To było bardzo niespodziewane rozstanie. Monika Richardson i Zbigniew Zamachowski w marcu tego roku postanowili zakończyć związek. Małżonkowie długo milczeli na ten temat, jednak od niedawna coraz częściej i chętnie publicznie piorą brudy. Richardson dogryza Zamachowskiemu, a aktor z kolei żali się na jej nadopiekuńczość.
Na Instagramie dziennikarki znów pojawił się wymowny post. Tym razem dotyczący czegoś innego, ale prawdopodobnie mający duży związek z niedawnym zakończeniem relacji. Monika zdradziła, że regularnie chodzi do terapeuty.
Od kilku miesięcy jestem w terapii. Na szczęście trafiłam na mądrą kobietę, w wieku podobnym do mojego (tak, uważam, że to ważne). Rozmawiamy o różnych sprawach, dzisiaj na przykład mówiłyśmy o aktywnym słuchaniu naszego rozmówcy i o powiedzeniu, które moja terapeutka ukuła na potrzeby swojej pracy: „Przede wszystkim nie radzić”. To absolutnie mój problem: jak słuchać, wspierać i milczeć. Może to dziwne, że baba przed pięćdziesiątką zaczyna myśleć o pewnych mechanizmach własnego zachowania, które doprowadziły ją do klęski w trzech małżeństwach. Ale wierzę w to, co zawsze publicznie powtarzam: nigdy nie jest za późno, żeby zrobić coś dobrego ze swoim życiem. Pomyślcie o sobie. I absolutnie miejcie w dupie to, że wezmą Was na języki. Howgh.
– pisała w social mediach.
Czyżby Monika Richardson właśnie przyznała się do nadopiekuńczości, którą zarzucał jej Zamachowski?