Zbrodnie sprzed lat

Zbrodnia, która wstrząsnęła całą Łodzią. Mateusz zginął od 13 ciosów nożem w sercu miasta

2024-02-16 11:29

Ta zbrodnia wstrząsnęła całym miastem. Dogłębnie. Była przypadkowa, bezsensowna i podkopała poczucie bezpieczeństwa wśród mieszkańców. Bo jak czuć się bezpiecznie, kiedy potknięcie o czyjeś nogi może doprowadzić do brutalnego morderstwa i to w samym centrum miasta? Właśnie przypada rocznica śmierci 20-letniego Mateusza, który stanął w obronie swojej dziewczyny, za co został zadźgany nożem na Piotrkowskiej.

To miał być typowy piątkowy wieczór na Piotrkowskiej. Był 16 lutego 2013 roku. Mateusz ze swoją dziewczyną bawili się w jednym z klubów. Po godzinie 2:00 wyszli z dyskoteki i spacerowali deptakiem. Około 3 w nocy usiedli na murku, niedaleko skrzyżowania z ul. 6 sierpnia. Przechodził tamtędy Rafał N., który potknął się o nogi dziewczyny, za co uderzył ją w twarz i odszedł. Mateusz stanął w jej obronie i pobiegł za napastnikiem. Kiedy go dogonił, dostał 13 ciosów nożem. W brzuch, plecy, szyję, a nawet w twarz. Wszystkiemu przyglądał się kolega nożownika. Kiedy chłopak upadł na chodnik, spokojnie odeszli, nie udzielając mu pomocy. Dla Mateusza nie było ratunku. Mimo, że kartka przyjechała niemal natychmiast, lekarzom nie udało się go uratować. Zmarł po kilku minutach od ataku.

Zbrodnia, której dopuścił się 20-letni Rafał N. została zarejestrowana przez kamery monitoringu. Dzięki nagraniu udało się sporządzić portret pamięciowy. N. najpewniej wiedział, że jego zatrzymanie jest tylko kwestią czasu. Następnego dnia sam zgłosił się na policję. Wkrótce został zatrzymany także jego kolega.

Początkowo Rafał N. przyznał się do zbrodni, później jednak zmienił swoje zeznania i twierdził, że chciał tylko nastraszyć Mateusza, a zadawane przez niego ciosy miały być wymierzone w kurtkę. Ostatecznie przyznał się do winy.

- Zdaję sobie sprawę z tego, że zrobiłem coś strasznego i nigdy w życiu sobie nie wybaczę. Każdy dzień życia ze świadomością, że skrzywdziłem tyle osób napawa mnie odrazą do samego siebie – mówił w trakcie otwartego dla mediów procesu.

N. przeprosił także najbliższych swojej ofiary, w trakcie procesu oraz listownie.

- Świadomość tego co zrobiłem jest gorsza od perspektywy kary. Jestem dla was bestią i to rozumiem. Ja też stracę dziecko, bo niedługo na świat przyjdzie moje dziecko i prawdopodobnie go nie poznam. Więcej już nie będę do Państwa pisał. Wiem, że trudno jest mi wybaczyć – napisał w liście do rodziców Mateusza, upublicznionym przez TVN.

Obrona wnioskowała o karę od 8 do 15 lat więzienia. Innego zdania byli prokuratura i oskarżyciele posiłkowi.

- Poczucie bezpieczeństwa wśród łodzian zawaliło się 16-tego lutego. Legło w gruzach...Nie wyobrażam sobie, że za 15 lat Rafał N. wyjdzie na wolność i znajdzie się ponownie na ulicy Piotrkowskiej – wypowiedź pełnomocnika oskarżyciela posiłkowego przed laty przytaczał Dziennik Łódzki.

Wyrażenie skruchy nie miało jednak wpływu na wyrok sądu. N. został skazany na dożywocie bez możliwości ubiegania się o wcześniejsze zwolnienie z więzienia. Jego kolega natomiast za nieudzielenie pomocy usłyszał wyrok 5 miesięcy pozbawienia wolności.

- Podłożem była wrogość do innych osób, a bodźcem fakt, że pozbawiony życia Mateusz zareagował na chamskie zachowanie oskarżonego wobec kobiety. Zachowanie Rafała N. zasługuje na szczególne potępienie – mówił sędzia podczas uzasadniania wyroku. Podkreślił ponadto, że była to „zbrodnia bez powodu”.

Adwokat Rafała N. wniósł apelację. Taki sam wyrok podtrzymał sąd wyższej instancji.

Bezsensowna i przypadkowa zbrodnia wstrząsnęła całą Łodzią. Mieszkańcy zorganizowali marsz solidarności społecznej i poprawy bezpieczeństwa w mieście. Wzięło w nim udział kilkaset osób.

Mateusz miały dzisiaj 31 lat.

Atak nożownika. Dźgnął 21-latka i uciekł