mzk strajk

i

Autor: Dawid Piątkowski

Bydgoszcz: są już dodatkowe autobusy zastępcze! To jednak za mało

2022-07-05 15:21

To już drugi tydzień strajku MZK w Bydgoszczy. W poniedziałek 4 lipca, zgodnie z zapowiedzią, na ulice wyjechało 30 dodatkowych autobusów zastępczych sprowadzonych z całej Polski. Niestety to nadal o 2/3 za mało.

W piątek 24 czerwca z bydgoskiej zajezdni MZK nie wyruszył żaden autobus miejski. Wszystko wskazuje na to, że protest kierowców, domagających się podwyżki potrwa dłużej niż spodziewali się tego bydgoszczanie. W sieci od tygodnia temat nie milknie temat braku połączeń do pracy czy lekarza.

- Wkurza mnie cała ta sytuacja – pisze jedna z internautek – kierowcy wiedzą, że bez nich jesteśmy bezradni. Jednak wczoraj pękało mi serce, kiedy pani czekała pół godziny z małym dzieckiem na rondzie Bernardyńskim, żeby dojechać na Kapuściska. Był upał, przyjechał autobus, ale to był już drugi, do którego nie dałaby rady wejść z wózkiem.

Przepełnione pojazdy, brak połączeń, zbyt rzadkie kursy – to dla mieszkańców Bydgoszczy prawdziwa droga przez mękę. W pierwszym tygodniu strajku w mieście kursowało zaledwie 40 autobusów obsługiwanych przez prywatnego przewoźnika. Obecnie do tymczasowej awaryjnej komunikacji dołączył drugi. W poniedziałek natomiast na bydgoskich drogach pojawiło się 30 dodatkowych autobusów zastępczych. To obsługa na poziomie 1/3. Nadal nie jeździ 170 autobusów i 60 tramwajów. [ZOBACZ: pasażer wypadł z autobusu zastępczego]

Zdania bydgoszczan w sprawie strajku są podzielone. Jedni zrzucają winę na miasto, inni na strajkujących kierowców.

- Bydgoszczanie i ludzie z okolic Bydgoszczy – apeluje jeden z bydgoszczan w mediach społecznościowych - uważam że powinniśmy zorganizować wspólny protest przeciwko władzom Bydgoszczy gdyż mają nas gdzieś a my nie mamy jak się dostać do pracy lekarza itp itd.

- To kierowcy MZK mają nas gdzieś – odpowiada mu kolejna z internautek - to nie władze utrudniają nam dojazd tylko kierowcy.

Strajkujący kierowcy tłumaczą natomiast, że walczą o swoje podstawowe prawa i nie zakończą strajku, póki prezydent Bydgoszczy – Rafał Bruski nie zgodzi się na ich warunki.

- Obiecywano nam podwyżkę od lat - mówi jeden ze strajkujących kierowców. - Nie dostaliśmy nic. Wszystko drożeje, my też mamy dzieci, rodziny i chcemy się zwyczajnie utrzymać. Chcemy, żeby ludzie w końcu nas docenili. Codziennie czuwamy nad bezpieczeństwem tysięcy pasażerów. Prezydent nie chce nam pomóc. To nie jest tak, że my nie chcemy jeździć. Od początku strajku jesteśmy gotowi, by wyjechać na drogę. Czekamy tylko na znak od prezydenta.

Przypomnijmy, że nad rozwiązaniem problemu pracuje powołana przez radę miasta ośmioosobowa komisja, która ma doprowadzić do porozumienia pomiędzy protestującymi pracownikami MZK a władzami spółki i miasta. Każdy dzień protestu – według obliczeń miasta - kosztuje spółkę 400 tysięcy złotych.