Do zdarzenia doszło na początku grudnia w Mazowieckim Szpitalu Socjalistycznym w Radomiu. Z ustaleń prokuratury wynika, że 70-latek z silnymi dolegliwościami żołądkowymi został przywieziony karetką pogotowia do szpitala na Józefowie, gdzie trafił na Szpitalny Oddział Ratunkowy (SOR). Tam mężczyzna miał czekać na konsultację lekarską. Po kilku godzinach personel szpitala powiadomił jednak policję, że pacjenta nigdzie nie ma, że prawdopodobnie opuścił lecznicę. O fakcie tym poinformowano także rodzinę chorego. Szpital przyznaje się do "zgubienia" pacjenta, ale uważa, że to nie przez ten błąd mężczyzna zmarł.
Polecany artykuł:
Ten pacjent niestety nie zaginął, ale w ferworze tego wszystkiego, dużej ilości pacjentów my ustaliliśmy, że go nie ma- bo się oddalał z miejsca, gdzie go karetka zostawiła. Nie mogliśmy go znaleźć i doprosić się o badanie i dlatego został wysłany sygnał do policji i później do rodziny. Ale ten pacjent, to był człowiek, który ponad pół roku temu miał stwierdzoną zaawansowaną chorobę nowotworową i niestety nie poddał się leczeniu. On wrócił w objawach, ale był zarejestrowany jako pacjent chodzący, bo personel szpitala go niejednokrotnie widział, jak chodził. Ten pacjent po trzech dniach rzeczywiście zmarł, ale przyczyna jego śmierci nie było działanie szpitala, ale jego tragiczna, ciężka choroba.
Polecany artykuł:
Mówi Tomasz Skura Prezes Mazowieckiego Szpitala Specjalistycznego w Radomiu.
Przypomnijmy na wniosek rodziny pacjenta radomska prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie 70 latka. Prace szpitala ma również skontrolować NFZ i Rzecznik praw pacjenta