Policjanci zabili mi syna

i

Autor: Dariusz Kucharski

Bili i wywozili ludzi do lasu. Przed sądem w Łodzi ruszył proces policjantów z Piątku

2022-11-18 15:03

18 listopada przed Sądem Okręgowym w Łodzi rozpoczął się proces byłych policjantów z Piątku oskarżonych o niedopełnienie obowiązków i stosowanie przemocy wobec zatrzymanych osób. Jedna z takich interwencji zakończyła się śmiercią 30-letniego mężczyzny. Na ławie oskarżonych zasiadło 6 funkcjonariuszy.

Mieli stać na straży prawa, a nagminnie je łamali. W piątek (18 listopada) przed Sądem Okręgowym w Łodzi rozpoczął się proces byłych już funkcjonariuszy z Komisariatu Policji w Piątku. Na ławie oskarżonych zasiadło 6 byłych funkcjonariuszy: 34-letni Kamil C., 36-letnia Małgorzata R., 38-letni Dominik W., 44-letni Przemysław W., 55-letni Artur W. oraz ówczesny komendant komisariatu 42-letni Sebastian K. Najpoważniejsze zarzuty sformułowano w stosunku do Kamila C., który został oskarżony o popełnienie 20 czynów, dotyczących przekroczenia uprawnień, a zwłaszcza spowodowanie u jednego z zatrzymanych mężczyzn obrażeń, których następstwem była śmierć pokrzywdzonego. Pozostałym funkcjonariuszom, którzy przymykali oczy na brutalne interwencje Kamila C., postawiono zarzuty niedopełnienia obowiązków.

Sprawa brutalnych interwencji policjantów z Piątku wyszła na jaw w kwietniu 2021 r., gdy w lesie, kilka kilometrów od Piątku, znaleziono zwłoki 30-letniego mężczyzny. Dzień wcześniej w mieszkaniu, w którym 30-latek mieszkał z bratem i matką interweniowała policja. Funkcjonariuszy wezwała matka mężczyzny, która nie mogła sobie poradzić z awanturującym się, pijanym synem. Na miejsce przyjechali Kamil C. i Małgorzata R. W czasie interwencji policjant brutalnie pobił 30-latka, kopiąc go w okolicy tułowia, co – jak wykazała późniejsza sekcja zwłok - doprowadziło do złamania żeber, pęknięcia śledziony i krwiaka jamy otrzewnej. W tym czasie, uczestnicząca w interwencji funkcjonariuszka nie reagowała. Następnie policjanci zabrali mężczyznę z domu i wywieźli do lasu. Tam pobity mężczyzna zmarł na skutek doznanych obrażeń.

Biorący udział w interwencji policjanci zostali zatrzymani. Kamil C. usłyszał zarzuty dotyczące przekroczenia uprawnień, bezprawnego pozbawienia wolności i spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, następstwem którego była śmierć. Małgorzacie R. zarzucono niedopełnienie obowiązków, bezprawne pozbawienie wolności, narażenie pokrzywdzonego na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia bądź ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, poświadczenie w notatniku służbowym nieprawdy, co do przebiegu podejmowanej interwencji i poplecznictwo.

Wkrótce po zatrzymaniu dwojga funkcjonariuszy wyszło na jaw, że brutalna interwencja, do której doszło na początku kwietnia 2021 r. nie była jednorazowym incydentem, a bicie i wywożenie ludzi do lasu było stałą praktyką policjantów z Piątku.

- Zebrane w śledztwie dowody dały podstawę do ujęcia w zarzutach 19 innych tego typu zdarzeń, przy czym 11 z nich łączyło się z bezprawnym pozbawieniem wolności osób, co do których podejmowane były interwencje, co polegało na umieszczaniu wbrew woli w radiowozie i pozostawieniu w pobliskich miejscowościach - poinformował Krzysztof Kopania z Prokuratury Okręgowej w Łodzi. - Do nieprawidłowości dochodziło podczas interwencji domowych, a także podejmowanych m.in. w związku ze spożywaniem alkoholu w miejscu publicznym, zaśmiecaniem, drobną kradzieżą z jednego z miejscowych dyskontów, nielegalnym połowem ryb, nierespektowaniem obostrzeń związanych z pandemią. Niejednokrotnie podczas tychże interwencji stosowana była przemoc fizyczna, której skutkiem były obrażenia ciała.

Policjanci gnębili mieszkańców Piątku. „Mój syn zginął, bo czuli się bezkarnie”

Z ustaleń prokuratury wynika, że do incydentów tych miało dochodzić sporadycznie w latach 2017 – 2018, a ich nasilenie nastąpiło od połowy 2019 roku. Interwencje takie nie były w ogóle dokumentowane, bądź też w dokumentacji nie wskazywano żadnych nieprawidłowości.

34-letniemu Kamilowi C., który od półtora roku przebywa w areszcie grozi dożywotnie więzienie. Pozostałym funkcjonariuszom grożą kary do 5 lat pozbawienia wolności. Żaden z oskarżonych nie przyznał się do stawianych mu zarzutów.