Tragiczna historia kota z Gocławia. Zwierzę zmarło przez niezrozumiałe przepisy!

i

Autor: Canva.com / facebook.com/groups/GoclawWarszawa Tragiczna historia kota z Gocławia. - zdjęcie poglądowe do artykułu

Tragiczna historia kota z Gocławia. Zwierzę zmarło przez niezrozumiałe przepisy!

2020-10-06 8:32

Tragiczna historia kota z Gocławia. Zwierzę zmarło przez niezrozumiałe przepisy! Gwałtowne burze, które przeszły nad Polską w poniedziałek 5 października, dały się wszystkim we znaki. Straż pożarna wyjeżdżała w samej Warszawie pół setki razy. Niestety, wśród tragicznych skutków nawałnicy jest również śmierć zwierzęcia, które utknęło na drzewie. Kot nie otrzymał pomocy na czas. Więcej przeczytacie na ESKA.pl Warszawa

Tragiczna historia kota z Gocławia. Zwierzę zmarło przez niezrozumiałe przepisy! Na Facebookowej grupie dzielnicy Gocław, 5 października pojawił się post, który apelował do mieszkańców.

- Na drzewie przy ul. Fieldorfa 5 siedzi kot, nie może zejść i bardzo płaczę. Podobno jest tam od 2 dni. Straż pożarna nie chce przyjechać. Eko patrol powiedział, że może przyjadą ale nie wiadomo kiedy. Czyją zguba? Może jest na forum właściciel kociaka? - napisała pani Klaudia.

Do tragedii doszło w poniedziałek wieczorem.

- Sąsiedzi. Kotka już nie ma. Spadł 15 min temu niestety skutecznie na beton. Obserwowałam go cały czas, a właścicielka stała pod drzewem. Właścicielka się znalazła, dlatego Ekopatrol nie przyjechał, podobno zajmują się tylko bezdomnymi. Kazali jej samemu załatwiać podnośnik a straż pożarna kazała czekać 2 dni. – napisała pani Milena.

Do śmierci zwierzęta doprowadziły niezrozumiałe przepisy. Nikt nie przyjechał, by mu pomóc, mimo że apelowało kilka osób. Głos w tej sprawie zabrał radny dzielnicy.

Tragiczna historia kota z Gocławia. Zwierzę zmarło. Głos zabrał radny

W rozmowie z warszawawpigulce, głos zajął radny Marek Piotr Borkowski.

- Strasznie smutna sytuacja, współczuję właścicielce i mieszkańcom, którzy zaangażowali się w pomoc zwierzęciu. Szkoła, że takiej empatii nie mogli spodziewać się po Straży Miejskiej w Warszawie. To nie do wiary, że interweniują tylko w przypadku bezpańskich zwierząt. Ten kot wg ich regulaminu miał pecha, bo posiadał właściciela. Nie rozumiem, dlaczego ekopatrol nie mógł pomóc, a potem ewentualnie wystawić rachunku właścicielce. Skieruje do burmistrza interpelację w tej sprawie i mam nadzieję na ukaranie winnych.

Serce na nakrętki stanęło w Tuchowie
Sonda
Czy w Polsce powinien zostać wprowadzony zakaz hodowli zwierząt futerkowych?