Zakonnice kazały im na kolanach szorować kościół. A to tylko część koszmaru niepełnosprawnych dzieci

i

Autor: Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych/Facebook, zrzut ekranu

kontrowersje

Zakonnice kazały im na kolanach szorować kościół. Koszmar niepełnosprawnych dzieci dopełniają bicie i wyzwiska

2024-03-05 21:53

W Kościele świętych Piotra i Pawła w Kamieniu Krajeńskim, w środku dnia, siostra Karolina siedzi na krześle, zwrócona ku pozłacanemu barokowemu ołtarzowi, z wzniesioną postawą, skupiona, obserwując. Przed nią trzy osoby, klęczące i trudzące się nad czyszczeniem posadzki. Wśród nich pracownik jednej z pobliskich placówek opiekuńczych oraz dzieci, które są podopiecznymi tego domu pomocy społecznej. Są to dzieci z zaburzeniami intelektualnymi. Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych donosi o tej kontrowersyjnej sprawie. Istnieje podejrzenie, że bezbronnie dzieci zostały wykorzystane i zmuszone do niewolniczej pracy. Sprawa została przekazana prokuraturze, która podjęła działania w tej sprawie.

To, co z dziećmi robiły zakonnice w kościele, nagrała kamera. One doskonale wiedziały, że tam jest

O koszmarze dzieci dowiadujemy się, bo w kościele świętych Piotra i Pawła w Kamieniu Krajeńskim (woj. kujawsko-pomorskie) była zamontowana kamera m.in. na wypadek, gdyby jakiś złodziej połasił się na precjoza i po to, by wierni w lokalnej kablówce śledzili transmisje mszy. Na nagraniu widzimy, co działo się w środku dnia, kiedy do świątyni mógł wejść praktycznie każdy.

Dzieci na klęczkach szorują posadzkę, zakonnica pilnuje

 - Na krześle, bokiem do pozłacanego barokowego ołtarza siedzi siostra Karolina. Wyprostowana, patrzy przed siebie, pilnuje. Przed nią trzy osoby na klęczkach szorują posadzkę. Wśród nich pracownik pobliskiego domu pomocy społecznej i dzieci, podopieczni tego DPS-u. Dzieci z niepełnosprawnościami intelektualnymi - opisują członkowie fundacji Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych.

Dzieci miały być wykorzystywane, bite, wyzywane. Sprawa wyszła na jaw w Bydgoszczy

Dodają, że kamera działała bez przerwy, więc mieszkańcy miasteczka w powiecie sępoleńskim mogli obserwować, jak dzieci z pobliskiego DPS-u sprzątają, czyszczą podłogi, przygotowują kościół do nabożeństw. Okazało się, że praca niewolnicza to nie wszystko, dzieci był też bite i znieważanie.

„Nie miałam innego wyjścia. Musiałam poinformować prokuraturę”

 - Sprawę jako pierwsi zgłosili specjaliści z Kujawsko-Pomorskiego Ośrodka Adopcyjnego w Bydgoszczy - czytamy na facebookowym profilu Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych. - Jedno z dzieci trafiło poza mury DPS-u, bo znalazła się rodzina gotowa je adoptować. Dyrektor ośrodka adopcyjnego Anna Sobiesiak wyjaśniała mi, że procedura każe w tej sytuacji przeprowadzić szczegółowe badanie psychologiczne. To wtedy w obecności psychologa klinicznego dziecko zaczęło się otwierać, opowiadać o tym, czego doświadczało w DPS-ie. Sobiesiak mówi wprost: „Nie miałam innego wyjścia. Musiałam poinformować prokuraturę”. Nie chce mówić o szczegółach, powołuje się na dobro dziecka. Daje jednak jasno do zrozumienia, że chodziło o jedną, konkretną siostrę, i że nie można tego ani bagatelizować, ani zamieść pod dywan. Zwraca uwagą na ważny aspekt: ośrodek zna relację tylko jednego dziecka. A większość z podopiecznych DPS nigdy nie trafi do adopcji, nie spotka się z psychologami. Większość może nigdy nie mieć szansy poczuć się na tyle bezpiecznie, by się otworzyć - czytamy dalej.

