Elektroradiolodzy pomijani przy testach

i

Autor: zdj. pixabay.com

Elektroradiolodzy czują się dyskryminowani. "Mamy utrudniony dostęp do testów, pracując z zakażonymi"

2020-05-11 12:30

Elektroradiolodzy mają mieć ograniczony dostęp do testów w kierunku koronawirusa. Te w wielu miastach w Polsce, m.in. w Lublinie, w Warszawie, w Łodzi, w Poznaniu wykonuje firma "Diagnostyka", która przyjęła własne kryteria i badania kieruje do wybranych grup zawodowych - lekarzy, stomatologów, pielęgniarek, położnych, diagnostów laboratoryjnych, fizjoterapeutów i ratowników medycznych. - To oburzające - mówi nam Ewa Dziurda-Józefowska, wiceprzewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Techników Medycznych Elektroradiologów i przewodnicząca związku na Lubelszczyźnie.

Kryteria są bulwersujące

- To jest bulwersująca sytuacja. Oczywiście wiemy, że jest to firma prywatna i nie możemy od nich wymagać testów. Jednak ci ludzie nie zdają sobie sprawy, jak nas skrzywdzili. My technicy również jesteśmy na pierwszej linii frontu. To technik elektroradiologii ma wykonać zdjęcie lub tomografię pacjentowi z podejrzeniem zakażenia lub zakażeniem. To są jedne z procedur, mówiące o rozpoznawalności COVID-19 - wyjaśnia Radiu Eska przewodnicząca Dziruda-Józefowska.

Ponadto - jak dodaje - wielu przedstawicieli jej zawodu odbywało już kwarantannę lub było poddanych izolacji, co świadczy o ryzyku, z jakim się mierzą. - Obsługujemy wszystkie osoby przebywające w szpitalu, to pacjenci przychodzący na SOR, przychodzący na tomografię komputerową, rezonans magnetyczny, więc osoby z zewnątrz i ze szpitala. To także nasze koleżanki i koledzy, czyli pielęgniarki, lekarze, ratownicy. To my im wykonujemy badania, rezonanse, tomografie. Także w czasie epidemii. To technik elektroradiolog pracuje w szpitalach onkologicznych, gdzie zajmuje się radioterapią, gdzie wykonuje bardzo specjalistyczne badania - dodaje.

Odpowiedź firmy

Musieliśmy przyjąć określone kryteria. W tym przypadku to prawo do wykonywania zawodu - odpowiadają przedstawiciele firmy elektroradiologom. Zarząd firmy powołuje się na współpracę z wieloma partnerami, samorządami i brak finansowego udziału w badaniach Narodowego Funduszu Zdrowia. - W Polsce problemem jest ograniczony dostęp dla personelu medycznego poza szpitalami, co może skutkować dalszym rozprzestrzenianiem się epidemii, dlatego zdecydowaliśmy się zainicjować program bezpłatnych testów dla wybranych grup medyków. Nasze badania nie są finansowane przez NFZ, a przez "Diagnostykę" i jej partnerów, firmy, samorządy i osoby prywatne, w związku z założeniami finansowymi, musieliśmy przyjąć pewne kryteria w wyborze zawodów medycznych, które mogą skorzystać z naszej akcji. Jednym z nich jest prawo wykonywania zawodu, a w przypadku techników elektroradiologii rzeczywiście nie ma odpowiedniej ustawy. Poza tym, zgodnie z zarządzeniem NFZ, personel zatrudniony w szpitalu, może korzystać z testów finansowanych przez fundusz, a dostęp do nich zapewnia szpital - mówi nam Piotr Talarek, doradca zarządu firmy Diagnostyka. 

- Ktoś chyba nie pomyślał ustalając te kryteria. Jesteśmy zawodem medycznym, choć prawnie nie jesteśmy umocowani. Od 20 lat staramy się o uzyskanie praw zawodowych. Wszystko było na dobrej drodze. Ustawa jest w ministerstwie. W marcu tego roku miały być wprowadzone ostateczne poprawki, m.in. co do nazwy zawodu. Nowa ustawa miała być już procedowana, ale wybuchła epidemia, więc się wstrzymaliśmy. To nie jest teraz najważniejsze - mówi Dziurda-Józefowska. 

- Swoim partnerom gwarantujemy, że za środki, które nam powierzają badamy konkretną grupę medyków, kwalifikujących się konkretnymi uprawnieniami, w tym przypadku prawem wykonywania zawodu. Jednocześnie wiemy, że personel szpitalny ma prawo do badań finansowanych przez NFZ. Dlatego niewłaściwe i niemoralne byłoby, gdybyśmy robili wyjątki dla osób, takich, jak technicy elektroradiologii, których badania na COVID-19 finansowane są przez fundusz, a pomijali tych medyków, którzy mają utrudniony dostęp do badań - dodaje Talarek.

Udało nam się jednak ustalić, że większość osób, która korzysta z testów proponowanych przez firmę "Diagnostyka" jest zatrudniona w szpitalach, nie np. w przychodniach, co miało być nadrzędnym celem projektu. - Pracownicy szpitali masowo korzystają z tych testów - mówi Dziurda-Józefowska. - Nie prowadzimy żadnego wykazu. Ufamy osobom testowanym - mówi nam Talarek.

Elektroradiolodzy mają utrudniony dostęp do testów finansowanych przez NFZ?

To nie wszystko. Mimo deklaracji dyrekcji szpitali, okazuje się, że technicy elektroradiolodzy mają utrudniony dostęp do testów finansowanych przez NFZ. - Wiem, że są, ale korzystają z nich głównie lekarze i pielęgniarki. Może też ratownicy medyczni - mówi nam jeden z elektroradiologów Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego przy al. Kraśnickiej w Lublinie. - Nawet nie słyszałem, że takie testy są wykonywane, że mogę z nich skorzystać - informuje nas elektroradiolog pracujący w Szpitalu Neuropsychiatrycznym w Lublinie. - Jesteśmy szczególnie narażeni. Mamy tu przecież oddział zakaźny. Wykonujemy badania trudnym pacjentom, np. z chorobami neurologicznymi - dodaje inny rozmówca.

- Jak jest potrzeba to test jest wykonywany. Każdy, kto miał bezpośredni kontakt z pacjentem, u którego potwierdzono zakażenie, ma wykonywany test. Głównie kierujemy testy do pracowników pionu medycznego, bo oni mają kontakt z pacjentami i materiałem zakaźnym. Jeśli byłaby potrzeba, robilibyśmy testy wszystkim, włącznie z pracownikami technicznymi i administracyjnymi - powiedział nam dr n. med. Marek Domański, dyrektor ds. lecznictwa Szpitala Neuropsychiatrycznego w Lublinie. 

Elektroradiolodzy od lat czują się wykluczeni. Na czas epidemii koronawirusa zawiesili spory zbiorowe. Na Lubelszczyźnie płace są najniższe w Polsce i wahają się między 2600 a 5000 zł brutto. Najwyższa suma to pojedyncze przypadki i dotyczą szpitali klinicznych.