Jaga-Lech 1-1 28 lutego 2020

i

Autor: Łukasz Stepaniuk Jaga-Lech 1-1 28 lutego 2020

Pierwszy gol żółto-czerwonych w tym roku. Jagiellonia Białystok nadal bez wygranej [WIDEO]

2020-03-02 10:30

Piłkarze Jagiellonii Białystok popadali jak muchy po ostatnim gwizdku sędziego podczas meczu z Lechem Poznań. Kibice wykrzyczeli głośnie "Dziękujemy". Przed meczem piłkarzy przywitały nieprzychylne transparenty i wulgarne okrzyki.

Niezadowolenie kibiców Jagi było oczywiste. Drużyna w tym roku w trzech meczach nie strzeliła ani jednej bramki tracąc ich aż siedem. Poza tym w grze żółto-czerwonych nie było widać zaangażowania, chęci do zwycięstwa i jakiegokolwiek pomysłu na sukces. Wśród kibiców pojawił się strach, że obecna Jagiellonia może na 100-lecie klubu walczyć nie o mistrzostwo, ale o utrzymanie w Ekstraklasie.


Mecz z Lechem Poznań pokazał, że obawy kibiców nie są wyssane z palca. Pierwsza połowa mogła się podobać i budzić nadzieję, że kryzys minął. W drugiej połowie powróciła niemoc i beznadzieja w kreowaniu gry. Niewątpliwie najboleśniej kibice odczuli zmiany przeprowadzone przez trenera Ivajło Peteva, który postanowił wprowadzić na boisko dotychczas najlepszych w Jadze Jesusa Imaza (za Puljica) i Juana Camrę (za Makuszewskiego). Po tych zmianach gra żółto-czerwonych zamieniła sie w koszmar. Niczego pozytywnego nie wniosła również zmiana Bartłomieja Wdowika (za Mystkowskiego).


Zespół z Białegostoku miał szczęście. Zmarnowane stuprocentowe sytuacje Lecha Poznań, tylko potwierdziły, że Jagiellonia to spotkanie mogła przegrać z kretesem, nawet 6:1, ale mogła też go wygrać... zabrakło skuteczności.

W trakcie piątkowego meczu to własnie żółto czerwoni oddali więcej celnych strzałów (7-2). Niektóre parady Mickeya Van Der Harta (bramkarza Lecha) przyprawiały kibiców Jagiellonii o zawroty głowy. "Jak to nie wpadło" słyszeliśmy po strzałach Ariela Borysiuka, Jakova Puljica, Zorana Arsenicza czy też Juana Camary w ostatniej akcji meczu. Podobne pytania zapewne pojawiły się na ustach kibiców Lecha - szczególnie w drugiej połowie meczu. Przynajmniej trzy akcje powinny zakończyć się golem.

Jeszcze przed meczem Maciej Makuszewski zapowiadał, że Jagiellonia w meczu z Lechem da z siebie wszystko. Obietnica została spełniona. To właśnie sam Maciek, wychowanek Wissy Szczuczyn pozostawił po swojej grze  bardzo dobre wrażenie.

Nie ujmując innym, bardzo dobre spotkanie zaliczył Taras Romanczuk, Ariel Borysiuk, Bogdan Tiru i Martin Pospisil. Inni dali z siebie wszystko, choć jak powiedział po meczu Przemysław Mystkowski chwalony przeze mnie za dwa spektakularne rajdy - potrafię więcej. Niestety potężnym minusem okazali się dotychczas niezawodni piłkarze o których wspominałem wcześniej.

Gole padły w połowach w których strzelające drużyny zdominowały widowisko. Jaga strzeliła bramkę w 40. minucie spotkania i faktycznie to w pierwszej połowie Duma Podlasia prezentowała się lepiej. Lech Poznań zdominował drugą połowę meczu. Rozpoczął ją od bramki nieuznanej ze względu na spalonego. Chwile później sędzia po weryfikacji VAR anulował karnego.

Gola udało się strzelić w 62. minucie. Pięknym uderzaniem z dystansu popisał się Jakub Moder. Kto strzelił gola na korzyść Jagi? Podczas meczu padło nazwisko Bogdana Tiru, ale był to strzał z dobitki po obronionej główce Jakova Puljica. To właśnie po tym uderzeniu piłkarze Jagi protestowali, że piłka przekroczyła linie bramkową.

Podsumowując, należy stwierdzić, że mecz był ciekawy i emocjonujący. Niepokoi fakt, że Jagiellończycy popadali ze zmęczenia tuż po końcowym gwizdku sędziego, zaś piłkarze Lecha wyglądali tak, jakby z chęcią mogli "pyknąć" jeszcze jedną, dodatkową połowę meczu.

Duży plus dla Maćka Makuszewskiego za to, że wniósł jakiś promil życia w żółto-czerwony zespół, że biegał, próbował, kreował, starał się, że nie stał w miejscu z rozłożonymi rękoma z niemocy z brakiem pomysłu na ogranie przeciwnika. Minus - druga połowa i bezradność w rozgrywaniu, kreowaniu i prowadzeniu gry .. i jakość Jagiellonii po przeprowadzonych zmianach.

Po meczu Jagiellonia - Lech