Jadłem w Burneika Burger w Katowicach. Miało nie być lipy

i

Autor: Paweł Szałankiewicz Jadłem w Burneika Burger w Katowicach. Miało nie być lipy

Byłem w Burneika Burger w Katowicach. Miało nie być lipy

Pod koniec lutego Katowice stały się kolejnym miastem, gdzie otworzono autorską burgerownię Roberta Burneiki – Burneika Burger. Równo tydzień od sprzedania tam pierwszego burgera wybrałem się do lokalu sprawdzić, co tak naprawdę serwuje lokal sygnowany nazwiskiem gościa, który zasłynął jedzeniem stejków.

Naturalnie mówienie o Burneice, jako o człowieku od „stejków” jest bardzo dużym uproszczeniem. Nie ma się jednak też co czarować – to do teraz bardziej celebryta niż popularny sportowiec, choć pasji, z jaką podchodził do sportów siłowych, może mu pozazdrościć bardzo wielu dzisiejszych sportowców. Nie o sporcie i osiągnięciach sportowych tu będzie jednak mowa, bo ja sportowcem nigdy nie byłem i raczej już mi to nie grozi. W kontekście Roberta Burneiki nie sądziłem natomiast, że grozi mu bycie kucharzem. Choć słowo „kucharz” jest tu raczej nadużyciem, bo to mimo wszystko biznesmen pełną gębą, a do robienia burgerów żadnej szkoły nie trzeba kończyć. Choć po wizycie w katowickiej burgerowni należałoby przemyśleć, czy nie powinna gdzieś powstać Wyższa Szkoła Robienia Burgerów.

Burgerownia powstała z miłości do jedzenia, ale to musiała być trudna miłość

Robert Burneika wraz ze swoją partnerką życiową założył sieć burgerowni. W sporej mierze decydowały o tym jego doświadczenia z wielu lat życia w Stanach Zjednoczonych, które są - jakby nie było, symbolem jedzenia burgerów. Burneika ma więc w tej kwestii pewne doświadczenie, no i kto jak nie on wie najlepiej, jak powinny smakować burgery na amerykańską modłę. Jeśli tak, jak w katowickim Burneika Burger, to trochę współczujemy Amerykanom. Bo też trudno w pełni uwierzyć w słowa, że sieć Burneika Burger powstała z miłości do jedzenia. Jeżeli jest tak faktycznie, to była to bardzo trudna miłość.

Burneika Burger to nie miejsce do randek

i

Autor: Paweł Szałankiewicz Burneika Burger to nie miejsce do randek

Burneika Burger w Katowicach: opinie w sieci

Zanim poszedłem do katowickiej burgerowni nie mogłem sobie odmówić rzucenia okiem w opinie w Google, bo po tygodniu działalności jakieś musiały się pojawić. I tak też faktycznie było. I… nie napawały optymizmem, choć ilość pozytywnych opinii jest jednak większa, od tych negatywnych. Są więc głosy zachwytu, ale nie brakuje głosów bardzo krytycznych.

  • Jadłem tego burgera w Warszawie przy siłowni Roberta i bardzo mi smakował i wszystko było dobre i nie było lipy a wczoraj przyjechałem i okazała się wielka lipa ponieważ frytki to była jakaś porażka były zimne i myślałem ze stracę zęby a Burger cały się rozpadał a mięso było lekko wysmażone i nikt nie zapytał o stopień wysmażenia - skrytykował Mateusz.
  • Burgerek prima sort zamówiłem i nie żałuje żadnego kęsa. Naprawdę "hardkorowo". Jedynie cena stosunkowo wysoka może odstraszać - pochwalił Andrzej.

Opinie opiniami, ale jak wiadomo, pewne rzeczy lepiej sprawdzić na własnej skórze, czy też języku.

Burneika Burger to nie miejsce do randek

Burneika Burger znajduje się na ul. Warszawskiej w Katowicach. W miejscu, którego nie dojrzymy przechodząc drugą stroną ulicy, bowiem teren przed lokalem przypomina jeden wielki plac budowy. Estetyka z zewnątrz jest więc straszna, ale wynika to z działań miasta, a nie samego Burneiki. Niemniej jeśli przed lokalem nie było luksusów, to w samym lokalu… też ich zabrakło. Nie zrozumcie mnie źle. Lokal jest dość skromny i mały, raczej z nastawieniem na to, że klient przyjdzie, zamówi, zje i wyjdzie, niż będzie chciał posiedzieć. Nie jest to też miejsce, gdzie zabierzesz partnerkę na randkę, choć trzeba przyznać, że są burgerownie w Katowicach, które odznaczają się całkiem przytulnym wnętrzem. W Burneika Burger nie ma pompy, ale jest gdzie usiąść – jeśli ma się oczywiście szczęście, bowiem lokal od otwarcia jest dość często oblegany, więc mogą się zdarzyć niewielkie kolejki przed wejściem.

