Lech - Bodo/Glimt. 1/16 finału Ligi Konferencji Europy

i

Autor: MB Lech - Bodo/Glimt. 1/16 finału Ligi Konferencji Europy

Lech Poznań pisze historię, a my dumnie piszemy o Lechu. Obserwowaliśmy z bliska triumf Kolejorza

2023-02-24 14:07

Mecz Lecha Poznań to dla wielu kibiców święto. Nie inaczej było w czwartek, gdy Kolejorz mierzył się z Bodo/Glimt. Oczywiście nie mogliśmy przegapić tego wydarzenia i zasiedliśmy na trybunach stadionu przy ulicy Bułgarskiej. Tak wyglądały kulisy naszej pracy.

Podróż na mecz Lech - Bodo/Glimt

Wyprawa na mecz Lecha to dla wielu poznaniaków niełatwe zdanie. Szczególnie dla tych, którzy nie mieszkają na Grunwaldzie i na stadion przy ulicy Bułgarskiej muszą udać się samochodem (nie polecamy ze względu na korki przed i po meczu - przyp. red.), ale także komunikacją miejską, która ma swoje wady. Jako mieszkaniec północnej części Poznania wybrałem więc podróż tramwajem. MPK Poznań informowało, że zarówno przed meczem, jak i po spotkaniu podstawiona będzie większa liczba autobusów i tramwajów. Z przykrością stwierdzam, że tego nie zauważyłem. Wsiadałem do tramwaju linii numer 15 na jednym z początkowych przystanków z nadzieją na miejsce siedzące. Oczywiście się zawiodłem, bowiem trzeba było walczyć już o miejsca stojące. Tak było w każdym tramwaju, który zmierzał w kierunku stadionu miejskiego, a kibice, z którymi rozmawiałem nie zauważyli zwiększonej liczby autobusów i tramwajów w stosunku do normalnego rozkładu. Zostawmy to jednak z boku, bo najważniejsze było to, co miało zacząć się o godzinie 21:00.

Atmosferę meczu Lech - Bodo/Glimt czuć było od samego rana. Kiedy już wsiadłem do zatłoczonego tramwaju, to wiedziałem, że może wydarzyć się coś wielkiego i pięknego dla polskiego futbolu. - Chcemy awansu, Kolejorz chcemy awansu - to najpopularniejsza przyśpiewka w czwartkowy wieczór, którą słyszeliśmy w tramwajach, a potem na stadionie.

Pełny stadion nakręca do pracy

Na stadion dotarłem chwilę po godzinie 20. Nikt nie przejmował się tym, że deszcz padał coraz mocniej. Kibice dzielnie czekali w kolejkach do klubowych stoisk z gadżetami, a my udaliśmy się po akredytację, aby chwilę później zameldować się na trybunie prasowej. Wśród dziennikarskiej braci czuć było nutkę niepewności, ale też nadzieję na coś wielkiego.

Coraz szybciej zbliżała się godzina zero. O 20:50 wybrzmiał hymn Kolejorza i już wiadomo było, że ponad 34 tysiące fanów będzie nieść Lecha do zwycięstwa i awansu. Od godziny 21 skupiliśmy się na meczu i pisaniu relacji, którą mogliście przeczytać na naszych łamach. W przerwie meczu była pora na ciepły napój, krótkie rozmowy o tym, co działo się na boisku. Wiele osób typowało, że mecz może rozstrzygnąć się w rzutach karnych. To oznaczałoby, że do domu wrócilibyśmy pewnie grubo po godzinie 2:00 i w dodatku nie wiadomo, w jakim nastroju. Cały czas było czuć, że Bodo/Glimt jest w zasięgu Kolejorza.

Początek drugiej połowy rozpoczął się dobrze dla gości z Norwegii, którzy żwawo ruszyli do ataku. Kibice, a także my zaczęliśmy się obawiać o losy spotkania. Przyszła jednak 63. minuta, w której cały stadion wybuchł. Cieszyli się kibice, ale także dziennikarze. Nie ma co ukrywać swoich kibicowskich upodobań. Tym bardziej, że każdy poznaniak, ale także każdy Polak powinien chcieć awansu Kolejorza do dalszej części rozgrywek. Nie oszukujmy się, ale to rzadkość, że polski klub gra w europejskich pucharach na wiosnę i w dodatku z sukcesami.

Po golu Ishaka czas zaczął nam się dłużyć. Relację mieliśmy praktycznie gotową i marzyliśmy, aby nic się nie zmieniło. Chwilę przed godziną 23:00 sędzia zagwizdał po raz ostatni. Wtedy stało się jasne, że Lech zagra w 1/8 finału Ligi Konferencji Europy!

Potem przyszedł czas na konferencje obu szkoleniowców. W doskonałym humorze był trener Lecha, John van den Brom, który przyszedł do sali konferencyjnej z... piwem. Nie ukrywajmy, ale zasłużył na to piwo. I to nie jedno! Zresztą tak jak piłkarze Lecha, którzy w lidze trochę zawodzą. Natomiast w pucharach zapisują kolejną piękną kartę.

Komunikacja miejska? To był błąd

Przed nami jeszcze powrót do domu, który jest męką. Nocne autobusy w stolicy Wielkopolski to temat na osobny artykuł. Po meczu zdecydowanie przyjemniej byłoby wracać autem albo pieszo, gdyby pogoda była nieco przyjemniejsza. Czekamy na ten oznaczony numerem 224. Mijają kolejne minuty. Ten przyjeżdża z blisko 30-minutowym opóźnieniem. Na szczęście mamy miejsca siedzące i możemy poczytać komentarze w internecie. Oczywiście w autobusie nie zabrakło śpiewów i radosnych okrzyków fanów. Spotkaliśmy także smutnych kibiców Bodo/Glimt, którym spodobał się Poznań. Życzyli Lechowi, jak najlepiej, co było bardzo miłe.

W trakcie podróży porozmawialiśmy także z kibicami Kolejorza, którzy zaczęli rozmyślać z kim Lech może zagrać w kolejnej rundzie i gdzie jest europejski limit poznańskiego zespołu.

Ostatecznie w domu melduje się chwilę po godzinie 1:00. A ten tekst w znacznej mierze udało mi się napisać jeszcze w trakcie podróży. Opublikowałem go jednak dopiero następnego, a w zasadzie tego samego dnia, gdy pojawiłem się w pracy. Dumny z tego, że mieszkam w Poznaniu i mogę pisać o Lechu i jego sukcesach.

Sonda
Czy Lech Poznań awansuje do 1/4 finału Ligi Konferencji Europy?
Tak kibice Lecha Poznań świętują mistrzostwo Polski