Ostre imprezy w centrum Krakowa. Mieszkańcy mają dość!

i

Autor: Pixabay/screen FB Andrzej Yougin Ostre imprezy w centrum Krakowa. Mieszkańcy mają dość!

Ostre imprezy w centrum Krakowa. Mieszkańcy mają dość! [WIDEO]

2022-09-28 15:44

Pomiędzy 10 a 12 milionów – tylu polskich i zagranicznych turystów rocznie odwiedza Kraków. Niektórzy przyjeżdżają tu na wieczory kawalerskie lub panieńskie i często prowadzą bujne nocne życie bez żadnych zahamowań. Jak z wiecznym tłumem, hałasem i wulgarnymi krzykami wywołanymi upojem alkoholowym radzą sobie mieszkańcy Starego Miasta? Czy w samym sercu Krakowa mieszka się komfortowo?

Kraków jest jednym z najczęściej odwiedzanych polskich miast. Prym wśród zagranicznych turystów wiodą Brytyjczycy, ale też Niemcy, Anglicy, Włosi czy Szkoci. Dzień zwiedzania bardzo często kończą w restauracjach czy pubach na Rynku Głównym. Po zmroku, nierzadko upojeni alkoholem zaczynają zachowywać się głośno i mało kulturalnie, zakłócając przy tym ciszę nocną. Jak radzą sobie z tym osoby, które na stałe mieszkają przy Rynku Głównym? Dowiedzieliśmy się, że istnieje niepisana tolerancja ze strony służb na głośne zachowanie na Starym Mieście, no bo „przecież to jest centrum”. Taka sama sytuacja jest na Kazimierzu.

– Największą wadą są nieustające imprezy pod oknem. Dzisiejsza noc (27/28 września – przyp. red.) również nie była łatwa, ponieważ całą noc pod naszymi oknami bawili się Szkoci. Do rana było bardzo głośno. Jeśli imprezy są w ciągu tygodnia, a hałas jest naprawdę ogromny, wzywamy policję. W ciągu tygodnia przyjeżdżają w miarę szybko – w ciągu 20 minut do pół godziny. Natomiast w weekendy, jeżeli w ogóle przyjeżdżają, to dopiero po około dwóch godzinach. Bardzo często, gdy przyjeżdża patrol, to imprezowiczów już nie ma. Co więcej, aby zgłoszenie zostało przyjęte, muszę wskazać konkretną osobę, która zakłóca mi spokój. Czy to możliwe przy dziesiątkach zagranicznych turystów? Nie. Byłam kiedyś świadkiem takiej sytuacji, że duża grupa osób po prostu wrzeszczała na środku ulicy, a koło nich przejechał radiowóz, który się nawet nie zatrzymał. Napisałam w tej sprawie do komendanta. Odpisał mi, że skierował sprawę do wyjaśnienia i mogę być świadkiem. Sprawa spełzła na niczym – powiedziała nam pani Jadwiga Kirschanek, która mieszka przy ulicy Szpitalnej, tuż przy Rynku Głównym.

Mieszkańcy mają obawy, gdy w drodze do swojego domu wracając z pracy, mijają kompletnie pijanych turystów, którzy nierzadko zachowują się agresywnie. W czasie pandemii, kiedy bary i puby był pozamykane, mieszkańcy mogli cieszyć się spokojem i tak, jak mówi nasza rozmówczyni, „wszystko wróciło do stanu sprzed wielu, wielu lat”. Obecnie rzadko się widzi w weekendowe wieczory, żeby mieszkańcy wychodzili na spacer, szczególnie osoby starsze lub rodziny z dziećmi. Niedawno w sieci się pojawiło takie nagranie z imprezy na Małym Rynku. "Właściciele powinni dostać łóżko przy barze i spać tam co noc", "Jest to topowa lokalizacja w Krakowie. W takim miejscu powinna się znajdować bardzo droga restauracja, a jest ... pijacka speluna. Niestety to miejsce jest symbolem upadku Krakowa i zamiany go w tani teren do picia i rozrób" - takie komentarze można przeczytać pod nagraniem.

– Częste są pochody kompletnie pijanych ludzi od knajpy do knajpy. To potrafi być kilkadziesiąt osób. Kiedy w jednym czasie przetacza się pod kamienicą taki tłum, trudno czuć się bezpiecznie. Pod moim oknem pan wyszedł z imprezy i załatwiał się na środku ulicy. Żeby było jasne – to nie tylko mężczyźni. Kobiety nie zawsze zachowują się lepiej. To nie jest tylko imprezowanie, ale i niszczenie naszego miasta – dodała pani Jadwiga Kirschanek.

Okazuje się, że problem nie są tylko głośni turyści będący często pod wpływem alkoholu, ale też lokale.

– Często zdarza się, że knajpy w nocy wstawiają głośniki przed drzwi i robią dyskotekę na ulicy. Wtedy taki lokal jest pociągany do odpowiedzialności. U mnie w kamienicy mieszkają sami stali mieszkańcy, ale niemal wszyscy myślą o wyprowadzce. 80-letni pan z pierwszego piętra przez dziesięć lat walczył z jedną knajpą i nic to nie dało. Czasem uda się doprowadzić do postępowania, ale potem lokal zostaje ukarany grzywną na przykład… 300 złotych. Znajomi mieszkający na ul. Szewskiej mówili mi o knajpie, która została mandat w wysokości 50 złotych - podsumowała pani Jadwiga Kirschanek.

Poprosiliśmy o komentarz podkom. Piotra Szpiecha, rzecznika Komendy Miejskiej Policji w Krakowie.

– Jeździmy na każde jedno wezwanie i zawsze reagujemy na zakłócanie ciszy nocnej. Jeśli jednak ktoś dzwoni, zgłasza, a potem nie chce być świadkiem w sądzie, to my nie mamy podstaw do wystawienia mandatu. Dlaczego? Jeśli osoba ukarana mandatem odmówi jego przyjęcia, a osoba zgłaszająca odmówi poświadczenia zgłoszenia w sądzie, to nie mamy podstawy do sporządzenia wniosku o ukaranie. Musimy trzymać się przepisów. Co do interwencji w rejonie Starego Miasta czy Kazimierza dotyczących głośnego czy niestosownego zachowania turystów w czasie ciszy nocnej – jest ich na pewno dużo więcej niż w pandemii – powiedział nam podkom. Piotra Szpiech.

Mundialowe piosenki. Oto hymny mistrzostw świata

QUIZ. Historia i teraźniejszość. Większość pada przy piątym pytaniu!

Pytanie 1 z 10
Bolesław Chrobry został koronowany na króla Polski w...