Skoczyła za synem do rzeki ponad trzy miesiące temu. Nadal szuka jej policja [ZDJĘCIA]

2023-04-04 16:39

Minęły trzy miesiące od tragedii w Chlewiskach. 36-latka skoczyła do rzeki Wieprz, żeby ratować tonącego syna. Policja nie przestaje jej szukać. Akcja trwa czwarty miesiąc.

Przypomnijmy, do rodzinnego dramatu doszło w przedostatni dzień grudnia wczesnym popołudniem. Podczas spaceru z mamą 10-letni Dominik wpadł do rzeki. Kobieta rzuciła się na ratunek synowi. Policję wezwali świadkowie sytuacji, o czym portalowi Lubartów24 opowiedział jeden z nich: Kamil Mysiak.

– Dziecko było trzymane przez matkę, która trzymała się drugą ręką gałęzi. Jeden z kolegów dzwonił wtedy po służby ratownicze, natomiast ja postanowiłem wejść do rzeki i udzielić pomocy. Zdawałem sobie sprawę z tego, że będzie bardzo trudno. Jak wchodziłem do rzeki, nie miałem gruntu pod nogami, a prąd był bardzo wartki i z wielkim trudem podpłynąłem do matki z dzieckiem. Matka cały czas trzymała się gałęzi, drugą ręką trzymała dziecko. Zrobiłem to samo i próbowałem pomóc utrzymać jej dziecko, które było wyrywane przez nurt. Matka nie była w stanie utrzymać dziecka i je puściła. Ja je trzymałem jedną ręką, a drugą ręką trzymałem się za gałąź. Im dłużej to trwało, tym mniej miałem sił. Planowałem popłynąć z dzieckiem w dół rzeki i jakoś powoli próbować dobić do brzegu, ale nie pozwalała na to wysepka spróchniałych konarów i gałęzi, pod którą wciągał nurt. Znajdowała się tuż przed nami. Tracąca już siły matka puściła gałąź, łapiąc się mnie. Wszyscy poszliśmy pod wodę, a ja nie byłem już w stanie utrzymać dziecka. Gdy się wynurzyłem, w wodzie nie widziałem już nikogo poza mną. Ostatkiem sil dobrnąłem do konaru przy brzegu, który wystawał z wody. Na nim czekałem na przyjazd służb. Nie miałem siły dostać się na brzeg, uniemożliwiał mi to nurt – relacjonował redakcji pan Kamil.

10-latka udało się znaleźć po dwóch godzinach poszukiwań. Po długiej reanimacji w stanie hipotermii trafił do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego, gdzie zmarł pomimo udzielonej pomocy.

Mamy chłopca nie udało się znaleźć ani tego samego dnia, ani po trzech miesiącach od zdarzenia. W akcji do tej pory wykorzystywane były łodzie poszukiwawcze i dron, czyli bezzałogowy statek powietrzny. Przynajmniej trzy razy był użyty śmigłowiec wojskowy. Służby miały też do dyspozycji sonar holowany i stacjonarny. Od poniedziałku 3 kwietnia szukać mamy Dominika pomaga też specjalnie przeszkolony policyjny pies specjalizujący się w wyszukiwaniu zapachów zwłok ludzkich.

Żona martwiła się, że długo nie wraca do domu. Znalazła jego ciało