Bój o lotnisko w Pile trwa

Do wyborów samorządowych niecałe dwa miesiące więc znów zrobiło się głośno o pilskim lotnisku. W środę w Pile zwołano dwie konferencje prasowe na temat przyszłości byłego wojskowego obiektu. Na każdej z nich przedstawiono inną koncepcję pilskiego portu lotniczego.
Pierwszy swój pomysł na lotnisko przedstawił poseł Platformy Obywatelskiej Adam Szejnfeld. "Główną szansą na realizowanie tego zadania jest poszukiwanie inwestora branżowego. Taki, oprócz kapitału własnego, ma także wiedzę, często też własne linie lotnicze. A więc ma interes w tym, żeby prowadzić, "siadać" i startować w tym miejscu" - przekonywał Adam Szejnfeld.



Dlatego też poseł Szejnfeld obiektem zainteresował kanadyjską firmę lotniczą. Ta planuje otworzyć tu port towarowy, a za kilka lat być może rozbudować go o terminal pasażerski. Póki co to tylko plany, ale trwające rozmowy są ponoć "obiecujące".
"Jeżeli ktoś uważa, że zawiązanie fundacji, stowarzyszenia, "spółki biedaków" spowoduje, że stworzy się lotnisko i ktoś na nim będzie latał to jest to tylko gra polityczna" - dodał Adam Szejnfeld.
Tymi słowami nawiązał do drugiej koncepcji na pilskie lotnisko – koncepcji, przedstawionej przez kandydata na Prezydenta Piły, Grzegorza Piechowiaka. Ten stoi na czele nieformalnej grupy inicjatywnej, która proponuje, by lotnisko znalazło się w rękach gminy.



"Naszym celem byłoby, ażeby powstał w Pile regionalny port lotniczy. Byłaby to spółka prawa handlowego z udziałem gminy Piła, Polskich Portów Lotniczych a także polskich i zagranicznych podmiotów gospodarczych" - mówił Grzegorz Piechowiak.
Ten projekt mógłby też liczyc na pieniądze z Unii, zarezerwowane na dofinansowanie sieci regionalnych lotnisk.

Nikt nie ma wątpliwości, że uruchomienie lotniska zwiększyłoby atrakcyjność Piły w oczach potencjalnych inwestorów – wstępne zainteresowanie projektem wykazały już firmy działające w naszym mieście. Miejmy tylko nadzieję, że po wyborach aktywność lokalnych polityków w tym temacie nie zmaleje.

(fot. Przemek Grabiński, Radio Eska)