Jest śledztwo w sprawie osiołków ze świątecznej szopki! Prokuratura sprawdza, czy mogło dojść do znęcania się nad zwierzętami [AUDIO]

i

Autor: Mateusz Kasiak

Jest śledztwo w sprawie osiołków ze świątecznej szopki! Prokuratura sprawdza, czy mogło dojść do znęcania się nad zwierzętami [AUDIO]

2020-02-03 15:08

Zawiadomienie złożył znany, lubelski aktywista - Bartosz Staszewski. Według niego, doszło do znęcania się nad zwierzętami. - Zbieramy materiał dowodowy i sprawdzamy, czy popełniono ten czyn – słyszymy w prokuraturze.

Przypomnijmy, że chodzi o zdarzenie, które miało miejsce 30 grudnia 2019 roku w Parafii pw. Świętej Rodziny w Lublinie. Z "żywej szopki" uciekły dwa osły – taką informację otrzymali dyżurni policjanci komisariatu w Lublinie. Jak mówiła podkom. Anna Kamola z KWP w Lublinie - z informacji wynikało, że zwierzęta skierowały się w stronę ul. Matki Teresy z Kalkuty i podążały w kierunku stacji paliw. W ślad za „uciekinierami” ruszyli policjanci, pomagali także postronni świadkowie. Jeden z osiołków został schwytany właśnie przez przechodzącego tamtędy mężczyznę, który za uzdę zaprowadził go do szopki. Drugi osiołek zatrzymany przez funkcjonariuszy z początku łagodnie dotrzymywał im kroku, jednak później uparł się i odmówił posłuszeństwa.

Nawet 3 lata więzienia za znęcanie się nad zwierzętami


Od razu po zdarzeniu, Bartosz Staszewski złożył zawiadomienie na policję. Teraz sprawą zajmuje się prokuratura. Śledztwo prowadzone jest w kierunku znęcania się nad zwierzętami (art. 35 ust. O ochronie zwierząt) – mówi prok. Agnieszka Kępka, rzecznik prasowy, Prokuratury Okręgowej w Lublinie.


- Postępowanie jest wszczęte w kierunku znęcania się nad zwierzętami. Czyn ten jest zagrożony karą pozbawienia wolności do 3 lat. Chodzi o zdarzenie ucieczki zwierząt z szopki bożonarodzeniowej. W tej chwili zbieramy materiał dowodowy i sprawdzamy, czy rzeczywiście doszło do popełnienia tego czynu – mówi prokurator Kępka i wyjaśnia, że chodzi o brak nadzoru nad zwierzętami.


- Z zawiadomienia, które wpłynęło do prokuratury wynika, że mogło dojść do niewłaściwego nadzoru nad tymi zwierzętami, co skutkowało ucieczką tych zwierząt, dlatego też to postępowanie jest wszczęte w tym kierunku – uzupełnia Kępka.

- Sprawdzamy, czy doszło do znęcania się nad zwierzętami - mówi prok. Agnieszka Kępka

Co się stało z naszą wrażliwością – mówi Bartosz Staszewski


Zawiadomienie złożone przez lubelskiego aktywistę było szybkie i stanowcze. Jak przyznaje, miała to być reakcja na prześmiewcze komentarze internautów, a nawet ironiczny wydźwięk materiałów dziennikarskich.


- Przecież chodzi o los żywych istot. Przecież, gdyby rozjechało je auto, a krew była wszędzie, a kierowca był ranny, to nikomu nie byłoby do śmiechu. Znęcanie się nad zwierzętami to nie tylko bicie, maltretowanie tych zwierząt, ale także rażące niedbalstwo ze strony właściciela, które może doprowadzić do ich śmierci, a to, że zwierzęta biegały po ulicy jest faktem – komentuje dla Radia Eska Lublin.

Trudno wyrokować na typ etapie, kto usłyszy zarzuty, wiadomo jednak, że bezpośrednią opiekę nad zwierzętami sprawował proboszcz parafii Świętej Rodziny, ks. Tadeusz Pajurek. Dziś z księdzem nie udało nam się skontaktować, wcześniej jednak zapewniał, że zwierzęta miały dobrą opiekę.


- Ktoś urwał kłódki zabezpieczające zagrodę. Zaprzyjaźniony z parafią właściciel „Małego ZOO”, orzekł, że są w wyśmienitej kondycji – uspokajał po zdarzeniu w wypowiedzi dla portalu se.pl Lublin


- To, że proboszcz parafii twierdzi, że zwierzęta miały zapewnione dobre warunki rozmija się z tym, co zobaczyliśmy, bo gdyby tak było, to na pewno te zwierzęta stamtąd by się nie wydostały. Zwierzęta, które były spanikowane, które nie wiedziały, co się dzieje i mogły to życie stracić – komentuje Staszewski.

- To było znęcanie nad zwierzętami - mówi Radiu Eska, Bartosz Staszewski

Nie dla żywych szopek


Staszewski umieszcza sprawę w szerszym kontekście. Uważa, że niewłaściwy nadzór nad zwierzętami może wynikać z chwilowej i niewłaściwej opieki dla rozrywki. - Nie jestem przeciwko tradycji szopek bożonarodzeniowych, ale nie jestem za tzw. żywymi szopkami. Zwierzęta w cyrkach to pewnego rodzaju faux pas, podobnie powinno być z „żywymi szopkami” - twierdzi.


- Wystawienie zwierząt na publiczne zabawy dzieci, które mają różny temperament, dorosłych, którzy mają różne pomysły nie jest właściwym traktowaniem zwierząt. Nie jestem za tym, żeby zwierzęta były przedmiotem zabaw dorosłych – tłumaczy aktywista. - Nie wierzę, że proboszcz jest odpowiednią osobą, żeby nadzorować życie tych zwierząt lub wykorzystywać je do takich celów – dodaje.