Strażnik miejski z Bielska-Białej usłyszał wyrok za zabicie żony w ciąży.

i

Autor: Policja Śląska

Strażnik miejski w Bielsku-Białej zabił żonę w ciąży. "Nagrała własną śmierć"

Strażnik miejski w Bielsku-Białej zabił własną żonę. Była w ciąży. Gdy 35-latek dopadł ją w czasie awantury, zdążyła tylko włączyć telefon, który nagrał jej własną śmierć. Mężczyzna stanął dzisiaj przed Sądem Apelacyjnym w Katowicach i usłyszał wyrok dożywocia za zamordowanie ze szczególnym okrucieństwem żony będącej w szóstym miesiącu ciąży.

Wyrok za zabicie żony

Sąd Apelacyjny w Katowicach zaostrzył w poniedziałek karę i wymierzył dożywocie Piotrowi Sz., oskarżonemu o zabicie w 2019 r. żony będącej w szóstym miesiącu ciąży. SA zmienił wyrok bielskiego sądu okręgowego, który skazał go na 25 lat więzienia.

Wyrok sądu w Bielsku-Białej zaskarżyły go wszystkie strony procesu. Prokuratura żądała dla oskarżonego dożywocia, pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych chciał uchylenia wyroku i zwrotu sprawy do I instancji. Obrona nieprawomocny wyrok uważała za zbyt surowy.

Strażnik miejski zabił żonę w ciąży

Do zabójstwa doszło jesienią 2019 r. Piotr Sz., wówczas funkcjonariusz bielskiej straży miejskiej, od pewnego czasu nie żył z żoną w zgodzie. Gdy kobieta była już w ciąży, zaczął romansować z koleżanką z pracy. Małżeństwo zaczęło się rozpadać.

Małżeństwo często się kłóciło, a w trakcie kłótni dochodziło do rękoczynów.

17 października doszło do kolejnej awantury, która zakończyła się tragicznie. Zaczęło się od wyzwisk. Mężczyzna dopadł swoją żonę, uderzył ją, przewrócił i chwycił za gardło. Trzymał tak długo, aż straciła przytomność i umarła. 

Kobieta zdążyła wcześniej wyciągnąć komórkę, aby nagrać krzyki i wyzwiska. Moment zabójstwa został zarejestrowany na nagraniu audio. Jak mówili oskarżyciele, ofiara "nagrała własną śmierć".

Morderca zgłosił zaginięcie żony

Po zabójstwie sprawca owinął zwłoki w folię, wywiózł w okolice Siewierza i porzucił w lesie. Jakby nic się nie stało, po wszystkim poszedł zagrać w piłkę.

Następnego dnia - w piątek - poszedł do pracy w Straży Miejskiej i prowadził zwykłe czynności. Dzwonił też do teściowej, pytając o żonę. Udawał zaniepokojonego.

Po południu zdecydował się na oficjalne zgłoszenie zaginięcia kobiety na policji. 

Policjanci rozpoczęli poszukiwania zaginionej. W jej poszukiwania zaangażowała się rodzina zaginionej i przyjaciele. Stróże prawa od początku nie dawali wiary podawanym przez niego okolicznościom zaginięcia. Śledczy z wydziału kryminalnego bielskiej komendy oraz trzeciego komisariatu, pod nadzorem bielskiej prokuratury, prowadzili czynności dochodzeniowo-śledcze oraz operacyjne. Policjanci sprawdzali wszystkie możliwe wersje zaginięcia, weryfikowali informacje podawane przez męża oraz okoliczności sprawy. Dane, które zebrali, uzasadniały podejrzenie, że mąż miał swój udział w sprawie. Mężczyzna został zatrzymany.

Do ostatecznego rozwiązania zagadki przyczyniła się osoba, która w sobotę w okolicach Siewierza wybrała się na grzyby. To ona znalazła w lesie ciało kobiety. Jak się później okazało, była to żona strażnika.

Strażnik przyznał się do morderstwa żony

Śledczy oskarżyli Piotra Sz. o zamordowanie ze szczególnym okrucieństwem żony będącej w szóstym miesiącu ciąży - dziecko również zmarło - a także wcześniejsze fizyczne i psychiczne znęcanie się nad żoną. Mężczyzna przyznał się do morderstwa. Nie godził się jednak z tym, że znęcał się nad kobietą. pap