Śmierć Nayi Rivery to prawdziwy cios dla jej fanów, jednak największą tragedię przeżywają obecnie przyjaciele i rodzina gwiazdy Glee.
Aktorka utonęła 8 lipca 2020 podczas pływania z 4-letnim synkiem wypożyczoną łodzią po kalifornijskim jeziorze Piru. Ciało gwiazdy odnaleziono dopiero po pięciu dniach. W międzyczasie śledczy ustalili, że Naya Rivera straciła życie podczas ratowania synka. Mały Josey zeznał, że mama wepchnęła go na pokład, a kiedy odwrócił się, będąc już bezpiecznym, jego mamy nie było już na powierzchni wody.
Były mąż Nayi Rivery boi się przyszłości
Choć 4-latek spędził kilka godzin sam na łodzi, zanim nadeszła pomoc, chłopczyk - jak wyjawili śledczy - pozostaje "w dobrym zdrowiu". Obecnie przebywa pod opieką ojca, na którego spadła odpowiedzialność samotnego wychowania Josey'a.
Ryan Dorsey bardzo przeżywa rodzinną tragedię i ponoć potwornie martwi się o przyszłość. Dotąd opieką nad synkiem dzielił się z Nayą Riverą.
Ryan prawie nie śpi. To jest po prostu koszmar. Choć nie był z Nayą, ona była mamą Josey'a. Josey potrzebuje swojej mamy. Ryan nie wyobraża sobie wychowywania Josey'a bez Nayi. To jest najbardziej załamująca sytuacja.
- mówi informator z otoczenia Dorsey'a w rozmowie z amerykańskim magazynem People.