Wybuch w pasażu handlowym przy Warszawskiej. Zatrzymanie sprawców [ZDJĘCIA]

i

Autor: CBŚP Białystok

Wybuch w pasażu przy Warszawskiej. Sprawcy usłyszeli wyrok [ZDJĘCIA]

2021-10-07 10:50

Na 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata skazał w środę białostocki sąd rejonowy dwóch mężczyzn, oskarżonych w związku z podłożeniem i eksplozją urządzenia wybuchowego w jednym z pasaży handlowych w mieście.

Wyrok nie jest prawomocny. Prokuratura chciała nieco wyższych kar w zawieszeniu; obrońca jednego z oskarżonych uniewinnienia, drugiego - możliwie łagodnego wyroku przy założeniu, że kara proponowana przez prokuratora jest zbyt surowa.

Sąd rejonowy wyjaśniał okoliczności eksplozji wywołanej z użyciem prymitywnego urządzenia wybuchowego; doszło do niej trzy lata temu w pasażu handlowym w centrum Białegostoku. Nikt nie został ranny i nie było poważniejszych strat materialnych, nie była konieczna ewakuacja pracowników czy klientów.

Według Prokuratury Rejonowej Białystok-Północ, która w śledztwie posiłkowała się opiniami biegłych, eksplozja mieszaniny pirotechnicznej w połączeniu ze znajdującymi się w pobliżu butelkami z łatwopalną substancją byłaby jednak - gdyby doszło do pożaru - dużym zagrożeniem dla ludzi i mienia.

Ostatecznie zarzuty usłyszeli pracownik sklepu komputerowego w tym pasażu i administrator budynku. Według aktu oskarżenia, pierwszy z nich na zlecenie drugiego przygotował ładunek wybuchowy, składający się m.in. z petard, dwóch plastikowych butelek wypełnionych benzyną, włącznika elektrycznego i transformatora. To administrator miał ów ładunek zdetonować zdalnie ze swojego pomieszczenia. Doszło do wybuchu petard i było zagrożenie zapłonu benzyny, co ostatecznie nie nastąpiło.

Kazimierz S. wykonał ładunek wybuchowy i chciał wysadzić bankomat

Na początku procesu 37-letni pracownik sklepu przyznał się do zarzutu, wyraził skruchę, przepraszał. Twierdził, że ładunek przygotował na prośbę drugiego z oskarżonych; dostał za to 300 zł, które miały pokryć koszty. Drugi z oskarżonych zaprzeczał jednak, by miał z tym jakikolwiek związek. Prokuratura uważa jednak, że 67-latek chciał - poprzez pozorowany "zamach" - wzbudzić zainteresowanie sobą i współczucie u użytkowników pasażu, skarżących się na sposób, w jaki administruje on lokalami w tym budynku.

Sąd Rejonowy w Białymstoku skazał w środę obu oskarżonych na takie same kary - po 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 2 lata; mają też zapłacić po 15 tys. zł kosztów postępowania. W kwalifikacji prawnej przyjął, że doszło do sprowadzenia "bezpośredniego niebezpieczeństwa" eksplozji materiałów wybuchowych, jako zdarzenia zagrażającego życiu, zdrowiu i mieniu, a nie samej eksplozji.

Biegli ocenili bowiem, że co prawda doszło do wybuchu petard, które były częścią skonstruowanego ładunku, ale na szczęście nie zapaliła się benzyna. To dopiero wywołałoby pożar i trudne do przewidzenia skutki.

Sąd w ustnym uzasadnieniu wyroku szczegółowo omawiał dowody, na których oparł wyrok. Sędzia Ewa Dakowicz wyjaśniała, dlaczego sąd uznał za wiarygodny tzw. dowód z pomówienia, czyli to, co miał do powiedzenia pierwszy z oskarżonych o roli drugiego.

Sąd ocenił, że pierwszy z oskarżonych, który kupił niezbędne materiały, przygotował i zdalnie zdetonował ładunek, działał za namową i wiedzą i z pomocą drugiego; przyjął więc, że było to działanie wspólne i w porozumieniu. Jak uzasadniała sędzia Dakowicz, bez roli i udziału każdego z obu oskarżonych, do przestępczego czynu, by nie doszło.

Sąd uznał, że w tej sprawie wystarczy kara w zawieszeniu; wziął pod uwagę wcześniejszą niekaralność obu mężczyzn. W częściach równych obciążył ich kosztami procesu, których największą część stanowiły opinie biegłych, m.in. z zakresu pożarnictwa i badania ładunków wybuchowych. (PAP)