Łódzkiej firmie Marko-Kolor grozi upadek. Jak ruszy lawina zwolnień, to będzie nie do zatrzymania

i

Autor: Pixabay.com

Łódzkiej firmie Marko-Kolor grozi upadek. "Jak ruszy lawina zwolnień, to będzie nie do zatrzymania"

2022-09-07 16:50

Podwyżki cen dopadają kolejne firmy. Zagrożony upadkiem jest łódzki zakład włókienniczy Marko-Kolor, który otrzymał ogromną podwyżkę opłat za gaz. Czy nadchodzi fala bankructw i bezrobocia?

Za pośrednictwem Twittera, Andrzej Szczęśniak - polski przedsiębiorca i publicysta gospodarczo-polityczny, poinformował o zamknięciu jednego z bardziej znanych łódzkich przedsiębiorstw. Mowa tu o zakładzie włókienniczym Marko-Kolor, który funkcjonuje od 1992 roku. Jest to spowodowane podwyżką cen gazu aż o 1000%, względem zeszłego roku.

Skontaktowaliśmy się z właścicielem Marko-Kolor. Stefan Derędowski stara się być optymistą i wierzy, że uda mu się uratować zakład. Podejmuje działania, mające zredukować koszty do minimum. Nadal zawiera nowe umowy, np. od przyszłego roku będzie produkować mundury dla przemysłu zbrojeniowego.

- Utrzymuję produkcję i pracowników. Na szczęście firma ma rezerwy finansowe, które były przeznaczone na inwestycje. Teraz je przeznaczamy na bieżące potrzeby, żeby jak najdłużej przetrwać. […] W ogóle nie biorę pod uwagę zamknięcia, ale jeśli sytuacja, w której muszę płacić niebotyczne rachunki za gaz i prąd się utrzyma, to będę zmuszony do zamknięcia firmy. Na razie pracujemy, ograniczyliśmy produkcję i sprawiamy by maszyny były jak najbardziej wydajne, aby ograniczyć zużycie gazu. Jak długo tak się da? Nie wiem. Liczę na to, że rząd zrobi coś z tą chorą i nienormalną sytuacją. […] Ja mam w sumie trzy firmy, produkuję dzianiny, w innej firmie też mam farbiarnię, która wykańcza inny rodzaj materiałów. W Marko-Kolor współpracujemy z bardzo dużą ilością firm i zamknięcie wiązałoby się z problemami. To nie jest już tylko 200 ludzi, to są tysiące ludzi, którzy mieliby problem z zaopatrzeniem się w produkowany przez nas materiał. Mamy moce produkcyjne na około 20 ton towaru dziennie. Dzisiaj jest to zmniejszone o połowę. Rozciągnęliśmy terminy oczekiwań i czekamy na powrót do normy. Zawsze staram się być optymistą, w tej sytuacji może niepoprawnym – mówi Stefan Derędowski, właściciel Marko-Kolor.

Właściciel łódzkiego zakładu wystąpił z sugestią dla rządzących. Jak twierdzi, dzięki temu uda się uratować polską gospodarkę, która stoi przed dużym kryzysem.

- Mam taką swoją sugestię, jak troszkę stłamsić inflację, a zarazem dać oddech całemu przemysłowi: mleczarniom, piekarniom, producentom cegieł i ceramiki. Bardzo dobrą rzecz rząd zrobił, zamrażając ceny dla indywidualnych odbiorców na pułapie 200 zł za megawatogodzinę. W porozumieniu z innymi kolegami, przemysł da radę zapłacić jeszcze raz tyle. Na ten trudny czas, niech zawiesi działalność giełdy, która jest siedliskiem spekulantów i ustanowi dla odbiorców indywidualnych oraz przedsiębiorstw ceny na poziomie 400 zł. Zdusi to inflację, bo dzisiaj jest ona spekulatywnie wywoływana przez ceny energii. Nic więcej. Niech nie podnosi stóp procentowych, bo to też zabija gospodarkę, tylko zawiesi działanie giełdy, gdzie strach i panika biorą górę. Na tym żerują spekulanci. To jest krótka recepta, może trudna, ale bardzo skuteczna. Uratowałaby cały przemysł, bo jak ruszy lawina zwolnień to będzie nie do zatrzymania – dodaje Stefan Derędowski.

Tak drastyczne podwyżki cen gazu i prądu są znacznym problemem, zarówno dla prywatnych przedsiębiorców, jak i spółek miejskich, o których pisaliśmy TUTAJ. Właściciele firm szukają różnych sposobów redukcji kosztów.

Artur z Łodzi i jego freestyle na skrzypcach