Maja Bohosiewicz

i

Autor: WBF

Maja Bohosiewicz na obozie Anny Lewandowskiej: "To jest istny wpier***"

2019-08-27 15:11

Polskie celebrytki już dawno podzieliły się na te, które ćwiczą z Anną Lewandowską i na te, które wybierają treningi od Ewy Chodakowskiej! Maja Bohosiewicz należy do tych pierwszych - aktorka uczestniczy właśnie w obozie treningowym żony Roberta Lewandowskiego i nie ukrywa, że nie jest lekko... Anna potrafi dać wycisk!

Wśród wszystkich aktywności Anny Lewandowskiej, takich jak pisanie książek czy tworzenie planów dietetycznych, trenerka bez wątpienia najbardziej lubi pracować podczas obozów treningowych. Żona Roberta Lewandowskiego już od lat regularnie organizuje kilkudniowe obozy, których uczestniczki przez cały ich czas biorą udział w specjalnie opracowanych treningach.

Całość odbywa się na profesjonalnych salach i w pięknych okolicznościach przyrody, zatem chętnych - mimo wysokiej ceny - nie brakuje. Na obozy z Anną Lewandowską decydują się też polskie gwiazdy! W ubiegłym roku z Lewą trenowały Agnieszka Woźniak-Starak i Zosia Ślotała. W tym roku do ośrodka Dojo - Stara Wieś wybrała się Maja Bohosiewicz.

Jesteś fanem Roberta Lewandowskiego? Sprawdź swoją wiedzę!

Pytanie 1 z 10
Którego klubu wychowankiem jest "Lewy"?

Maja Bohosiewicz na obozie Anny Lewandowskiej

Obóz trwa od soboty, zatem jego uczestniczki miały już kilka okazji, by się porządnie zmęczyć ;) Całość na swoim Insta Story na bieżąco relacjonuje nie tylko Anna Lewandowska, ale i Maja Bohosiewicz, która w tym roku bierze udział w obozie. Aktorka rozwiewa wątpliwości - może i wszystko wygląda ładnie na zdjęciach, ale w rzeczywistości to... "istny wpier***"!

Mottem przewodnim obozu jest : nie oceniaj - doceniaj. Ciężko to idzie kiedy otacza się setka dziewczyn. Oceniamy wszystko, obgadujemy, domniemujemy intencje, przypisujemy złą wolę, doszukujemy się dziury w całym nie znając historii. Bije się w pierś. Oczywiście, że sama często robie to samo.
Po dzisiejszym kieracie czyli po porannych podbiegać pod górę, w pełnym słońcu, sprincie po kamieniach, upoceniu się jak szczur na czczo; zjadamy śniadanie i wracamy na matę. Na 2h trening. Nie jestem typem pipki która udaje że robi skłony, jestem małym zawziętym ratlerkiem który prędzej padnie niż się podda. Zesraj się a nie daj się. 2h trening przetyrał mnie tak, że oprócz chęci rzygania ze zmęczenia, stanęłam przed psychiczną ścianą. Zaczęłam po prostu płakać. Z bólu, zmęczenia, braku siły. Patrzyłam w prawo i w lewo i widziałam, że dziewczyny dają radę. Ja czułam, że jeżeli ktokolwiek zapyta mnie czy jest ok to po prostu zryczę się na bordowo i zaniosę jak moja dwulatka na bezdechu. Ten obóz jest hardkorem. Ten obóz daje tak w kość jak nic nigdy mi nie dało. To jest istny wpier*** emotionally i fizyczny. To lekcje przesuwania własnych granic. Jeżeli jeszcze raz przeczytam: obóz dla celebrytek. Ogrzanie się w sławie Lewandowskiej. Będę was systematycznie blokować bo macie zerowe pojęcie o tym co się tu dzieje. Ile determinacji; siły; energii, zaangażowania każda z nas tu wsadza. Jeżeli chcecie coś ze sobą zrobić to po prostu się weźcie za siebie! Za swoje głowy za swoje myślenie. Rzeczy dla mnie niemożliwe są tu od nas egzekwowane na każdym treningu. Czuję ból w każdym cm mojego ciała, jestem chodzącym zakwasem i mam ochotę wyć. Ale na obozie dla celebrytek na zakwasy jest jedna rada. OSTRY TRENING.

- tak Maja Bohosiewicz szczerze opisała obóz Anny Lewandowskiej.

Jedno jest pewne - tak ciężkie treningi muszą przynosić efekty! Wystarczy zresztą spojrzeć na cało chodzącej "reklamy" obozu, czyli Anny Lewandowskiej...

Zazdrościcie jej ciała?

metallica sen o warszawie
Wyświetl ten post na Instagramie.
Nagrałam dla was długie stories, prosto po treningu. Zapłakana i wkurzona, używająca wulgaryzmów. Zapisałam w telefonie i nie opublikuje bo wiem, że cenicie mnie za kulturalny content. Mottem przewodnim obozu jest : nie oceniaj - doceniaj. Ciężko to idzie kiedy otacza się setka dziewczyn. Oceniamy wszystko, obgadujemy, domniemujemy intencje, przypisujemy złą wolę, doszukujemy się dziury w całym nie znając historii. Bije się w pierś. Oczywiście, że sama często robie to samo. Po dzisiejszym kieracie czyli po porannych podbiegać pod górę, w pełnym słońcu, sprincie po kamieniach, upoceniu się jak szczur na czczo; zjadamy śniadanie i wracamy na matę. Na 2h trening. Nie jestem typem pipki która udaje że robi skłony, jestem małym zawziętym ratlerkiem który prędzej padnie niż się podda. Zesraj się a nie daj się. 2h trening przetyrał mnie tak, że oprócz chęci rzygania ze zmęczenia, stanęłam przed psychiczną ścianą. Zaczęłam po prostu płakać. Z bólu, zmęczenia, braku siły. Patrzyłam w prawo i w lewo i widziałam, że dziewczyny dają radę. Ja czułam, że jeżeli ktokolwiek zapyta mnie czy jest ok to po prostu zryczę się na bordowo i zaniosę jak moja dwulatka na bezdechu. Ten obóz jest hardkorem. Ten obóz daje tak w kość jak nic nigdy mi nie dało. To jest istny wpier*** emotionally i fizyczny. To lekcje przesuwania własnych granic. Jeżeli jeszcze raz przeczytam: obóz dla celebrytek. Ogrzanie się w sławie Lewandowskiej. Będę was systematycznie blokować bo macie zerowe pojęcie o tym co się tu dzieje. Ile determinacji; siły; energii, zaangażowania każda z nas tu wsadza. Jeżeli chcecie coś ze sobą zrobić to po prostu się weźcie za siebie! Za swoje głowy za swoje myślenie. Rzeczy dla mnie niemożliwe są tu od nas egzekwowane na każdym treningu. Czuję ból w każdym cm mojego ciała, jestem chodzącym zakwasem i mam ochotę wyć. Ale na obozie dla celebrytek na zakwasy jest jedna rada. OSTRY TRENING. Post udostępniony przez Maja Bohosiewicz - Kwaśniewska (@majabohosiewicz)