Proboszcz mówi, że siostrę gdzieś przeniesiono

Członkowie fundacji wskazują, że jedna z sióstr miała dopuszczać się czynów, które bada prokuratura. W DPS-ie spędziła wiele lat. Gdy pojawiły się oskarżenia o znęcanie się nad podopiecznymi, zwolniono ją i przeniesiono. Gdzie? Proboszcz nie wie. Prokuratura twierdzi, że ją przesłuchała i też nie ma informacji, gdzie siostra przebywa. Wygląda na to, że siostra została wytypowana do tego, żeby wziąć oskarżenia na siebie. Wiadomo jednak, że cały proceder wykorzystywania dzieci do pracy niewolniczej nie mógł być zorganizowany przez jedną osobę. Trwa śledztwo, już wiadomo, że pokrzywdzonych dzieci było dużo więcej - dowiadujemy się z relacji Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych.

Prokurator: śledztwo prowadzone jest w sprawie psychicznego i fizycznego znęcania się nad dziećmi

- Zajmujemy się tą sprawą od października 2023 roku. To wtedy Kujawsko-Pomorski Ośrodek Adopcyjny w Bydgoszczy złożył pierwsze zawiadomienie. Pracownicy dowiedzieli się o sprawie w ramach swojego nadzoru. Obecnie śledztwo prowadzone jest w sprawie psychicznego i fizycznego znęcania się nad dziećmi - powiedział dziennikarzowi Super Expressu prokurator rejonowy w Tucholi Marcin Przytarski. - Do tej pory wykonaliśmy szereg czynności. Zebraliśmy obszerny materiał procesowy w tej sprawie. Zgodnie z prawem, dzieci zostały przesłuchane w sądzie. W styczniu wpłynęło kolejne zawiadomienie w tej samej sprawie. Część się pokrywa z wcześniejszym zawiadomieniem, a część zawiadomienia podaje nowe okoliczności, które będziemy sprawdzać - dodał.

Trwa kontrola doraźna wojewody kujawsko-pomorskiego w DPS-ie w Kamieniu Krajeńskim

W niedzielę, 28 stycznia do Domu Pomocy Społecznej w Kamieniu Krajeńskim weszli kontrolerzy wojewody kujawsko-pomorskiego. Przebywają różne osoby, w tym te, które są już pełnoletnie. To władze DPS-u same wystosowały pismo do prokuratury po tym, jak jeden z podopiecznych złożył skargę na zachowanie zakonnicy.

- Dyrektor DPS-u w październiku zeszłego roku równolegle powiadomił prokuraturę. To nie chodzi o to nagranie z kościoła. To zdjęcie, które jest publikowane w przestrzeni medialnej, jest wyjęte z kontekstu i nie odzwierciedla rzeczywistego przebiegi zdarzeń - mówi dziennikarzowi „Super Expressu” radca prawny, Mariusz Łątkowski, który wypowiada się w imieniu DPS-u w Kamieniu Krajeńskim.  - Potwierdzam, że w ubiegłym roku został stwierdzony fakt, że istniało uzasadnione podejrzenie możliwości popełnienia czynu zabronionego przez zakonnicę, dlatego dyrektor ośrodka postanowił o zawiadomieniu prokuratury. Siostra, której dotyczyło zawiadomienie, nie pracuje już z dziećmi. Została zwolniona z pracy w Domu Pomocy Społecznej. Władze zakonu podjęły decyzję o odsunięciu jej od zajęć z dziećmi do wyjaśnienia sprawy - dodaje.

Jak dowiedział się nieoficjalnienie „Super Express”, osoba pokrzywdzona przez zakonnicę porusza się na wózku inwalidzkim.

Murator Remontuje: Malowanie dla każdego
Materiał sponsorowany