Agresywny pies

i

Autor: Pixabay

Pies dotkliwie pogryzł 8-letnie dziecko. Właścicielka agroturystyki stanęła przed sądem

2022-09-19 15:01

Przed Sądem Okręgowym w Białymstoku zakończył się proces dotyczący dotkliwego pogryzienia przez psa 8-letniego dziecka. Dziewczynka przebywała na wakacjach w gospodarstwie agroturystycznym. Pewnego dnia opuściła pokój - chciała pobawić się z dużym psem, który pilnował posesji. Ten ją zaatakował i pogryzł.

8 tys. złotych nawiązki dla dziewczynki

Sąd pierwszej instancji uznał właścicielka ośrodka agroturystycznego w gminie Tykocin została uznana za winną tego, że nieumyślnie naraziła 8-latkę na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Jako organizatorka letniego obozu nie zapewniła bowiem dostatecznej opieki nad dzieckiem.

Sąd warunkowo umorzył postępowanie na rok, zasądził też 8 tys. zł nawiązki na rzecz poszkodowanej dziewczynki.

Feralne wakacje w 2019 r.

Do zdarzenia doszło na początku wakacji w 2019 roku. Nad rankiem dziewczynka sama wyszła z pokoju i próbowała bawić się z psem w typie owczarka niemieckiego, należącym do właścicielki gospodarstwa agroturystycznego.

Pies biegał luzem po posesji i nie miał kagańca. Owczarek zaatakował dziecko, które doznało rozległych ran kąsanych na głowie i twarzy.

Właścicielka gospodarstwa domagała się uniewinnienia

W akcie oskarżenia prokuratura przywołała nie tylko przepisy karne dotyczące m.in. narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, ale też regulamin uchwalony przez samorząd gminy Tykocin, który mówi o zapewnieniu stałego i skutecznego dozoru psów przed dostępem osób postronnych.

Wyrok zaskarżył obrońca i sama oskarżona: chcą uniewinnienia. Adwokat w swojej apelacji złożył też wnioski dowodowe: chciał dodatkowego przesłuchania dwóch świadków oraz opinii biegłego z zakresu weterynarii. Wszystkie te wnioski sąd okręgowy - przed zamknięciem przewodu sądowego - jednak oddalił.

- Oskarżona broń Boże nie przerzuca odpowiedzialności za to całe zdarzenie na 8-letnie dziecko - podkreślał w mowie końcowej obrońca Jakub Zaborowski. Mówił, że miała ona doświadczenie w organizacji takich przedsięwzięć (turnusy dla dzieci w miejscu, gdzie są różne domowe i gospodarskie zwierzęta), a jej działalność była "nagradzana, ceniona i bezpieczna".

Mówił o splocie nieszczęśliwych okoliczności.

- Kiedy zaistnieje nieszczęśliwe zdarzenie, zwłaszcza będące splotem niefortunnych okoliczności, to nie w każdym przypadku ten organizator za to odpowiada - mówił mec. Zaborowski.

Argumentował, że jego klientka co prawda była organizatorem wypoczynku, ale bezpośrednio nie odpowiadała za bezpieczeństwo dziewczynki w danej sytuacji; powiedział, że było to w kompetencjach opiekunki (wychowawcy), która wtedy akurat na kilkanaście minut wyszła z budynku.

- Co oskarżona mogła zrobić inaczej? Nic nie mogła, bo była przekonana, że dana osoba, opiekunka, sprawuje opiekę nad małoletnią - dodał adwokat.

Mówił też, że dzieci i ich rodzice były informowane, że dzieci same nie mogą wychodzić na podwórko bez zezwolenia wychowawców.

"Wystarczyło założyć psu kaganiec"

Prokuratura i pełnomocnik oskarżycielki posiłkowej (matki dziecka) chcą utrzymania wyroku. Pełnomocnik mówił, że oskarżona prowadziła działalność na własny rachunek i odpowiadała za bezpieczeństwo dzieci; mówił też, że wystarczyło założyć psu kaganiec lub zamknąć go w kojcu, by nie doszło do nieszczęścia.

Wyrok ma być ogłoszony jeszcze w poniedziałek.

Pies pogryzł 12-latka. Dzieci były same w mieszkaniu