Pożar prokuratury

i

Autor: Mapy Google/Pixaby

Wiadoości

Prokuratura w Katowicach stanęła w płomieniach. Nie zarządzono ewakuacji ani nie wezwano służb

13 lutego w biurach prokuratury mieszczących się w wieżowcu przy ulicy Wita Stwosza wybuchł pożar. Ogień pojawił się na 10. piętrze. Na miejsce nie wezwano straży pożarnej ani nie zarządzono ewakuacji. Pożar ugasili pracownicy.

Pożar prokuratury w Katowicach. Na miejsce nie wezwano straży pożarnej

Do pożaru budynku, w którym mieszczą się biurowce katowickiej prokuratury, miało dojść we wtorek, 13 lutego. Jak donosi "Gazeta Wyborcza" ogień miał rozprzestrzenić się na 10. piętrze budynku.

Był żywy ogień, całe dziesiąte piętro budynku spowiły kłęby dymu, ale nikt nie wezwał straży pożarnej, nie zarządzono też ewakuacji. Wszyscy udają, że nic się nie stało - zaalarmowali "GW" pracownicy wieżowca zajmowanego przez katowickie prokuratury.

Skontaktowaliśmy się z rzecznikiem prasowym Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Katowicach. Kpt. Rafał Gruszka przekazał, że do ugaszenia pożaru nie została wezwana katowicka straż pożarna.

Jak przekazali "GW" pracownicy, w jednym z pomieszczeń na 10. piętrze doszło do zwarcia instalacji elektrycznej ukrytej pod podwieszonym sufitem. Po wybuchu pożaru nie zarządzono ewakuacji. 

Był żywy ogień, topił się plastik, całe piętro momentalnie spowiły kłęby gryzącego dymy. Nie było nic widać - mówili "GW" pracownicy prokuratury.

W prokuratorskim wieżowcu zamontowany jest radiowęzeł. Jest on wykorzystywany najczęściej do ogłaszania próśb o przestawienie nieprawidłowo zaparkowanych samochodów. W chwili pożaru nie wykorzystano radiowęzła do poinformowania pracowników o pożarze i ewakuacji. Pracownicy biura mieli sami przekazywać sobie informacje. Część pracowników, bojąc się o własne życie, zaczęła schodzić na niższe kondygnacje. Dopiero wówczas przez radiowęzeł zaczęto uspokajać, że sytuacja jest opanowana i nie ma powodów do obaw.

"Nie było potrzeby wzywania służb"

Pomimo kłębów dymu i potencjalnego niebezpieczeństwa, zarząd nie zdecydował się wezwać straży pożarnej, której siedziba mieści się sto metrów od wejścia do wieżowca przy ulicy Wita Stwosza. Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Katowicach przekazała "GW", że działania odbywały się zgodnie z procedurami. Powodem pożaru miał być "zapłon świetlówki".

Na piętrze włączył się czujnik dymu, uruchomiony został alarm, a na miejsce zgodnie z procedurą udała się odpowiedzialna osoba, która skutecznie niezwłocznie stłumiła zapłon gaśnicą. Sposób postępowania był zgodny z Instrukcją Bezpieczeństwa Pożarowego. Ewakuowane zostały osoby przebywająca na piętrze, gdzie doszło do zdarzenia i gdzie mogło dojść do potencjalnego zagrożenia. Brak było natomiast podstaw do ewakuacji całego budynku, jak również brak było podstaw do wzywania Straży Pożarnej - przekazała "GW" prokurator Marta Zawada-Dybek.