Po krótkiej dyskusji zapadła decyzja: wracamy do wydawania posiłków dla lekarzy. Mimo, że teraz nie ma lock-downu, restauracje funkcjonują i mają swoich klientów, to zdają sobie sprawę z tego, że ich pomoc w tej chwili jest potrzebna jeszcze bardziej - Zwłaszcza teraz, kiedy dziennie przekroczyliśmy liczbę 10 000 zakażeń - mówi Duc Thao Nguyen, wolontariusz akcji "Wietnamczycy w Polsce".
Doświadczenie już mają. Wiosną przez dwa miesiące codziennie produkowali kilkaset, jak nie tysiące posiłków. I nie tylko jedzenie dostarczali, bo zapotrzebowanie szpitali było ogromne, od maseczek przez rękawiczki po płyny do dezynfekcji. - Widzieliśmy, takie sytuacje jak chociażby w Szpitalu Grochowskim, gdzie pani nam powiedziała, że mają dwie maseczki na cały dzień - wspomina Duc Thao Nguyen. Jeden szpital poprosił ich nawet o zakup namiotu do postawienia przed budynkiem. Pieniądze zebrali, kupili namiot i zawieźli na miejsce.
Od początku mieli jeden cel - Polska to nasza druga ojczyzna - przyznaje Không Có Sách, koordynator akcji - Po prostu myśleliśmy, co możemy zrobić żeby pomóc lekarzom i medykom, którzy ciężko pracują.
Są fundatorzy jedzenia, są chętni do jego rozwożenia. I co najważniejsze - są same restauracje, które za swoją pracę nie biorą ani grosza. Wręcz przeciwnie - dokładają do całego przedsięwzięcia - Żeby przygotowywać potrawy to trzeba mieć prąd, gaz, wodę no i siłę roboczą - mówi Duc Thao Nguyen.
Ale oni siłę mają i chcą pomagać tak długo, jak będzie potrzeba. Zainteresowane posiłkami szpitale mogą się ogłaszać na facebookowej grupie "Sygnał - pogotowie gastronomiczne Warszawa". - Na teraz nikt nie musi nam pomagać, poradzimy sobie. Chcemy, żeby wszyscy Polacy widzieli, że jesteśmy wdzięczni lekarzom. Bo wszyscy chorujemy. I kiedy potrzebujemy pomocy, to mamy tę pomoc od lekarzy - mówi Không Có Sách.