Składowisko odpadów niebezpiecznych w Mysłowicach

i

Autor: fb Mysłowice - profil oficjalny Składowisko odpadów niebezpiecznych w Mysłowicach

Bomba ekologiczna w Mysłowicach posprzątana. Mieszkańcom już nie zagraża

2022-07-08 12:12

Udało się rozbroić tykającą bombę ekologiczną w Mysłowicach. Chodzi o 8,5 tysiąca niebezpiecznych odpadów pozostawionych przez nieuczciwą firmę niedaleko ścisłego centrum miasta.

Gdyby doszło tam do pożaru trzeba byłoby ewakuować kilkanaście tysięcy ludzi.

- Ten nielegalny magazyn odpadów był na górce. Gdyby to spływało to by wyglądało jak wulkan, jak lawa spływająca niszcząca wszystko co napotka na swojej drodze - powiedział nam prezydent Mysłowic Dariusz Wójtowicz.

Wszystko zaczęło się w 2018 roku, gdy nieznana firma uzyskała zezwolenie na zbieranie niebezpiecznych odpadów przy ulicy Brzezińskiej 50. Jesienią na terenie tym znajdowały się już setki ton odpadów, przy czym ani jedna partia nie została przekazana do dalszego zagospodarowania.

Jedną z pierwszych decyzji Dariusza Wójtowicza, którą podjął obejmując prezydenturę miasta Mysłowice było wydanie grudniu 2018 r. decyzji cofającej spółce zezwolenie, wstrzymującej jej działalności nakazującej usunięcie z terenu miasta wszystkich zgromadzonych odpadów.

W czasie wydania tej decyzji odpady zalegały już na terenie całej działki. Pojemniki i beczki ułożone były niestabilnie, piętrowo, jedne na drugich w 4-5 rzędach. Sposób ich ułożenia nie zabezpieczał ich przed wywróceniem i uszkodzeniem pojemników. Spółka nie podjęła żadnych działań zmierzających do realizacji nakazu.

Unieszkodliwienie tego rodzaju substancji w sposób bezpieczny dla środowiska jest bardzo kosztowne i przekraczało możliwości finansowe budżetu miasta, dlatego też Prezydent zwrócił się o wsparcie do Narodowego funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej oraz Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach.

Podczas oceny wniosków o udzielenie dotacji 31 lipca 2020 r., z obawy przed podpaleniem miejsca gromadzenia odpadów, Prezydent podjął decyzję o konieczności niezwłocznego zabezpieczenia terenu. Podniesiono ogrodzenie wokół całej działki oraz umieszczono monitoring wizyjny. Teren był też stale patrolowany przez Straż Miejska i Policję.

Miasto potrzebowało na ten cel blisko 100 milionów złotych. Pomoc finansowa udzielona została w oparciu o nowy art. 26a Ustawy o odpadach. Wykorzystywany jest on w sytuacji, gdy samorząd nie ma możliwości samodzielnego usunięcia odpadów.

- Przed zmianami przepisów należało najpierw szukać sprawcy, udowodnić mu, że dokonał tego czynu, skazać sprawcę, egzekwować od niego zwrot i dopiero kiedy te wszystkie działania były nieskuteczne można było wprowadzić zastępcze usunięcie odpadów. W tej chwili te dwa procesy toczą się równocześnie - mówi nam Tomasz Bednarek z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska w Katowicach.

Łącznie z terenu działki usunięto 8621,639 ton odpadów niebezpiecznych, a koszt całego przedsięwzięcia to 97 200 593, 52 zł. Środki pochodzące z Narodowego fundusz Ochrony Środowiska stanowią aż 50% kosztów i wyniosły 48 600 296,76 zł. Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska w Katowicach również udzielił Gminie dotacji w wysokości 14 % - 14 094 000,00 zł, poza tym udzielił Gminie pożyczki w wysokości 20 492 000,00 zł. Środki własne miasta stanowiły 14% kosztów tj. 14 014 296,76 zł.

Likwidacja składowiska trwała ponad rok. Było to największe zadanie w Polsce pod względem ilości odpadów, stopnia skomplikowania operacji, jak i wielkości zaangażowanych środków publicznych.