Amstaffy nie rozszarpały jednak jamnika na Plantach? Coraz więcej wątpliwości w tej sprawie

Dwa amstaffy miały pogryźć jamnika na Plantach w Krakowie

Przypomnijmy, do wspomnianego zdarzenia miało dojść w środę, 8 września rano. Dwa amstaffy rozszarpały ponoć jamnika na Plantach naprzeciwko ul. Piłsudskiego 2. Na atak agresywnych psów miał nie reagować ich właściciel. Nikt ze świadków nie wezwał też policji.

Jako pierwsze te informacje podało Krakowskie Towarzystwo Opieki nas Zwierzętami na portalu społecznościowym. Liczono bowiem, że szybko uda się znaleźć świadków zdarzenia oraz właściciele amstaffów.

Amstaffy zaatakowały jamnika na Plantach. Komentarz policji

Sprawą zajęła się również policja. Funkcjonariusze apelowali o zgłaszanie się na komendę i pomóc w śledztwie. Więcej na ten temat pisaliśmy tutaj:

Dwa amstaffy rozszarpały jamnika na Plantach: ciąg dalszy sprawy. Jest komentarz policji

Dwa amstaffy nie zaatakowały jednak jamnika? Sprawa budzi wątpliwości

Od całej sprawy minął już prawie tydzień, a tymczasem na komendę nie zgłosił się żaden świadek. Wciąż też nie wiadomo kto jest opiekunem amstaffów. Jak podaje policja w rozmowie z "Gazetę Wyborczą", sprawa budzi coraz więcej kontrowersji.

Budzi ona jednak nasze wątpliwości. Do tej pory nie zgłosił się opiekun zagryzionego psa, żadni świadkowie. Nikt nie jest w stanie dokładnie zrelacjonować, co właściwie wydarzyło się wtedy na Plantach. Postępowanie nie zostało jeszcze jednak zamknięte, wciąż prowadzimy czynności sprawdzające - mówi Katarzyna Cisło z małopolskiej policji.