Mediolańska La Scala to nie tylko jeden z najbardziej prestiżowych teatrów operowych świata, ale i miejsce, które od lat wyznacza standardy – nie tylko artystyczne. Po latach względnej swobody, dyrekcja legendarnej sceny przypomina: do teatru przychodzi się nie tylko po emocje, ale też z szacunkiem. Także tym, jaki wyrażamy za pośrednictwem stroju.
Moda godna sztuki
Z początkiem lipca przy wejściach do La Scali zawisły nowe tablice informujące o zasadach ubioru. Ich treść nie pozostawia złudzeń: w szortach, podkoszulku i klapkach japonkach nikt nie zostanie wpuszczony. Co więcej – osoby nieprzestrzegające zasad nie tylko nie obejrzą spektaklu, ale i nie dostaną zwrotu pieniędzy za bilet.
Nie są to jednak wyśrubowane reguły wymagające smokingów i balowych sukien. Jak wyjaśnia dyrekcja, chodzi o "minimalne wymogi". Jednocześnie na stronie teatru zaznaczono:
"Dyrekcja zachęca publiczność do wyboru ubrania zgodnego z powagą teatru, szacunkiem do niego oraz do innych widzów".
Zwrot ku elegancji. Ale bez przesady
Zanim jednak ktoś oburzy się na sztywniactwo” Włochów, warto dodać, że nowe zasady nie nakładają obowiązku fraka czy wieczorowej sukni. To raczej minimalny poziom przyzwoitości – tak mówią sami zainteresowani. Wystarczy schludny, niecodzienny ubiór. Krótko mówiąc: coś więcej niż t-shirt z nadrukiem i spodenki z kieszeniami cargo.
La Scala nigdy formalnie nie zniosła zasad dotyczących ubioru. Przez lata były one jednak coraz mniej egzekwowane – zwłaszcza od 2015 roku, gdy Mediolan był gospodarzem Expo, a do teatru napłynęła fala turystów. Wtedy dyrekcja przymknęła oko, stawiając na tolerancję i otwartość, zwłaszcza wobec młodszej widowni.
Okazało się jednak, że młodzież – ta lokalna – i tak przychodziła ubrana elegancko i z wyczuciem. To goście z zagranicy zaczęli traktować operę jak kolejne turystyczne "must-see", czasem bez refleksji, że idą na występ, a nie na lody.
Maniery wyrażamy także strojem
Zmiany w regulaminie La Scali nie ograniczają się do ubioru. Zdecydowano też o zakazie wnoszenia napojów z zewnątrz. Zresztą lista teatralnych grzeszków jest dłuższa: pisanie wiadomości w trakcie spektaklu, nieustanne sięganie po telefon, a nawet… kładzenie go na balustradzie loży. Jeden z takich przypadków zakończył się upadkiem urządzenia na widza siedzącego poniżej.
Władze sceny apelują, by nie tylko wyłączać komórki przed rozpoczęciem spektaklu, ale też nie sięgać po nie w trakcie przedstawienia. Nawet krótkie spojrzenie na ekran potrafi rozproszyć innych widzów – a przy mocnym świetle w ciemnej sali to jak błysk flesza w oko.
Czy Polska pójdzie tą drogą?
Choć polskie sceny teatralne i operowe wciąż nie mają tak jednoznacznych zasad, temat powraca cyklicznie.
Na razie żaden polski teatr nie zapowiedział oficjalnego dress code’u. Ale kto wie – może przykład La Scali okaże się inspirujący? Zwłaszcza że w ostatnich latach, paradoksalnie, to młodsi widzowie częściej wybierają klasyczną elegancję.
Źródło: PAP