Taylor Swift przeżyła wielką traumę, gdy w 2019 roku Scooter Braun podpisał umowę z wytwórnią Big Machine, na mocy której przejął prawa do jej poprzednich płyt. Gwiazda czuła się nie tylko oszukana, ale przede wszystkim ogołocona z tego, co dla niej najważniejsze, czyli twórczości, która powstała wprost z jej serca.
Wokalistka szybko wpadła na to, jak wyjść z patowej sytuacji - nagrać płyty na nowo i zachęcić fanów oraz stacje radiowe, by to właśnie nowe wersje utworów wykorzystywali. By to zrobić, Taylor Swift musiała poczekać, aż wygasną umowy, które wiążą ją z wytwórnią. Tak się stało w listopadzie 2020 roku i to wtedy Tay na nowo weszła do studia,
Taylor Swift nagrywa płyty na nowo
Na początek Taylor Swift zabrała się za płytę Fearless z 2008 roku z nieśmiertelnym hitem Love Story. Efektem swojej pracy wokalistka pochwaliła się w lutym. Jednocześnie część fanów zaczęła się zastanawiać, dlaczego właściwie Tay nagrała najpierw swoją drugą płytę, pomijając debiutancki, tytułowy album z 2006 roku.
Gwiazda wyjaśniła tę sprawę.
Decyzja o tym, który album nagrać ponownie jako pierwsza, była dla mnie całkiem łatwa. Zawsze dążyłam do Fearless, ponieważ uważam, że jako album to było prawdziwe dojrzewanie. Patrzę wstecz na ten album i napawa mnie wielką dumą. Był to album o nadziei, wyciągniętych lekcjach, nastoletnich burzach i tak dalej. Co jest fajniejszego niż powrót i odkrywanie tego?
- powiedziała.
Taylor Swift już wcześniej zaznaczała, że powrotu do starych płyt nie traktuje jak przykry obowiązek, a wspaniałą podróż sentymentalną.
Myślę, że starałam się, aby była jak najbardziej zbliżona do oryginału, a dodatkowe piosenki, które dodałam, to utwory, które moim zdaniem dodają wglądu w to, czym prawie był album, ponieważ za każdym razem, gdy tworzysz album, zostawiasz trochę piosenkek i myślę, że to naprawdę fajne, że fani tym razem będą mieli pełny obraz.
- dodała.
Następnym albumem w kolejce jest Speak Now, a następnie uwielbiane przez fanów Red.