Warszawa: Straż miejska pilnie ostrzega. Szczególne narażone dzieci i seniorzy

i

Autor: Flickr / włodi

Przez trzy tygodnie błąkał się po ulicach Warszawy. Dopiero straż ustaliła, kim jest

2022-11-25 21:19

24 listopada straż miejska pomogła starszemu mężczyźnie, który przez trzy tygodnie samotnie błąkał się po ulicach Warszawy. Senior 2 listopada wyszedł z domu opieki i nikt nie mógł go odnaleźć.

- Na alarmowy numer straży miejskiej 986 zadzwoniła pewna kobieta, która poinformowała, że przy ulicy Tomcia Palucha znajduje się wyziębiony starszy mężczyzna. Jej zdaniem mógł to być bezdomny. Interwencję podjęli mł. insp. Paulina Jędrzejewska i st. insp. Andrzej Furmańczyk - przekazali funkcjonariusze.

Patrol szybko udał się na wskazane przez dzwoniącą miejsce. Początkowo strażnicy nie zauważyli mężczyzny, jednak po chwili poszukiwań udało im się go odnaleźć. Był przemoknięty oraz zziębnięty. Sprawiał również wrażenie całkowicie zdezorientowanego.

Strażnicy poprosili mężczyznę, aby ogrzał się w radiowozie, gdzie dostał koc termiczny. Na miejsce wezwano ratowników medycznych. Początkowo nikt nie mógł nawiązać z odnalezionym kontaktu.

Czytaj również: Brak uprawnień, kierowanie pod wpływem. Fatalne wyniki policyjnych kontroli przewoźników

Przez trzy tygodnie starszy mężczyzna błąkał się po ulicach

- Był wyraźnie splątany i zagubiony. Nie orientował się, gdzie się znajduje i co robi w tym miejscu. Tak jakby ktoś wyłączył mu pamięć. Początkowo nie umiał powiedzieć nic o sobie i miejscu swojego zamieszkania – przekazała mł. insp. Paulina Jędrzejewska.

Po jakimś czasie udało się uspokoić mężczyznę. Mógł się również skutecznie ogrzać. Wówczas strażnicy ustalili, jak się nazywa. Ze słów odnalezionego wynikało również, że ma 75 lat. Przybyli na miejsce ratownicy zbadali go, jednak nie wymagał przewiezienia do szpitala. Policjanci ustalili natomiast, że mężczyzna zaginął 2 listopada - wyszedł wówczas z domu opieki i nikt nie mógł go odnaleźć. Ostatecznie to właśnie tam go przewieziono.

- Co robił przez trzy tygodnie, gdzie przebywał, co jadł, gdzie nocował – pozostanie jego tajemnicą. Całe szczęście, że teraz, gdy temperatura spadła, kobieta, która go zauważyła w Ursusie, zadzwoniła do straży miejskiej. Dzięki temu został odnaleziony. Taka wrażliwość na innych to przykład godny pochwały – dodał Andrzej Furmańczyk.

Strażnik miejski uratował turystę, który spadał z Koziego Wierchu