Łukasz Sęk Aleksander Miszalski

i

Autor: Łukasz Sęk Radny Miasta Krakowa, Facebook

Wiadomości

Kto stoi za zwycięstwem Aleksandra Miszalskiego? Zdradzamy kulisy kampanii wyborczej. „To był klucz do sukcesu”

2024-04-23 7:55

Aleksander Miszalski został nowym prezydentem Krakowa, choć początkowo wydawało się, że sondaże nie dawały mu stosunkowo dużych szans na objęcie urzędu. Wyborcza batalia w stolicy Małopolski trwała niemal do ostatniej chwili, a o zwycięstwie zdecydowało nieco ponad 5 tys. głosów. Jednym z kluczy do sukcesu okazała się kampania wyborcza, którą po stronie Aleksandra Miszalskiego prowadził Łukasz Sęk. „Wybory pokazały, że strategia konkurencji była przestrzelona” – mówi w rozmowie z nami krakowski radny.

Aleksander Miszalski nowym prezydentem Krakowa. Kto stoi za jego sukcesem?

Wybory samorządowe 2024 w Krakowie były niezwykle intensywne. Na wiele miesięcy przed tym, zanim mieszkańcy stolicy Małopolski wyruszyli do urn, zdecydowanym liderem sondaży był Łukasz Gibała (Kraków dla Mieszkańców). Od początku kampanii wiele osób wskazywało na niego, jako na zdecydowanego faworyta w wyścigu o prezydencki fotel. Rzeczywistość okazała się jednak brutalna, bo kolejny raz wyborcy – już przy urnach, zweryfikowali to, jak sondaże mają się do rzeczywistości. Pierwszą turę wyborów na urząd prezydenta Krakowa, z poparciem 37,21 proc. wyborców wygrał Aleksander Miszalski, któremu początkowo daleko było do roli faworyta. W drugiej turze Miszalski (51,04 proc.) o włos pokonał Łukasza Gibałę (48,96 proc.). O zwycięstwie w wyborach prezydenckich w Krakowie zdecydowało nieco ponad 5 tys. głosów. Kluczem do sukcesu okazała się sprawnie poprowadzona kampania wyborcza, którą po stronie nowego prezydenta prowadził krakowski radny Łukasz Sęk.

Myślę, że to kwestia strategii. Patrząc pod kątem tego, czym się zajmowałem, czyli prowadzeniem kampanii po stronie Aleksandra Miszalskiego rozumiem, że sztab Łukasza Gibały przyjął taką strategię, nazwijmy ją „dojechania” do wyborów. Łukasz Gibała był zdecydowanym liderem sondaży, mógł pochwalić się ogromną rozpoznawalnością na poziomie 90 proc., więc tak naprawdę wszyscy go znali, trzeba było pokazać program i robić to, co robiło się do tej pory, nie zmieniając intensywności. Mam wrażenie, że ta strategia była taka, aby nic nie zepsuć – wtedy będzie dobrze – komentuje strategię sztabu Gibały Łukasz Sęk.

Łukasz Gibała nie docenił konkurencji? „Taką strategię ciężko zawrócić”

Ta strategia nie doceniała determinacji i zaangażowania konkurentów, szczególnie Aleksandra Miszalskiego. My wiedzieliśmy, że to musi być kampania ogromnie intensywna i naszym problemem początkowym jest stosunkowo niższa rozpoznawalność kandydata. Musieliśmy z nowiną o nim dotrzeć jak najszerzej. Wiedzieliśmy też, znając Aleksandra, że jeżeli uda nam się to zrobić, to przekonamy mieszkańców. Byliśmy pewni jego kandydatury i pomysłów na miasto. Wyścig o to, która strategia sprawdziła się lepiej, trwał do ostatniej chwili. Mam wrażenie, że pomysł konkurencji okazał się niesłuszny. Taką strategię ciężko zawrócić, bo jak nie idzie się na pierwsze pięć debat, a przyjdzie na kolejne pięć, to nic nie zmienia. Ludzie pamiętają początek i to, że unikało się rozmowy (…). Intensywność pomiędzy pierwszą, a drugą turą kampanii Łukasza Gibały w stosunku do tego, co działo się przed pierwszą turą była zdecydowanie inna. Gratuluję ogromnej pracy, bo doskonale wiem, ile czasu, energii i poświęcenia to kosztuje – powiedział w rozmowie z nami Łukasz Sęk.

Co było kluczem do sukcesu Aleksandra Miszalskiego?