No ale nie o estetyce lokalu człowiek ma żyć, tylko o burgerze, frytkach i napitku. Więc przyszedł moment, kiedy trzeba podjąć męską decyzję, zmierzyć siły na wielkość żołądka i zamówić burgera. Przychodząc do Burneika Burger miało się świadomość, że to miejsce, w którym nie ma być lipy a jedzenie ma być hardkorowe. Łącząc to oczyma wyobraźni z Robertem Burneiką, którzy przecież jest potężnym facetem, w głowie wyobraziłem sobie, że nawet najprostszy zestaw będzie wielki, jak nadgarstek Burneiki, który jest pewnie i tak większy, niż moje udo. Dlatego decyduję się na ten najbardziej podstawowy zestaw -„Nie ma lipy” z obawą, że to, co dostanę, ledwo dam radę zjeść. I to pomimo tego, że przyszedłem głodniaka. Zamawiam. Dostaję paragon z numerkiem, siadam naprzeciwko kaso-kuchni i czekam na swojego burgera z frytkami i colą.

Burneika Burger znajduje się przy Warszawskiej w Katowicach

i

Autor: Paweł Szałankiewicz Burneika Burger znajduje się przy Warszawskiej w Katowicach

Między ceną, a jakością nie ma zażyłych stosunków

Na zestaw „Nie ma lipy” czekałem kilkanaście minut. To nie dziwi, bo ruch w tym czasie był naprawdę spory, a przede mną poszło sporo zamówień. Skoro obsługa przy grillach uwijała się jak w ukropie to można było liczyć, że dostanę dobrą bułę, fajnie wypieczone mięsko i dobre frytki. Przeliczyłem się. Na moim stole wylądował burger, który na pewno nie był „hardkorowy”, a i miłości w nim za bardzo nie widziałem. Ot ogórek, sałata, plaster pomidora, sos BBQ, gdzieś w środku prażona cebulka (niezbyt wyczuwalna szczerze mówiąc) i mięcho. Do tego cieniutkie fryteczki, bo frytkami trudno było jednak je nazwać. Niemniej wyglądało dość klasycznie, jak na amerykańskich filmach, nie szukając daleko porównań. Jednak to, co było najgorsze, to temperatura. Bułka w temperaturze pokojowej. Mięso niewiele cieplejsze. Plusem były bardzo ciepłe frytki, którymi – choć zabrzmi to dziwnie, dogrzewałem sobie resztę dania. Jednak frytkom było dość blisko chipsom i niektóre kawałki potrafiły solidnie, a przy tym boleśnie wbić się w dziąsło. Słowem – miało nie być lipy, a lipa jednak była. Skoro było tak źle, to czy było też coś dobrego? Owszem. Mimo tych wad trzeba przyznać, że burger nawet nieźle smakował, choć daleko mu było do burgerów z innych lokali, którymi zajadałem się wcześniej, płacąc podobną kwotę. A przyznam szczerze, że cena 43 zł za cały zestaw jest zdecydowanie nieadekwatna do tego, co dostaje się w pudełku.

Burger Nie ma lipy w Burneika Burger

i

Autor: Paweł Szałankiewicz Burger "Nie ma lipy" w Burneika Burger

Ile kosztują burgery w Burneika Burger?

Zestaw „Nie ma lipy” był tym najtańszym w ofercie lokalu. Zresztą nie jest ona zbyt bogata i tego akurat nie traktuję, jako wady. Właściciel marki konsekwentnie oferuje we wszystkich lokalach te same jadło. Znajdziemy więc w nim takie zestawy, jak:

  • Wspomniany zestaw „Nie ma lipy” z frytkami i napojem za 43 zł
  • Zestaw „Jest pompa” z podwójnym mięsem za 54 zł
  • Wegetariański zestaw „Kanapeczka”, oczywiście bez mięcha, za 48 zł

Poza zestawem możemy sobie wziąć coś takiego, jak burger „Hardkorowy” z potrójnym mięsem, trzema plastrami sera cheddar, pomidorem, sałatą, grilowaną słodką cebulką, autorskim sosem a wszystko w maślanej bułce. Cena? 55 zł.

Gdybyście zdecydowali się tylko na same burgery to ceny prezentują się następująco:

  • Burger „Nie ma lipy” 33 zł
  • Burger „Jest pompa” 44 zł
  • Burger „Hardkorowy” 55 zł
  • Burger „Kanapeczka” 38 zł

Podsumowując klasykiem: szału naprawdę nie ma. W tej cenie za zestaw podstawowy w innej popularnej burgerowni dostanę lepiej wypakowanego burgera, raczej ciepłego, niż zimnego i z dobrymi frytkami. W przypadku Burneika Burger tak nie było, a może miałem po prostu pecha, jak co najmniej kilkanaście osób oceniających niezbyt pozytywnie ten lokal w Google. Osobiście, gdybym miał wystawić im ocenę, to dałbym, 3/5, ale ta trójka byłaby naciągana tak, jak oceny w szkole.

Paragon grozy w Burneika Burger

i

Autor: Paweł Szałankiewicz Paragon grozy w Burneika Burger