więzienie

i

Autor: pixabay

43-letnia kobieta oskarżona przez córkę za molestowanie przeżyła gehennę w areszcie. Okazało się, że niesłusznie

2023-03-17 14:34

Pani Agnieszka trafiła do aresztu po tym, jak jej 16-letnia córka oskarżyła ją o brutalne znęcanie się i molestowanie seksualne. Zarzuty były naprawdę poważne, jednak nie zostały potwierdzone jednoznacznymi dowodami. Kobieta spędziła 2 miesiące za kratami, a tam, "skazana" przez współosadzone, przeżyła prawdziwe piekło. Jej proces nadal trwa, ale wszystko wskazuje na to, że zostanie uniewinniona.

Interwencję w tej sprawie podjął program TVN-u "Uwaga".

Sprawa miała miejsce w Bolesławcu. 16-letnia córka pani Agnieszki zgłosiła się na policję w październiku zeszłego roku. Opowiedziała o przemocy, jakiej miała doświadczać w domu ze strony matki. Od razu podjęto działania. Dziewczynę umieszczono w rodzinie zastępczej, a policja rozpoczęła śledztwo. W jego toku ustalono, że 43-latka dopuszczała się przemocy i molestowania, gdy dziewczynka miała zaledwie 6 lat. We wrześniu zeszłego roku rozpoczął się proces, toczy się za zamkniętymi drzwiami, a na podstawie zeznań nastolatki, oskarżona trafiła do aresztu we Wrocławiu. Tam była dwa miesiące, a wyrok skazujący wydały na nią współosadzone. Zgłaszała, co się działo władzom placówki. Nikt nie reagował.

 - Kazały jeść z podłogi, pluły na to jedzenie. Musiałam myć talerz, widelec, łyżkę w sedesie. Groziła, że jak coś powiem, to mnie potnie. Miała stopioną szczotkę do zębów, a w niej było ostrze z maszynki do golenia - mówiła ze łzami w oczach 43-latka w programie "Uwaga".

Obrońca pani Agnieszki skontaktował się z jedną z osadzonych w tym więzieniu, aby ustalić, jak traktowana była kobieta.

- Widziałam ją na korytarzu, jak stała z ręką na temblaku, była zapłakana. Nie pierwszy raz była zapłakana. Kilka razy widziałam, jak siedziała na schodach i płakała. Osoby oskarżone o takie przestępstwa są wyzywane i poniżane. To jest tragedia. Taka osadzona w areszcie nie jest już człowiekiem i nieważne, czy to już jest udowodnione – opowiada kobieta. I dodaje: - Słyszałam, jak krzyczały do niej: „Powieś się k…, zdechnij k…” Szczególnie jedna dziewczyna krzyczała do niej, że i tak ją dopadnie, i tak ją dojedzie, i to jeszcze nie koniec.

Pani Agnieszka opowiadała w programie, że była katowana przez inne osadzone przez wiele tygodni. Według niej, mimo wielokrotnych próśb o pomoc, nikt ze służby więziennej nie zadbał o jej bezpieczeństwo. Nie przeniesiono jej do celi monitorowanej.

- Myślałam, że mnie zbiją. Cały czas mnie wyzywały, dogadywały mi, upokarzały mnie, pluły na mnie. Jak przechodziłam, kopały mnie, uderzały taboretem, zabierały mi bieliznę i sikały na ubrania. Czuję, jakby coś we mnie umarło. Nigdy nie będzie już tak jak dawniej – wyznała kobieta.

Wszystko wskazuje na to, że kobieta jest niewinna. Czy musiała trafić do aresztu?

Na zlecenie oskarżonej 43-latki przeprowadzono badanie wariografem. Jak przekazał "Uwadze" jej obrońca, wynika z niego jednoznacznie, że matka nie biła i nie molestowała córki. Podobnego zdania jest ojciec nastolatki. Uważa, że to pomówienia i zemsta za to, że... zabrano jej telefon komórkowy. Matka jednak trafiła do Zakładu Karnego nr 1 we Wrocławiu na dwa miesiące tymczasowego aresztu. Aktualnie przebywa już w domu, a jej proces niedługo się zakończy.  

Grupa ZPR Media sprzeciwia się głoszeniu opinii noszących znamiona mowy nienawiści przepełnionych pogardą czy agresją. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, powiadom nas o tym, klikając zgłoś. Więcej w REGULAMINIE