Na pewno to zasługa wielu osób, które kampanię wspomagały każdego dnia. To setki wolontariuszy i osób, które poświęcało swój czas, za co należą się wielkie podziękowania. Nie mieliśmy zbyt dużo czasu, na przygotowanie się do wyborów, bo te nadeszły zaraz po wyborach parlamentarnych, które też były niesłychanie istotne i mocno wyczerpujące. Na pewno Aleksander Miszalski nie startował z pozycji lidera, wiele osób mówiło, że drugiej tury nie będzie, a mnogość kandydatów po stronie koalicji 15 października na pewno będzie mu przeszkadzać. My byliśmy pewni kandydata, jego determinacji i motywacji i tego, że chce zmieniać Kraków (…). Później to była kwestia przedstawienia kandydata jak najszerszej liczbie mieszkańców, najlepiej na spotkaniach osobistych. To był klucz naszej kampanii. Aleksander Miszalski jako jedyny kandydat organizował w każdej dzielnicy spotkanie otwarte, gdzie każdy mógł zabrać głos. Na takich spotkaniach było kilkadziesiąt osób, co na końcu dało większą sumę. Krok po kroku, spotkanie po spotkaniu – systematyczność i determinacja, liczba spotkań i rozmów – to był klucz do sukcesu  – dodaje Łukasz Sęk.

W przestrzeni publicznej pojawiły się spekulacje dotyczące przyszłości Łukasza Sęka, który ma zostać wiceprezydentem Krakowa.

Ciężko mi we własnej sprawie potwierdzać lub dementować. Mogę nie zaprzeczyć, natomiast co do plotek, pozostałe stanowiska, funkcje i nazwiska, które pojawiają się w mediach, mogę zdementować, bo rozmowy na ten temat nie były i nie są prowadzone, poza Stanisławem Mazurem, bo o tym Aleksander Miszalski mówił, że będzie chciał, aby Stanisław Mazur został wiceprezydentem – dodaje krakowski radny.

Czy Donald Tusk i Rafał Trzaskowski przyłożyli rękę do sukcesu?

Na pewno to wsparcie było istotne i ciężko nie doceniać jego roli. To były bardzo mocne sygnały i uznane osoby, które są rozpoznawalne i mają posłuch wśród mieszkańców. Byli świetnymi osobami do rekomendowania kandydata. Przeciwnicy mówili, że nie będzie Warszawa decydować o tym, kto rządzi w Krakowie. Nie chodziło o to, bo na końcu zawsze wybierają mieszkańcy. Chodziło o rekomendację i potwierdzenie. Donald Tusk i Rafał Trzaskowski to osoby, z którymi Aleksander Miszalski przez ostatnie lata współpracował i współpracuje, znają jego silne strony, wiedzą, jakie ma umiejętności, o czym jasno mówili. To także była dodatkowa motywacja dla tych, którzy przez pierwsze tygodnie od ogłoszenia kandydatury wątpili – komentuje Łukasz Sęk.

Dlaczego Stanisław Mazur poparł Aleksandra Miszalskiego? Jak wyglądały negocjacje?

Przede wszystkim to, co jest ważne – to nie było tak, że kandydaci się spotkali, porozmawiali pół godziny i podzielili się stanowiskami. To były naprawdę intensywne, wielogodzinne spotkania i rozmowy dotyczące przede wszystkim tego, jak ma wyglądać miasto. Nie chodziło  tylko o rozmowę z prof. Mazurem, ale również o całe środowisko, które go wspierało. Wymagało to porozumienia, a także rozmowy o wspólnych celach. Z tych debat wyniknęło, że dużo więcej łączy, niż dzieli, więc dopiero wtedy można było negocjować bardziej konkretnie, jak porozumienie mogłoby wyglądać i co dla Krakowa jest najważniejsze – mówi radny.

Zaskoczeniem dla wielu osób był wpis Małgorzaty Wassermann (PiS), która publicznie oświadczyła, że nie poprze Łukasza Gibały.

Na pewno było to duże zaskoczenie. Nie było tam poparcia dla Aleksandra Miszalskiego, a odradzanie głosowania na Łukasza Gibałę. Pani poseł Wassermann wzniosła się ponad polityczne podziały i napisała wprost, co uważa o Łukaszu Gibale, znając jego polityczny styl. Zaskakujące i miłe o tyle, że wzniosła się ponad polityczne podziały i nie bała się przedstawić swojego zdania – dodaje Sęk.

 

Pustki w lokalach wyborczych w Krakowie. Tak głosowali mieszkańcy

Najsłynniejsze logo w historii rocka należy do The Rolling Stones. Jak powstało?