystanków zakończyły się w listopadzie zeszłego roku. Początkowo mówiło się, że pociągi pasażerskie na linii 142 zaczną kursować już w grudniu. Tak się jednak nie stało, a powodów tej sytuacji było kilka.

Po pierwsze, poszło o finansowanie. Jak pisał w styczniu portal katowice24.info, władze Katowic i woj. śląskiego liczyły, że to Górnośląsko-Zagłębiowska Metropolia pokryje koszty połączeń. Jednak GZM zapłacić nie chciała, bo nie spodobały jej się połączenia zaproponowane przez Koleje Śląskie.

Po drugie, PKP Polskie Linie Kolejowa mają w planach budowę bezkolizyjnych skrzyżowań na linii 142. W Kostuchnie i Ochojcu wybudowane zostaną wiadukty kolejowe, a w Podlesiu - wiadukt drogowy. Ponadto na wysokości przystanku w Murckach powstanie mijanka, która docelowo zwiększy przepustowość linii. Ale do inwestycji jeszcze daleko i obecnie ruch pociągów na linii 142 mógłby doprowadzić do drogowego paraliżu na południu Katowic. A to nikomu nie jest na rękę.

Wreszcie argumentowano, że wkrótce rozpocznie się przebudowa węzła katowickiego na linii E 65. Prace powinny się zacząć jeszcze w tym roku i zajmą cztery lata. W związku z inwestycją pociągi będą jeździć objazdowo linią 142. Po co więc wprowadzać teraz rozkład jazdy, który za kilka miesięcy trzeba będzie zmienić?

To wszystko razem wzięte tłumaczy, dlaczego w Katowicach mamy cztery stacje-widmo. Zresztą taka powinna być kolejność powstawania - najpierw infrastruktura, a potem zabudowa. A że przykładowo na takim Ochojcu w najbliższej przyszłości może powstać potężne osiedle mieszkaniowe na tysiąc osób, każda inwestycja w transport zbiorowy jest tam na wagę złota. 

Co nie zmienia faktu, że wielu mieszkańców południa Katowic czekało na uruchomienie przewozów pasażerskich na linii 142 i wierzyło, że stanie się to w grudniu. A dziś mamy kwiecień i pociągów jak nie było, tak nie ma. Można wręcz powiedzieć, że Katowice doczekały się swojego peronu 9 i 3/4. Jest tak magiczny, że nie widać na nim żadnych pociągów.