Pływaczka olimpijska Charlene Wittstock do monakijskiej rodziny królewskiej dołączyła w 2011 roku. Liczne zdrady męża przyczyniły się do nadania jej przydomku „najsmutniejszej księżnej”. Para wiele razy próbowała udawać, że między nimi układa się jak najlepiej. Niestety nagły wyjazd księżnej z pałacu i pozostawienie dzieci na parę miesięcy rozwiał wszelkie wątpliwości. Choć oficjalny powód opuszczenia kraju przez księżną miał być inny.
Początkowo mówiono, że księżna Charlene wyjedzie do Szwajcarii podjąć leczenie infekcji ucha i nosa na zamkniętym oddziale. Nie umknęło jednak uwadze publiki, że żony Alberta II nie ma ma dłużej, niż zazwyczaj trwa leczenie takich dolegliwości. W końcu na jaw wyszło, że zaszyła się w rodzinnym RPA. Gdzie dokładnie? To już tajemnica. Albert II podkreślał jedynie, że żadna ze spekulacji mediów nie jest prawdziwa.
ZOBACZ TAKŻE: Anna Starmach z nową propozycją. Tak chce pomóc osobom z Ukrainy
Wiem, co mówią ludzie i chcę, żeby dotarło: to nie COVID-19. To nie rak. To nie problemy w małżeństwie. Jeśli chcecie dalej dyskutować, dodam, że nie ma to związku z operacjami plastycznymi – mówił wówczas książę.
Po 10 miesiącach nieobecności księżna wróciła do Monako w listopadzie ubiegłego roku. Pałac w końcu po dłuższym czasie milczenia zabrał głos w tej sprawie. Księżna Cherlene ma „u boku męża i dzieci zamierza kontynuować rekonwalescencję”. Do pełnienia swoich obowiązków wróci, gdy jej zdrowie będzie „wystarczająco silne”.
Następne kilka tygodni powinno pozwolić księżnej Charlene na wzmocnienie zdrowia, zanim stopniowo wznowi swoje oficjalne obowiązki i zobowiązania - czytaliśmy w komunikacie.
Aby księżna Charlene mogła w pełni wyzdrowieć, wciąż potrzebuje ciszy i spokoju. Para książęca prosi więc, aby ich życie prywatne nadal było szanowane - czytamy
