Blanka Lipińska należy do grona gwiazd, które nie ukrywają przed fanami codzienności. Na Instagramie chętnie relacjonuje swoje wzloty i upadki, więc kolejna historia nie była dla fanów zaskoczeniem. Jednak w teorii, ponieważ okazała się wyjątkowo poważna. Autorka "365 dni" wyjawiła, że jej partner Paweł Baryła przeszedł ciężkie chwile zdrowotne, które skończyły się pobytem w szpitalu. Co więcej, rachunki za hospitalizację okazały się ogromne, co gwiazda określiła jako przestrogę dla innych.
Początek problemów sięga maja, kiedy Paweł, wykonując oprysk na działce, został ugryziony przez kleszcza. Początkowo nic na to nie wskazywało, nie było rumienia ani typowych objawów. Dopiero po kilku tygodniach pojawiła się wysoka gorączka i zmęczenie, które oboje potraktowali jak zwykłą grypę. Z czasem jednak badania pokazały nieprawidłowości, a diagnoza padła: borelioza.
W lipcu leczenie zakończono, ale sytuacja wróciła jak bumerang. W połowie sierpnia, podczas rodzinnej uroczystości, Paweł złapał kolejnego kleszcza. Niby nic groźnego, został szybko usunięty, a para wyjechała na urlop do Egiptu. Właśnie tam rozpoczęła się najtrudniejsza część tej historii, która skończyła się kosztowną hospitalizacją.
Zobacz też: Blanka Lipińska sprzedaje swoje meble. 8 tys. za stół? To dopiero początek
Blanka Lipińska - partner w szpitalu
Blanka Lipińska zdradziła na InstaStories, że pierwszy tydzień września minął im w zupełnie inny sposób, niż u większości osób:
Ludzie na Instagram wrzucają takie posh śliczne foteczki, jak im minął pierwszy tydzień września. No nam minął tak. Nie pytajcie, co się stało i jak bardzo było to drogie, i jak bardzo dla was powinno to być przestrogą -napisała.
Pisarka postanowiła przybliżyć swoim obserwatorom, jak to się wszystko zaczęło.
Na samym początku maja Paweł robił oprysk na działce na wsi i wtedy ugryzł go kleszcz. Myśmy kleszcza nie widzieli, on nie miał żadnego rumienia, nic nie wskazywało na to, że go ugryzł kleszcz. Pojechaliśmy do Hiszpanii. Niecałe trzy tygodnie później Paweł zachorował na coś, co wyglądało jak grypa. Był bardzo zmęczony i miał bardzo wysoką gorączkę. Myśmy go leczyli na grypę, myśmy go na tę grypę wyleczyli. Wróciliśmy do Polski. Pawłowi wyszły źle badania - relacjonowała autorka "365 dni”.
Znajomy lekarz zasugerował im wykonanie badań w kierunku boreliozy.
Dlaczego? Nie mam zielonego pojęcia. Nie miało to żadnego związku z jego złymi badaniami, ale faktycznie borelioza mu wyszła. Zaczęli go leczyć na boreliozę. 23 lipca skończyli go leczyć na boreliozę - tłumaczyła.
Na tym jednak kłopoty się nie skończyły.
15 sierpnia byliśmy u moich rodziców na imieninach mojej babci, gdzie Paweł po ogrodzie chodził z mamą i przyczepił mu się kleszcz pod pachą, którego doktor wyciągnęła. Wszystko było super i tak dalej. Dwa i pół tygodnia później pojechaliśmy do Egiptu i dokładnie w tym miejscu zaczyna się historia - podsumowała.
Celebrytka przyznała, że na razie nie ujawnia całej prawdy o stanie zdrowia partnera. Zapowiedziała jednak, że wkrótce opowie o tym, jakie były konsekwencje i jak ogromne koszty musieli ponieść.