Nietrafione diagnozy podczas teleporad

i

Autor: zdj. pixabay.com

Rodzice boją się epidemii, a lekarze śmierci małych pacjentów. Teleporady przyczyną nietrafionych diagnoz? [AUDIO]

2020-05-06 14:08

Choroby dziecięce i zakaźne mogą być zdecydowanie bardziej niebezpieczne dla dzieci niż koronawirus. Specjaliści apelują więc o nielekceważenie objawów i szybki kontakt z lekarzami, mimo strachu przed epidemią. - Mieliśmy przypadki na granicy sepsy. Trzeba szybko reagować. Nie można stawiać diagnozy przez telefon - mówi Radiu Eska dr n. med. Barbara Hasiec, kierownik Oddziału Chorób Zakaźnych Dziecięcych Szpitala Wojewódzkiego im. Jana Bożego w Lublinie.

Teleporady mogą okazać się niebezpieczne w kontekście diagnostycznym, zwłaszcza dla małych pacjentów. Obostrzenia wprowadzone na czas epidemii utrudniają też dostęp do specjalistycznych badań. - Trudno ocenić, jakie dziecko ma objawy po telefonicznej rozmowie z rodzicem. Często nie wiemy, czy rozmowa wynika jedynie z troski o dziecko, czy to jednorazowy ból, czy może objaw jakiejś choroby. Rodzice z obawy przed koronawirusem unikają jednak wizyty w przychodni. My nie możemy wydać skierowania na badania specjalistyczne na podstawie tylko teleporady, kiedy objawy nie są niepokojące - mówi nam jedna z lubelskich lekarek. 

- Wolałam skorzystać najpierw z teleporady niż jechać do szpitala. Zrobiliśmy to dopiero na trzeci dzień. W szpitalu powiedzieli, że potrzebna była zdecydowana i szybka reakcja na samym początku - tłumaczy nam pani Ania z Lublina, mama 4-letniego syna.

Specjaliści obawiają się, że przez zachowanie i rodziców, i lekarzy rodzinnych może wzrosnąć zapadalność na groźniejsze choroby niż COVID-19.

Nie można postawić diagnozy przez telefon

- Rozpowszechnione teleporady mogą doprowadzić do złych skutków. W ostatnim czasie hospitalizowaliśmy wiele dzieci, zaniedbanych, w poważnych stanach, można powiedzieć, że na granicy posocznicy. Już dawno nie spotkałam się z czymś takim. Boję się, że mogą wystąpić u dzieci nawet zgony z powodu lekceważenia innych chorób z obawy przed koronawirusem. Nie można więc decydować o zdrowiu i życiu dziecka przez telefon - tłumaczy ordynator Hasiec.

Apel specjalistów do rodziców i lekarzy pierwszego kontaktu 

Lekarze zapewniają, że na dziecięcych oddziałach zakaźnych przestrzegane są wszystkie procedury związane z epidemią koronawirusa. Jednocześnie rodzice i lekarze pierwszego kontaktu nie powinni lekceważyć wysokiej temperatury i cech jakiejkolwiek infekcji. Najlepszym rozwiązaniem jest wizyta w poradni lub na oddziale szpitalnym.

Nie bójmy się wzywać pomocy w czasie epidemii. Apel lekarzy. Posłuchaj:

- Boję się - i mówię to jako lekarz z wieloletnim doświadczeniem - że w erze koronawirusa, w obawie przed wirusem, przez zaniedbanie, za późno wdrożone procedury, leczenie i terapie, którymi przecież dysponujemy, może dojść nawet do śmierci małych pacjentów z powodu chorób nie związanych z koronawirusem. Jeżeli mama dzwoni do lekarza po raz drugi i mówi, że dziecko gorączkuje, trzeba przynajmniej wykluczyć, że nie ma ostrej infekcji bakteryjnej, ale tego nie zrobi się przez telefon. Potrzebne są badania. Jeśli jest potrzeba, zgłośmy się do szpitala. - dodaje dr Hasiec.

Wcześniej z podobnymi apelami - o zachowanie rozsądku w czasie epidemii - zwracali się także kardiolodzy i neurolodzy. W obawie przed kontaktem z personelem medycznym pacjenci nie wzywają karetek pogotowia ratunkowego. Szacuje się, że nawet o 30-40 proc. spadła liczba inwazyjnego leczenia zawałów, co oznacza przechodzenie zawałów w domach. W czasie epidemii chorzy zbyt późno reagują też na udary.