Staruszka

i

Autor: Pixaby

64-latka myślała, że pomaga w policyjnej akcji. Pomyłka słono ją kosztowała

Do siemianowiczanki zadzwonił pracownik banku. Ostrzegł, że jej pieniądze nie są bezpieczne. Kazał zaciągnąć pożyczkę, która pomoże policji w namierzeniu przestępców. Przed utratą 120 tys. zł uratowała ją...pomyłka w adresie.

To z pewnością była jedna z najgorszych decyzji finansowych pewnej 64-latki z Siemianowic Śląskich. Do kobiety zadzwonił pracownik banku z ostrzeżeniem, że z jej konta mogą zniknąć pieniądze. A to dlatego, że przestępcy potrafią pokonać zabezpieczenia banku i dostać się do kont klientów.

Aby zakończyć ten przestępczy proceder, rzekomy pracownik banku doradził 64-latce, by zaciągnęła jak największą kwotę pożyczki. Pożyczone pieniądze miała następnie przelać na wskazane konta. Całą akcję potwierdził "policjant", który skontaktował się z kobietą.

64-latka posłusznie poszła do banku, gdzie zaciągnęła pożyczkę na kwotę 120 tys. zł. Później udała się do innej placówki, gdzie wpłaciła 50 tys. zł na podany numer konta. Odebrała telefon, w którym poinstruowano ją, żeby poszła do innej siedziby i tam wpłaciła kolejne 50 tys. zł na inny numer konta.

Całe szczęście kobieta pomyliła adresy, a w drodze powrotnej postanowiła zadzwonić na policję i zapytać, czy podany policjant istnieje. Dowiedziała się, że nikt o tym nazwisku na komendzie nie pracuje. Dotarło do niej, że została oszukana. Była tak roztrzęsiona, że nie potrafiła opowiedzieć mundurowym, co się stało.