"Narodowy Program Szczepień ma więcej wspólnego z propagandą niż z leczeniem" - to słowa pełnomocnika do spraw Podstawowej Opieki Zdrowotnej Okręgowej Izby Lekarskiej w Krakowie. Doktor Jerzy Radziszowski rozumie rozgoryczonych pacjentów, którzy najpierw dowiadują się, że mają termin szczepienia, a potem dostają telefon, że nie ma dawki. Jest to męczące również dla medyków.
Musimy pacjentów powiadomić telefonicznie, wykonać setki połączeń, musimy również dokonać zmiany w systemie E-rejestracja. Jest to niestety też uciążliwe dla personelu. Wymaga to wykonania wielu operacji zmiany grafików, które niestety też trzeba wprowadzać ręcznie. Ten proces automatyzacji jest mocno ograniczony - mówi.
Doktor Radziszowski nie rozumie jak to możliwe, że zabrakło szczepionek na drugą dawkę seniorów, które rząd gwarantował. Dodaje, że to nie jest jedyny problem. System E-rejestracji bardziej przeszkadza niż pomaga.
W przypadku małych podmiotów, gdzie szczepi się, powiedzmy 30 pacjentów tygodniowo jest to nieodczuwalne, ale w mojej placówce, kiedy szczepiliśmy po 900 pacjentów tygodniowo w Domach Pomocy Społecznej szczepiliśmy tych pacjentów w ciągu 3,5 dnia, natomiast 3 dni wprowadzaliśmy dane do systemu informatycznego - tłumaczy.
Medycy zwracają również uwagę, że problemy z dostawami szczepionek powodują skracanie ich terminu ważności, który wynosi 5 dni po wyjęciu z zamrażarki. Tymczasem Narodowy Fundusz Zdrowia zobowiązał placówki, że szczepienia przeciw COVID nie mogą zakłócić ich normalnego funkcjonowania i powodować utrudnień dla pacjentów.
