Broń, pistolet / zdjęcie ilustracyjne

i

Autor: Pixabay Broń, pistolet / zdjęcie ilustracyjne

Policjant postrzelił uciekiniera w pośladek. Sąd umorzył postępowanie

2021-10-08 13:57

Sąd Rejonowy w Białymstoku warunkowo umorzył w piątek postępowanie karne wobec policjanta, który użył broni i postrzelił mężczyznę uciekającego przed zatrzymaniem. Zasądził też wobec oskarżonego 3 tys. zł nawiązki na rzecz poszkodowanego oraz 5 tys. zł świadczenia pieniężnego na cel społeczny.

Wyrok nie jest prawomocny. Prokuratura chciała warunkowego umorzenia postępowania, ale obok świadczenia pieniężnego również 10 tys. zł zadośćuczynienia. Poszkodowany domagał się ponad 65 tys. zł odszkodowania i zadośćuczynienia, chodziło m.in. o utracone zarobki w ciągu pięciu miesięcy od zdarzenia, gdy leczył się i rehabilitował. Obrona i sam oskarżony wnioskowali o uniewinnienie.

11 listopada 2019 roku na jednym z białostockich osiedli patrol "drogówki" zatrzymał kierowcę do kontroli w związku z wykroczeniem na drodze; chodziło o przekroczenie prędkości. W czasie sprawdzania personaliów 39-latka w bazie danych okazało się, że jest on poszukiwany, bo w wyznaczonym terminie nie stawił się do odbycia kary; chodziło o pół roku więzienia za przestępstwa narkotykowe.

Jak wynika z aktu oskarżenia, gdy policjanci chcieli go zatrzymać, zaczął uciekać. Jeden z funkcjonariuszy użył broni służbowej i oddał trzy strzały z pistoletu. Pierwszy był ostrzegawczy, jedna z dwóch kolejnych kul trafiła uciekającego w prawy pośladek. Ranny trafił do szpitala, potem na krótko do więzienia. Zaległą karę odbywał w formie dozoru elektronicznego.

Policjant postrzelił uciekiniera w pośladek. W Sądzie Rejonowym w Białymstoku zapadł wyrok

Ostatecznie Prokuratura Rejonowa Białystok-Północ oskarżyła interweniującego 30-letniego policjanta, sierżanta w pionie ruchu drogowego Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku. Zarzuciła mu, że w związku z pełnioną funkcją publiczną funkcjonariusza policji przekroczył swoje uprawnienia, bo użył broni służbowej, "nie mając podstawy prawnej, a tym samym faktycznej", raniąc uciekającego w pośladek, przez co działał "na szkodę interesu prywatnego" tego mężczyzny.

Według śledczych kluczowe dla sprawy było to, że policjanci nie dokonali formalnie zatrzymania, gdy dowiedzieli się z bazy danych, iż kierowca jest poszukiwany. Prokuratura zwraca uwagę, że przepis dotyczący zasad użycia broni przez funkcjonariuszy jest tak skonstruowany, że jeśli policjanci nie dokonali faktycznej czynności zatrzymania, to w tej sytuacji nie mieli prawa broni użyć.

Sędzia Ewa Dakowicz mówiła w ustnym uzasadnieniu wyroku, że ustalenia co do przebiegu zdarzenia są bezsporne; kluczowe były nagrania z kamer nasobnych policjantów, była też opinia lekarska dotycząca obrażeń.

Przekroczenie uprawnień przez oskarżonego jest oczywiste, jest wina umyślna, choć z zamiarem ewentualnym - powiedziała sędzia, przywołując zapisy ustawy o policji i ustawy o środkach przymusu bezpośredniego i broni palnej. Zwracała uwagę, że zapisu o tym, "kiedy policjant może broni użyć", w samej ustawie o policji nie ma; są przywołane przepisy o środkach przymusu. Mówiła, że o ile można uznać, iż to nie jest czytelne dla osób, które z tych przepisów nie korzystają, to już dla praktyków powinno być to jasne.

"Zdaniem sądu było tak, że oskarżony wiedział, kiedy może tej broni użyć, lub też kiedy jej nie może użyć, i tutaj świadomie, chociaż jednak z zamiarem ewentualnym, a nie bezpośrednim, do przekroczenia uprawnień dopuścił" - uzasadniała. Mówiła też m.in. że niewiarygodne były zeznania przełożonych oskarżonego, gdy próbowali oni przekonywać, iż przepisy nie są jasne, a policjanci mogą nie mieć pewności, kiedy mogą broni użyć.

W ocenie sądu, cel działania policjanta (chęć zatrzymania osoby poszukiwanej) był słuszny i godny aprobaty. "Tylko źle pojęta gorliwość w wykonywaniu obowiązków spowodowała, że popadł w konflikt z prawem (...). Chciał znaleźć skuteczny sposób na wykonanie swych obowiazków służbowych, dążył do celu, który można uznać za zrozumiały (...), lecz uczynił to używając środków, do których użycia prawa nie miał" - dodała sędzia Dakowicz.

Przyznała, że warunkowo umarzając postępowanie karne, sąd brał pod uwagę fakt, jakie skutki przyniósłby w przypadku policjanta wyrok skazujący, który oznaczałby zwolnienie ze służby. (PAP)