Oszust z Tindera to nowy dokument Netfliksa, którym żyje cały świat. Film opowiada szokującą historię oszusta, Simona Levieva, który udawał w popularnej aplikacji randkowej bogatego playboya. Mężczyzna wyłudzał ogromne sumy pieniędzy, np. fingując własne porwania. Zdesperowane partnerki zaciągały kredyty, brały pożyczki, płaciły okup i przelewały pieniądze na wskazane konta bankowe. Dokument przedstawia losy trzech kobiet, które dały się uwieść Simonowi. Przez wszystkie lata wyłudził od ofiar na całym świecie prawie 10 milionów dolarów. To historia, która wydarzyła się naprawdę i przy tym zszokowała wielu widzów. Wywołała również liczne kontrowersje, do których odniosła się nawet popularna aplikacja randkowa.
"Oszust z Tindera" zbanowany. Jest komentarz twórców aplikacji
Simon Leviev w rzeczywistości nazywa się Simon Hayut. Na zagranicznych portalach pojawiła się informacja, według której mężczyzna został już dawno zbanowany i odebrano mu możliwość korzystania z popularnej aplikacji randkowej. Pojawiło się oficjalne stanowisko twórców Tindera w tej sprawie.
"Potwierdzamy, że użytkownik został zbanowany, w tym wszystkie jego znane pseudonimy, których używał, korzystając z Tindera. Zrobiliśmy to już w 2019 r., kiedy na jaw wyszły jego oszustwa. Ma dożywotni zakaz korzystania z naszej aplikacji randkowej. Według przeprowadzonych badań nie jest już aktywny w naszej aplikacji." - czytamy w oświadczeniu
Głoś w sprawie zabrał również główny bohater całego tego zamieszania, czyli tytułowy "Oszust z Tindera". Twierdzi, że niesłusznie zarzuca mu się oszustwo, skoro ciągle żyje na wolności. Według niego, twórcy filmu próbowali zrobić kontrowersyjny materiał, w którym historie kobiet są całkowicie zmyślone. Simon na dniach chce przedstawić swoją wersję zdarzeń. Jeżeli oskarżenia będą dalej się pojawiać, to skieruje sprawę do sądu i zawalczy o swoje dobre imię.
"Oszust z Tindera" - polski ochroniarz i 3 miliony euro
Co ciekawe, ochroniarzem Simona Levieva był Polak, który teraz domaga się od Netfliksa ogromnego odszkodowania. Twórcy filmu mieli wykorzystać jego wizerunek, nie informując go o tym. Pojawia się również scena, gdzie wyraźnie słychać nazwisko ochroniarza. Polak tłumaczy, że nie miał pojęcia czym właściwie zajmuje się jego szef, a on sam wykonywał tylko swoją pracę. Po premierze dokumentu stracił możliwość wykonywania zawodu. Zdecydował się, wspólnie z prawnikami, wysłać pismo do Netfliksa z prośbą o przeprosiny oraz odszkodowanie w wysokości 3 milionów euro. Jeżeli twórcy nie zdecydują się na porozumienie, sprawa trafi do sądu.