Wokół słynnej już imprezy u Beyonce i Jay'a-Z po Oscarach 2020 krążą już prawdziwe legendy. Po pełnej zachwytu relacji Kingi Rusin na Instagramie, opatrzonej zdjęciem z Adele, na dziennikarkę spadły gromy. Internauci zarzucali jej wyjawianie szczegółów imprezy, która miała charakter zamknięty i raczej poufny. W sieci pojawiły się także plotki, jakoby przed wejściem do klubu goście musieli podpisać dokument, w którym zobowiązują się zachować w tajemnicy wszystko, co dzieje się w środku. Gdyby Kinga coś takiego podpisała, to oznaczałoby, że swoją relacją złamała zasady.
Czy Kinga Rusin złamała zasady imprezy u Beyonce i Jay'a-Z?
Tę kwestię Kinga Rusin wyjaśniła już w swoim obszernym poście, w którym odpowiada na najczęściej pojawiające się pytania na temat tej słynnej pooscarowej nocy. Dziennikarka jednoznacznie stwierdziła, że żadnego dokumentu do podpisania nie dostała.
Teraz wersję Kingi Rusin potwierdziła także Chrissy Teigen, która również bawiła się tej nocy w tym samym klubie. Żona Johna Legenda skomentowała post jednego z amerykańskich serwisów, który napisał na Twitterze, że goście Beyonce i Jay'a-Z musieli podpisywać zobowiązanie do dyskrecji i dlatego na światło dzienne nie wyszły żadne intymne szczegóły zabawy.
Nikt nie musiał niczego podpisywać, nie wiem, dlaczego ludzie mają taką obsesję na punkcie mówienia tego. Po prostu szanujesz ludzi na tyle, by nie siać strachu.
- napisała na Twitterze Chrissy Teigen.
Myślicie, że zdaniem modelki Kinga Rusin zalicza się do tych "siejących strach"?
i
i
