Prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz: Na pewno jest szereg działań symbolicznych, które mają znaczenie polityczne. Cieszę się bardzo, że grupa robocza ds. Ukrainy wystosowała list adresowany do Witalija Kliczki, który jest merem Kijowa, ale jest także szefem Związku Miast Ukrainy. Wystosowaliśmy list zapewniający o wsparciu Komitetu Regionów i zrzeszonych w nim władz lokalnych i regionalnych. Zapewniliśmy, że cenimy sobie integralność terytorialną i suwerenność Ukrainy.
Takie gesty przekazywane nie tylko przez samorządowców z Polski, ale szerzej, z całej Europy na pewno są bardzo potrzebne i wiem też, że są bardzo dobrze odbierane.
Czy w sprawie Ukrainy aktywne są również samorządy spoza naszego regionu?
Chciałabym wierzyć, że coraz więcej przedstawicieli władz lokalnych włączy się do naszych inicjatyw. Jedną z nich była inicjatywa Paktu Wolnych Miast, który współtworzymy. Został on założony przez prezydenta Warszawy i burmistrzów: Budapesztu, Pragi i Bratysławy. Ale ten pakt jest poszerzany, w ten sposób jego członkiem został Gdańsk, ale także różne miasta holenderskie, francuskie, niemieckie oraz samorządy spoza Europy. Pan prezydent Rafał Trzaskowski zawiózł w tym tygodniu do mera Kliczki list od tych samorządów zawierający słowa wsparcia.
Myślę, że świadomość zagrożenia związanego z wojną jest coraz większa, nie tylko w Polsce.
Czy samorządy poza gestami solidarności prowadzą inne działania w sytuacji zagrożenia Ukrainy?
W tym tygodniu odbyło się spotkanie Gdańskiej Rady Imigrantów i Imigrantek, gdzie z przedstawicielami różnych nacji, przede wszystkim Ukraińców, Białorusinów i Rosjan, rozmawialiśmy, co możemy na poziomie lokalnym, tutaj u nas zrobić.
Jest pakiet działań, których oczekują władze państwowe. Tak jak wojewodowie w całej Polsce, również wojewoda pomorski wystąpił o wskazanie miejsc, w których mogliby przebywać uchodźcy w razie wybuchu wojny, i miasto Gdańsk takie miejsca wskazało. Ale staramy się politykę społeczną traktować szerzej, niż samo wsparcie ratunkowe. Dlatego zachęcamy do szerszego działania, które pomoże tym ludziom znaleźć pracę, a dzieciom udać się błyskawicznie do szkół, bo to jest kluczowe.
Oczywiście nie wiemy dzisiaj, jaki będzie status prawny tych osób, bo to też jest istotne, jeśli chodzi o obowiązki państwa. Czy będą uchodźcami, czy to będzie inny rodzaj ochrony międzynarodowej. Bo to ma różne konsekwencje. Zależy od tego np. czy przysługuje takim osobom indywidualny program integracji. Jeśli przyjadą bez statusu, są rzeczywiście zdani na samych siebie, czy też akcję samopomocową.
Drugi wątek dotyczący Gdańska – my jesteśmy w tym roku Europejską Stolicą Wolontariatu. I wokół tego chcemy też budować sieć pomocy i wsparcia, organizując specjalne kursy dla wolontariuszy wyrażających chęć działania z Ukraińcami, którzy mogą tu przyjechać.
Chcę też powiedzieć, że z ust imigrantek i imigrantów wybrzmiało na spotkaniu naszej rady, że niezależnie od tego, czy wojna wybuchnie, czy nie - choć nadal mamy nadzieję, że to się nie stanie - należy się spodziewać zwiększonej liczby osób, które przyjadą do naszego kraju, do naszego regionu i do naszego miasta. Przyjadą w poszukiwaniu lepszego życia, pracy czy pewnej stabilności. Takie sygnały z różnych miejsc docierają.
Samorządy różnie oszacowały liczbę miejsc dla potencjalnych uchodźców z Ukrainy, których mogliby przyjąć. Gdańsk zadeklarował schronienie dla ponad 600 osób. Jaką infrastrukturę musi zapewnić samorząd?
Za przygotowanie tych miejsc odpowiada urząd wojewódzki, my jedynie wskazujemy te miejsca. W naszym mieście większość miejsc, które wytypowaliśmy, są to obiekty prywatne. W Gdańsku takim dużym obiektem, który mógłby potencjalnie służyć takim celom, są Międzynarodowe Targi Gdańskie, ale jest tam zorganizowany szpital tymczasowy. Oby działał jak najkrócej, ale założenie jest takie, że będzie funkcjonał przynajmniej do czerwca, a tych dwóch ważnych funkcji nie da się połączyć w tym jednym miejscu.
Gdańsk ma duże doświadczenie, jeśli chodzi o integrację. W mieście powstała pierwsza w kraju Rada Imigrantów i Imigrantek. Jakimi imigrantami są Ukraińcy?
Ukraińcy sobie naprawdę dobrze radzą, jeśli tylko mają legalną pracę i uczciwego pracodawcę, który stosuje przepisy i nie oszukuje. Posyłają dzieci do szkół, sami wynajmują mieszkania, naprawdę potrafią o siebie zadbać i się integrować. Też mam sąsiadów z Ukrainy i Białorusi, spotykamy się na co dzień. Wyzwaniem, na które wskazywali przedstawiciele rady na ostatnim spotkaniu, są jednak kwestie związane z legalizacją pobytu. I tu znowu ukłon w stronę administracji wojewody. Bo ci ludzie mają naprawdę różny status, w momencie gdy tu przyjeżdżają, a legalizacja pobytu jest najczęściej także furtką do legalnego zatrudnienia itd.
Chcę też podkreślić, że zarówno wspólnota grekokatolicka jak i prawosławna, ale także Związek Ukraińców w Polsce, bardzo aktywnie działają i tworzą wspólnotę samopomocową.
Czy grupa robocza Komitetu Regionów ds. Ukrainy planuje jeszcze jakieś inicjatywy w najbliższym czasie?
Zaplanowaliśmy spotkanie na marzec. Bardzo zależy mi na tym, żeby spotkać się z przedstawicielami Mariupola, który jest miastem partnerskim Gdańska, a który właściwie od siedmiu lat leży niemal na linii frontu.
Wiem, że mówię to z perspektywy sąsiada Ukrainy, ale myślę, że jest istotne, żeby to zagrożenie widzieć, nie tylko jako zagrożenie dla Polski, ale także zagrożenie dla Europy. Istotne jest, abyśmy to rozumieli także jako przedstawiciele Komitetu Regionów. Bardzo ważne jest, żeby miasta i regiony europejskie nawiązywały współpracę lokalną, zawiązywały partnerstwa, żeby po prostu się lepiej poznać i krok po kroku przyciągać Ukrainę w stronę Europy.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Mateusz Kicka
Źródło informacji: Serwis Samorządowy PAP